czwartek, 20 grudnia 2012

12. Przepraszam...

- Gdzie jest Key? - JJong ledwo zdążył się obudzić. Seungri wciąż siedział przy jego boku.
- Obudziłeś się! Jak się czujesz?
- Pytam. Gdzie Kibum?
- Wyszedł z T.O.P...- Ulegle odparł maknae.
- Dlaczego? Co z niego za przyjaciel...? Nie powinien przy mnie czuwać?
- Był tutaj od kiedy cię operowano. Czekał non stop. Nie spał ani nie jadł.
- Więc nie mógł czekać jeszcze chwilę? - Westchnął. -A tak właściwie to czemu tu jesteś? - Podejrzliwym wzrokiem zmierzył sylwetkę pandy.
- Martwiłem się i..
- Martwiłeś? O mnie? Proszę cie. To nie jest zabawne. Lepiej idź i zawołaj Kibuma.
- Aale.. Nie mogę.
- Dlaczego?
- Bo powiedziałem, że z tobą zostanę dopóki nie wróci.
- A kiedy wyszedł?
- Jakiś czas temu. Najpóźniej jutro tu wróci.
- Świetnie... A mi się nawet nie chce spać.
- Mogę zostać z tobą całą noc.
- Nie wysilaj się. Twoje towarzystwo z pewnością mnie nie zadowoli. A raczej mogę powiedzieć, że tylko zepsujesz mój humor, który i tak już nie jest w najlepszym stanie.
- Przepraszam... Ja po prostu pomyślałem, że może... A z resztą nie ważne. Jeśli nie chcesz, nie będę się narzucać. Ale powiedz mi tylko, czy nie chciałbyś czegoś zjeść? Przyniosę ci, o co tylko poprosisz.
- Przynieś mi cokolwiek, byleby się najeść. I najpierw zapytaj pielęgniarek, czy mogę przyjmować pokarm, żeby nie zepsuć organizmu jeszcze bardziej. Moje ciało jest wrażliwe, a nie możemy pozwolić, żeby ktokolwiek się dowiedział o tym, co zaszło. Rozumiesz? Ani fani, ani menagerowie, a o szefie to już nawet nie wspominam.
- Dobrze. - Ukłonił się najniżej jak to możliwe i zniknął za białymi drzwiami.
- Ciekawe, jak długo tu leżę... Muszę mu w końcu powiedzieć. Jak jutro przyjdzie. Nie mogę tego dusić w sobie.


- Kocham cię... - Policzki GD zaróżowiły się w błyskawicznym tempie.
- Wiem. - Uśmiechnął się Onew.
- Wiesz?! Ale... Jak to? - Nie rozumiał.
- No po prostu... Wiem.
- Domyśliłeś się?
- Można tak to nazwać.. Ale właściwie, gdybym musiał to sprecyzować, to powiedziałbym raczej, że to czułem już od dłuższego czasu. Możliwe, że to dlatego, że ja...- Zatrzymał się gwałtownie. Smok spojrzał na niego, jeszcze bardziej zdziwiony.
- Ty też..? - Młodszy nieśmiało pokiwał głową. - Jak to możliwe..? - Nie ukrywał szoku.
- Możliwe. Takie cuda jednak się zdarzają. - Zaczął się cieszyć. Serce Jinkiego skakało z radości. Czyli jednak się nie mylił. W końcu udało mu się zakochać we właściwej osobie. - Wiesz... Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem to od ciebie usłyszeć... - Zawstydził się.
- Więc dobrze, że się odważyłem to powiedzieć. - Zaśmiał się. Onew już chciał iść dalej, kiedy GD chwycił go za rękaw i przyciągnął do siebie. Młodszy wtulił się w szyję blondyna i zacisnął pięści na jego bluzie. Smok schylił się, chcąc pocałować Jinkiego. Już się przymierzał, kiedy poczuł wibracje w kieszeni. Chwilę później rozległ się dźwięk dzwonka.
- Tak, słucham? - Był wyraźnie wkurzony. - Nie, nie wiem. Po co mi wiedzieć, gdzie są twoje spodnie? Mógłbyś sam zacząć dbać o swoje rzeczy. To, że jestem liderem, nie znaczy, że mam was wszystkich niańczyć. Z resztą tylko jedną osobę mam teraz na uwadze. Na nikogo innego nie mam miejsca ani czasu. Więc sam się tym zajmij. Jesteś już duży. - Rozłączył się. Lee dokładnie przyglądał się przyjacielowi podczas rozmowy.
- Kogo masz na uwadze?
- Wracajmy do domu. Robi się chłodno. - Poszedł przodem w stronę parkinu zostawiając bruneta w tyle.
- Sunbae! Czy to o mnie chodziło?
- Już ci mówiłem. Mów do mnie hyong. - Uśmiechnął się.



