czwartek, 24 stycznia 2013

25. Żałuję.

- Co ty tu robisz tej porze? - Jonghyun podszedł do siedzącego w fotelu Minnie. - Wiesz, która jest godzina?
- Hyong nie jest dobrze... - Zamruczał przerażony. - Boli mnie coraz bardziej. Nie wiem o co chodzi... Moje serce wariuje. A nie powinno.
- Młody. To jest normalne dla twojej choroby. Nie musisz się tym przejmować. - Ukucnął przed blondynem i chwycił go za drobną dłoń.
- Ja się boję hyong. Boję się, bo w każdej chwili mogę umrzeć. Po prostu zamknę oczy i nie wyduszę z siebie już nic więcej. Że umrę na oczach wszystkich. I sprawię im niepotrzebny ból.
- Musisz być silny i walczyć z tą chorobą! Najważniejsze jest to, żebyś się nie poddał! Rozumiesz?
- Hyong... słabo mi.. - Przymknął oczy i przechylił się do przodu. Jonghyun szybko złapał go za ramiona.
- Taemin? Taemin!! Słyszysz mnie? Ocknij się! - Potrząsał nim. - Otwórz oczy! Słyszysz?!!
- Za... strzyk... - JJong w mgnieniu oka wyciągnął z kieszeni młodszego strzykawkę i wbił igłę w małe ramię tancerza. Z uwagą trzymał dłoń na piersi Lee starając się kontrolować sytuację.
- Jeśli teraz umrzesz, to nie daruję ci tego. - Powiedział do niego spanikowany, wycierając łzy spod zaszklonych oczu. - Rozumiesz mnie? Masz żyć i skończyć to, co zacząłeś. Masz spełnić swoje marzenia. I dotrzeć do celu, który obrałeś. - Podczas monologu Minnie lekko ścisnął rękę Jonghyuna.
- Nie poddam się. - Wyszeptał i głośno połknął ślinę.


- Nie myśl, że to dla niego takie łatwe. - Tabi od dłuższej chwili dyskutował z menagerem. - Na pewno nie da się tego jakoś zamienić?
- To polecenie z góry. Szef o tym zadecydował. Jesteśmy bezsilni. Przykro mi. Bądźcie jutro gotowi o siódmej.
- Rozumiem. Do jutra. - Wszedł do domu i udał się do pokoju Key.
- I jak? - Leżał na swoim łóżku.
- Nie udało się. - Pokręcił głową. - Przepraszam.. Zawiodłem cię.
- Trudno... Muszę się z tym zmierzyć.
- Jesteś pewien? Chcesz tego?
- Nie mam wyjścia. Nie przejmuj się. Będę na ciebie patrzeć. To tylko jedna scena.
- Key... Nie chcę tego. Jesteś tylko mój. - Położył się obok młodszego i mocno go objął.
- Otworzyłeś mnie na świat. - Przejechał dłonią wzdłuż kości policzkowej starszego. - Dziękuję. - Szepnął przytulając się do szyi starszego. - Może... Zrobimy to dziś? Chciałbym ci się jakoś odwdzięczyć.
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł... Lepiej zostańmy tak jak teraz.
- Ale ja na prawdę tego chcę! - Usiadł na miednicy T.O.P i zaczął zdejmować koszulkę.
- Wolę cię ubranego. - Tabi chwycił go za nadgarstki.
- Więc możemy to zrobić w ubraniach. - Położył się na torsie starszego i zaczął ocierać się o jego krocze.
- Co ty wyprawiasz?! - Zdenerwował się lekko. - Natychmiast przestań. Ześwirowałeś. Jeszcze niedawno bałeś się ludzi. Co ci odwaliło?
- Po prostu jestem wdzięczny. - Podniósł się z powrotem do góry. - Już nie mogę okazać ci swoich uczuć?
- Nie powiedziałem tego. Po prostu nie chcę na tobie wywierać niepotrzebnej presji.
- Czy nie możemy choć raz zrobić tego, co ja chcę?! Zawsze ty decydujesz. - Wstał i chciał odejść, kiedy Tabi złapał go za rękę.
- Niech ci będzie. - Westchnął. - Wykorzystaj mnie. Zgadzam się na to pod warunkiem, że nie będę musiał ingerować.
- Dobrze! - Skoczył ucieszony. - Po prostu leż i się nie ruszaj. - W jednej chwili pozbył się koszulki. Zdjął spodnie z T.O.P i z siebie. Złożył pocałunek na ustach starszego i zaczął zjeżdżać coraz niżej.
- Jesteś zdecydowanie evil uke. - Zaśmiał się.
- Nikt nie powiedział, że muszę być grzeczny. - Przygryzł wargę i zaczął tańczyć językiem wokół penisa Tabiego. Doprowadzało go do szaleństwa patrzenie, jak jego przyjaciel zatraca się w dokładnie badanych ruchach. Key był z siebie bardzo zadowolony, że choć raz ma szansę na sprawienie przyjemności T.O.P, który aktualnie wyginał się pod nim. Kibum podniósł się i usiadł na Tabim pozwalając mu wejść w siebie. Syknął tylko z bólu i zacisnął zęby, żeby nie wzbudzać podejrzeń u starszego. Opanowany T.O.P ułożył chłodne dłonie na rozgrzanych biodrach Key. Zaczął głośno zdychać i stękać. Jego ciało przechodził dreszcze. W końcu poczuł, że ma dość. Powstrzymał Kibuma od skakania. Ten spojrzał na niego pytającym wzrokiem. - To już? - Zapytał zdziwiony.
- Wystarczy jak na pierwszy raz.
- Ale... nawet się nie spuściłeś..
- To nie szkodzi. - Uśmiechnął się i wstał, aby się ubrać.
- Zaczekaj. Tak nie powinno być.
-W porównaniu do Taeyanga jestem opanowany i potrafię się kontrolować. Nie przejmuj się mną.
- Ale.. To cię przecież nie zadowoliło w pełni. Powinniśmy skończyć.
- Na prawdę wystarczy Key. - Pogłaskał go po głowie. - Wolę jak jesteśmy ubrani i się do siebie przytulamy. Wtedy jest miło i możemy normalnie porozmawiać.
- Chcesz powiedzieć, że cię nie podniecam?
- Nie o ciebie chodzi. Po prostu... to dla mnie niekomfortowe. Gdy to wszystko się skończy, wtedy napijemy się czegoś i zrobimy to jak należy.
- Więc poleżmy w ubraniach hyong.
- Wybacz, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. To, że nagrywamy teledyski, nie oznacza, że mamy wolne. Jestem szczęśliwy. Teraz nasze zespoły będą wspólnie występować na scenie i w programach! - Zaśmiał się i udał się o swojego pokoju.
Ciężko usiadł za biurkiem i włączył komputer. "Wybacz Key. To jeszcze nie jest dobra pora." Pomyślał i wszedł w stronę z filmami porno, po czym dokończył czynność zaczętą wcześniej przez Kibuma.