- Powinniśmy wracać.
- Cii.. Pośpij jeszcze chwilę.
- Martwię się, więc nie mogę spać. Co on sobie pomyśli, jak się obudzi, a mnie tam nie będzie?
- Pojedziemy rano.
- Rób jak chcesz. Ja jadę.
- Nie. - Głos Tabiego zrobił się naprawdę przerażający. Położył rękę na przyjacielu i z całej siły przycisnął go do łóżka.
- Nie powinienem się zgadzać na spanie z tobą tutaj..
- Teraz już za późno. Masz zostać. Jak nie możesz zasnąć, to może chcesz czegoś ostrego..?
- Ostrego? Co masz na myśli?
- Nie domyślasz się? W końcu można powiedzieć... Że jesteśmy parą.
- T.O.P! To niesmaczne!
- Albo śpisz, albo...
- Dobranoc.


Taemin nie odzywał się do Dae już od dłuższego czasu. Miał mu za złe ostatnie wydarzenie. Czuł się wykorzystany. Pomimo, że w sumie mu się podobało, nie mógł zrozumieć zachowania przyjaciela. " Za wcześnie? Co on sobie wyobraża? Najpierw wyraźnie tego chce, podpuszcza mnie, rozbiera i ... wyskakuje z czymś takim... To nienormalne. " Myślał wciąż nie mogąc opanować złości. Położył się na łóżku. Spojrzał w okno. Już miał dość mieszkania w nowym miejscu. Nie mógł obserwować ludzi, jak zwykł to często robić. Teraz mógł jedynie gapić się bezmyślnie w drzewa. Ten widok już go znudził. Pragnął nowej zmiany w swoim życiu. Ubrał pierwszy lepszy sweter z szafy i zszedł na dół. W salonie siedziało kilkoro członków zespołu. Doszukał się wśród nich Daesunga. Impulsywnym krokiem przeszedł do przedpokoju i z niesamowitą prędkością ubrał buty. Już chwycił za klamkę i miał wychodzić, ale coś mu nie pozwalało. Dae mocno trzymał go za ramiona.
- Gdzie idziesz? - Zagrzmiał jego niski głos.
- Nie powinno cię to interesować.
- O ile nie robisz tego, co Key..
- Nie martw się o to. Nie byłbym do tego zdolny.
- Porozmawiajmy.
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie mam ci nic do powiedzenia. Daj mi już spokój. Wychodzę.
- Ale ja mam ci coś do powiedzenia. Wysłuchaj mnie, jeśli masz mnie jeszcze trochę w sercu...
- Daesung.. Ja naprawdę nie mam na to teraz ochoty.
- Taemin, proszę.
- Nie chcę..
- Lee Taemin! Jeśli mnie teraz nie wysłuchasz, możesz być pewien, że już nigdy w życiu się do ciebie nie odezwę! - Minnie zatrzymał się i zgarbił.
- Byle szybko... - Mruknął.
- Wiem, że jesteś zły i masz do tego prawo. Ale chcę, żebyś po prostu wiedział, że ja... nie chciałem tak wcześnie. Kiedyś mój przyjaciel zrobił coś podobnego do nas. Był w twoim wieku. Po współżyciu ze swoim chłopakiem zaczął się lekko obawiać mężczyzn. Jednak gdy wdali się w spór, podobny do naszego, zaczął się strasznie zmieniać. Bał się mężczyzn. W tym i mnie. Ranił wszystkich dookoła razem z samym sobą. Nie chcę, żeby to i nas spotkało. Proszę, wybacz mi...
- Daesung..
- Powiedz, co mam zrobić. Jestem gotów na wszystko. Zrobię wszystko, co tylko chcesz. Tylko mi wybacz.
- Daesung..
- Proszę. Taemin kocham cię! Mam już dość! Chcę znów móc się do ciebie uśmiechać. Błagam.. - Dae upadł na kolana i nachylił się przed młodszym.
- Ja.. Też już mam dość. Ale na razie daj mi pomyśleć... Idę na miasto. Chcę pobyć trochę sam. Jak wrócę, to wtedy porozmawiamy. - Wyszedł.

_____________________________

Macie ostatni post przed świętami TT_TT
Ale spokojnie! Biorę do babci laptopa i fakt, że nie będzie neta, ale będę mogła pisać i pododaję w nowym roku ^^ a na razie życzę wszystkim wesołych świąt, yaoistycznych i k-popowych prezentów, muzycznego sylwestra i spełnienia marzeń ^_^ Czekajcie na mnie wytrwale! Hwaiting! :D
PS. Kocham Was <3

niedziela, 16 grudnia 2012

11. Oddanie.

Specjalnie dla Maknae Star trochę więcej Taemina :>

- Usiądź. - Poprosił Dae, wpuszczając Minnie do swojego pokoju. Sam usadowił się na pufie naprzeciwko niego. - Zastanawiałeś się już nad tym..?
- Ja? Tak właściwie, to..
- Chcesz być ze mną, czy nie?
- Teraz mam zdecydować?
- Wiesz... Mam już dość tej niepewności. Chcę mieć jasność. Albo jesteśmy razem, albo dajemy spokój.
- Ja... Ja... No wiesz..
- Zgadzasz się? - Tae nieśmiało pokiwał głową. - Mam nadzieję, że to nie jest wbrew tobie? Nie zmuszaj się do tego, jeśli nie chcesz..
- Nie. Ja chcę. Nawet bardzo..
- Ale jesteś świadomy, że to wymaga poświęcenia? I musisz pamiętać o tym, że łatwo robię się zazdrosny... - Schylił głowę ku dołowi, chcąc ukryć zaróżowione policzki.
- Ja rozumiem. Nawet, jeśli ktoś by mnie namawiał... Ja i tak bym się nie dał. - Pokręcił głową chcąc jak najbardziej przekonać przyjaciela. - Na prawdę.
- Wierzę w to. - Uśmiechnął się. - Taeminnie... Jak ty to robisz, że jesteś taki uroczy? - Daesung zbliżył się do młodszego i pocałował go. Lekko speszony Tae z początku nie wiedział co ma robić. Odchylił się lekko i mimowolnie poleciał do tyłu, a za nim Dae wciąż przyssany do jego ust. Spodobało mu się to i postanowił poddać się kuszącemu Daesungowi.

Minho leżał. Od dłuższego czasu myślał. Męczyły go słowa Taeyanga.
- On na prawdę nie potrafi nad sobą panować.. Może powinienem... Nie. Zdecydowanie nie. Nie jestem taki. Wyjdę na łatwego. Musimy iść powoli. Tak. To odpowiednia droga. Jeśli będziemy tak pędzić, w końcu nam się znudzi. Nie chcę tego. - Mówił sam do siebie.

Zdyszany Seungri wbiegł do sali, gdzie leżał Jonghyun. Ujrzał Key, zgarbionego nad sylwetką przyjaciela. Podszedł bliżej. Kibum go zauważył.
- Co ty tu robisz? - Zapytał blondyn.
- Martwiłem się i .. przyszedłem. Z nim już lepiej? Co się właściwie stało?
- On... Uratował mnie.
- Bił się? - Zapytał bezsensownie maknae. Domyślił się tego, widząc sińce i zadrapania na wystającej spod kołdry i bandaży części ciała Blinga. Nie uzyskał odpowiedzi. Key stwierdził, że to zbędne. Postanowił podejść bliżej. Wyraźnie widział twarz śpiącego JJonga. Zakrył usta rękoma. Poczuł ciepły strumień łez na swoim policzku. Jonghyun nie był do siebie podobny. Większa część jego twarzy była kompletnie sina. Nawet w najgorszych koszmarach, nie byłby w stanie zobaczyć przyjaciela w takim stanie. - Kiedy się obudzi? - Zdecydowanym tonem zapytał.
- Powinien dzisiaj... - Diva była wyraźnie załamana.
- Jest już po południu... Nie powinien wstać?
- Powinien... - Zapadła cisza. Guri klęknął przed łóżkiem. Chwycił lodowatą dłoń Blinga. Key pilnie śledził jego ruchy. Do pokoju wszedł T.O.P. Widząc zapłakanego maknae, podszedł do Kibuma i wyszeptał.
- Powinniśmy zostawić ich samych.
- Nie. Jeśli on się wybudzi, chcę być przy nim. To moja wina.
- Uwierz mi, że na prawdę powinniśmy wyjść. Seungi odkąd mieszka z nami.. On już dawno zadłużył się w nim...
- Aaalee... To mój przyjaciel. Jak mógłbym tak bezczelnie wyjść?
- Chodź ze mną. Nie chcę, żebyś musiał się martwić, gdyby on jednak się nie... wybudził...
- Co ty pleciesz?! On z pewnością się wybudzi!!! - Krzyknął niezadowolony Key.
- Chodź. Jesteś już zmęczony. Musimy coś zjeść i się przespać. Wtedy wrócimy i zobaczymy co dalej. Dobrze? - Tabi spojrzał na Kibuma swoim hipnotyzującym wzrokiem.
- Ale musimy zrobić to szybko. On nie może czekać.