- Onew!! - GD podbiegł do przyjaciela, zanim zdążył wejść do studia. - Dawno się nie widzieliśmy! - Uśmiechnął się. - Co u ciebie? Wszystko w porządku? - Zaciekawił się.
- Powiedzmy..- Zwiesił głowę i ominą starszego.
- Coś nie tak? Dlaczego to zrobiłeś?- Dogonił go i zatrzymał.
- Bo to co teraz robimy, to sypanie soli w ranę hyong.
- Dlaczego tak mówisz? - Złapał go za rękę.
- Przestań!! - Wyrwał się.
- O! Ślub już się odbył? - Spojrzał na pierścionek widniejący na palcu Jinkiego.
- Nie. - Szybko włożył ręce do kieszeni. - Lepiej się pospiesz. Zaraz będą kręcić. - Odszedł najszybciej jak to możliwe.
- Czy to co ty robisz nie jest jeszcze bardziej raniące? Udawanie, że nic się nie stało i unikanie siebie nawzajem? Chcesz teraz udawać, że mnie nie znasz?
- Wcale tak nie myślę. - Burknął ledwo słyszalnie.
- Więc o co ci chodzi?! Staram się być dobry, a ty na okrągło mnie odpychasz!! - Łzy pojawiły się przed oczami starszego. - A z resztą.. Daj mi święty spokój. Żałuję, że zgodziłem się na tamten pocałunek. - Pobiegł do wnętrza budynku.


- Zaczekajcie tutaj. Zajmiemy się ostatnią sceną. - Zarządził jeden z członków stuff'u. Key i Taeyang stanęli przed kamerą. Tabi i Kibum nie odrywali od siebie wzroków, dopóki reżyser nie zwrócił uwagi młodszemu. Taeyang złapał Kim za ramiona i zdecydowanym ruchem przyciągnął do siebie. Key zacisnął pięści i zmarszczył brwi. Starszy zanurzył usta w rozkosznych wargach młodszego. Kibum miał ochotę umrzeć na myśl, że T.O.P wszystkiemu się przygląda.

3 komentarze:

  1. I like it ! Coraz bardziej wciagam sie w ta historiee :DD Niecierpliwie czekam na kolejny rozdzial .!

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie trochę dziwne. Czasami nie wiem kto do kogo mówi, ale jest bardzo ciekawe. Dodaj szybciutko kolejny rozdział. :D
    Ps. Czemu tak bardzo ich wszystkich krzywdzisz? Szczególnie Key??
    Ps.2 Mam nadzieję, że Taemin nie umrze...

    OdpowiedzUsuń