Scena erotyczna!!!  +18 



Daesung pod wpływem impulsu zaczął podwijać koszulkę Taemina do góry. Tonący w namiętnych pocałunkach Minnie bez najmniejszego oporu oddał się w ręce starszego. Rozkosz wypełniała jego organizm. Bezwiednie leżał na ziemi, obnażany po kolei z kolejnych warstw ubrań. Dae nie mógł się powstrzymać. Wiedział, że jest jeszcze za wcześnie. Że maknae nie jest jeszcze przygotowany. Próbował się opanować z całych sił. Jednak jego ciało nie chciało słuchać zdrowego rozsądku.
- Taemin... Nie róbmy tego. - Zasyczał, gdy zabierał się do zdzierania swoich ubrań.
- Dlaczego? - Zdziwił się młodszy. - Nie chcesz tego?
- Chcę, ale...
- W czym problem? Rozebrałeś mnie tylko po to, żeby popatrzeć na moje ciało? Nie kochasz mnie?
- Kto tak powiedział?! - Zdenerwował się. - Kocham cię. Ale to jeszcze nie pora. Powinniśmy zaczekać.
- To po co to wszystko?
- Ja... Przepraszam. Dałem się ponieść emocjom i widzisz... jak wyszło..
- Daesung czy ty oszalałeś?!! - Wykrzyczał rozwścieczony. - Dlaczego mi to robisz?!!! Nie widzisz? - Skinął na odstającą sztywno od reszty część ciała.
- Taemin ja przepraszam. Ale robię to z myślą o tobie, i tylko o tobie! Mogę cię zapewnić!
- Jak mam w to uwierzyć? - Dae spoważniał. Jego mina zaczęła przerażać młodego. Zszedł z przyjaciela i wziął głęboki wdech.
- Mogę zrobić tylko tyle. - Mruknął i schylił głowę ku dołowi, po czym wziął do ust prącie Taemina.
- Co ty... robisz...? - Nie zdążył powiedzieć Minnie. Zaczął stękać, syczeć i jęczeć. Zapomniał o tym, że czuje się niekomfortowo w obecnej sytuacji. Po prostu oddał się. Oddał się i w zupełności zaufał Daesungowi.

czwartek, 13 grudnia 2012

10. Motylki.


Jonghyun leżał już w łóżku. Narkoza wciąż nie przestała działać. Key zatroskany siedział przy oknie.
- To moja wina. To przeze mnie on teraz.. - Przełknął głośno ślinę.
- To fakt. Zrobiłeś głupstwo. Nadal nie rozumiem co cię podkusiło, żeby umawiać się z kimś z internetu. Poza tym... Masz szczęście, że tak to się skończyło. Mogło być o wiele gorzej.
- Co masz na myśli?
- Wiesz co to znaczy zostać zgwałconym? Mówiłeś, że zaczął cię rozbierać. Nie pomyślałeś wcześniej, że może mieć taki zamiar?
- No wiesz.. Jaa..
- Na prawdę, dziękuj JJongowi. Gdyby ten typ dobrał się do ciebie, na twojej psychice zostałby ślad, którego nie da się zamazać. Nie mógłbyś już nigdy tak samo spojrzeć na żadnego mężczyznę. - Głos Tabiego wyraźnie zadrżał.


- Tobie też powinienem dziękować. Bo w końcu... Bling mógłby umrzeć, gdyby nie ty.. Jestem naprawdę wdzięczny.
- To nic takiego. Chodźmy na dach. Muszę zapalić.
- Jak będziesz tak kopcił, to szybciej umrzesz.
- Już to gdzieś słyszałem. - Zaśmiał się.

Wyszli na dach. T.O.P podszedł do balustrady i oparł się łokciami o poręcz. Było już ciemno.
- Nie jest ci zimno? Zapowiada się chłodna noc. - Mruknął raper.
- Nie. - Kim stał lekko zmieszany. - Nie chciałeś palić?
- Zastanawiam się, czy nie powinienem rzucić.
- Więc po co wyszliśmy?
- Bo najpierw muszę coś wiedzieć.
- Hę?
- Mogę zrobić coś głupiego?
- O czym ty mówisz?
- No po prostu. Mogę..?
- O ile nie zamierzasz skakać, to.. chyba tak..
- Spokojnie. - Uśmiechnął się promiennie Tabi i odwrócił się w stronę Kibuma. Zrobił krok w jego stronę. Uniósł dłoń do góry i przejechał nią po ciepłym poliku Key, którego przeszedł delikatny dreszcz.
- Co ty robisz?
- Pozwoliłeś mi. - Płomyki zalśniły w czarujących oczach rapera. Jednym ruchem chwycił przyjaciela za tył głowy i mocno do siebie przyciągnął. Słodkie usta Kima połączyły się z ponętnymi wargami niebieskowłosego. Zaczął się szarpać i wierzgać. To nic nie dało. Zatracił oddech. Czuł jak drętwieją jego palce. Ścisnął w małych pięściach krańce kurtki T.O.P. Powoli odsunęli się od siebie. Key szerokimi oczyma spoglądał pytająco wprost w zadowoloną twarz towarzysza.
- Co to było..? - Mruknął cicho młodszy i ku zdziwieniu Tabiego ponownie zbliżył się i na zakończenie musnął ostatni raz wargi starszego.
- Spodobało ci się? - Zapytał zdumiony.
- Ja.. Nie wiem co się stało. To tak jakby ktoś... Wypuścił do mojego brzucha motylki.
- Motylki powiadasz? Czyli coś z tego może być.. - Nie ukrywając radości spojrzał w niebo.
- Czy to właśnie jest miłość?
- Nie wiem. Ale te sześćdziesiąt sekund sprawiło, że chyba na prawdę poczułem do ciebie coś głębszego.


Seungri nie mógł usiedzieć w miejscu. Dostał wiadomość z adresem szpitala. Ale nie mógł na razie wyjść. Nerwowo miętolił w dłoniach kurtkę. Jego ciało nie słuchało. Musiał. Po prostu musiał wybiec. Nie mógł dłużej wytrzymać.


- Dlaczego mnie unikasz? - Teyang był wyraźnie zawiedziony.
- Co masz na myśli? Nie unikam cię. - Spojrzał w oczy przyjaciela odrywając się od robienia przekąski.
- Jak to nie? Za każdym razem jak na siebie trafiamy, udajesz, że mnie nie widzisz i uciekasz... To bardzo nieprzyjemne uczucie, wiesz?
- Przestań. Nie wiem co sobie wymyśliłeś, ale nie podoba mi się to.
- Więc zróbmy to.. - Tae zarumienił się lekko.
- CO?!
- No co?
- Chyba oszalałeś.
- Minhooooo... - Jęknął.
- Zachowujesz się jak moja fanka.
- Jestem twoim fanem. Nie wiedziałeś?
- Ehhh.. - Westchnął Choi i wyszedł z kuchni. Dong podążył za nim.
- To jak nie chcesz, to może chociaż...
- Nie sądzisz, że na każdą rzecz musi przyjść odpowiednia pora?
- Ale ja nie wytrzymam. A nie chcesz chyba, żebym wybuchnął jak ostatnio... ? - Spuścił głowę i ostrożnie obserwował reakcję młodszego.
- Czy ty na prawdę nie potrafisz panować nad emocjami? - Usiadł ciężko na sofie.
- Minho! - Krzyknął Tae i usiadł na jego kolanach zbliżając się maksymalnie do niego. - Jak ty to robisz?
- Co?
- Prowokujesz mnie! - Zaśmiał się raper.
- Przestań. To nie jest śmieszne.
- Jak to nie? Czyli jednak nic.. zupełnie nic nie czujesz?
- Jak mogę nic nie czuć ?! Sam zobacz! - Przyłożył dłoń przyjaciela do swojej klatki piersiowej. - Czujesz?
- O mój Boże Minho... Nie padnij tylko na zawał.
- To zejdź ze mnie...
- Dobra. Ale następnym razem ci się nie oprę.
- Zobaczymy. - Uśmiechnął się żabol.
- Zobaczmy.

środa, 12 grudnia 2012

9. Key ledwo dosłyszał słowa pielęgniarki...

"Tak nie może być. Muszę coś z tym zrobić."
"Tylko co? Może powinienem..." 
"Nie... To głupie."
"Ale w sumie.. nie zaszkodzi spróbować."

Jonghyun wszedł do pokoju Key. Nikogo nie było w środku, a drzwi zostały otwarte. Czyżby wyszedł gdzieś w pośpiechu? Chłopak podszedł do niewyłączonego laptopa. Przejechał kursorem po ekranie. Odebrane. Wiadomość od "Florkdo"... "Key się z kimś umawia?" zaniepokoił się JJong. Wiedział, że z pewnością Kibum uprzedziłby go wcześniej. 
- Ale zaraz... Od kiedy on umawia się z ludźmi przez internet? - Otworzył w pośpiechu maila. - Hej. To miło, że chcesz mnie zobaczyć. Spotkajmy się dziś o 14?!!!! W starej fabryce!!!! Mam nadzieję, że wiesz gdzie to jest... - Przeczytał na głos. Czym prędzej zbiegł do salonu, gdzie znajdowała się większość domowników. - Gdzie jest Key?! 
- Musisz tak krzyczeć? - Zwrócił uwagę Minho. - Wyszedł. 
- Dawno? 
- Nie aż tak. Zrobił sobie kanapkę i wybiegł z domu. - Zauważył Taemin. 
- Widziałem go jak wychodził. Jak zapytałem się, gdzie idzie, to odpowiedział, że nie ważne. - Żalił się Onew. 
- Coś się stało? - Spytał w końcu GD. 
- On chyba... Poszedł spotkać się z kimś poznanym przez internet. 
- O jakim loginie? - Ożywionym tonem spytał T.O.P. 
- Flo... florrr... 
- Florkdo?! 
- Tak. - Tabi wstał, a Seungri zaraz za nim. 
- Gdzie?! - Wrzasnął raper.
- W starej fabryce.. - Mrukną lekko speszony JJong. 
- Grozi mu niebezpieczeństwo. Idź za nim. Ja wezwę policję. - Seungri wciąż siedział cicho, pomimo że chciał pomóc. 
- My też pójdziemy. - Zadecydował Taemin. 
- Zostańcie w domu. Jak będzie nas za dużo to ucieknie. Poza tym, Key może się jeszcze rozmyśli. - Rozkazał T.O.P. Razem z Kim'em wyszli z domu. Jonghyun od razu pognał w stronę wskazanego miejsca. 


Serce niemiłosiernie waliło po klatce JJonga. Ściany budynku były zabazgrane. Wewnątrz nie było nic nadzwyczajnego. Trochę pospalanych śmieci. Pewnie przez dzieciaki. I stare meble, prawdopodobnie przyniesione przez  bezdomnych. Było ciemno. Jonghyun prawie nic nie widział. Usłyszał krzyk. Rozpoznał ten głos. To Key. Zaczął rzucać się o ściany, żeby znaleźć wyjście z ciemniej pułapki. W końcu dostrzegł światło. Biegł ile sił w nogach. Nie ważne jak daleko. Nie ważne ile schodów. Kolejny wrzask. Zrobiło mu się słabo. Nie chciał sobie nawet wyobrażać, co dzieje się na górze. Wiedział, że musi tam się znaleźć. I to jak najszybciej.
Rozzłoszczony wbiegł do pomieszczenia, z którego wydobywały się słyszane z daleka krzyki. Chwycił w pięści kołnierz wysokiego, bladego mężczyzny odrywając go od swojego przerażonego przyjaciela. Z całej siły cisnął pięścią prosto w twarz obcego. 
- Odsuń się! - Zdecydowanym tonem rzucił rozkaz w stronę Kibum'a, który wtulił się w kąt zimnych ścian. JJong zaczął coraz agresywniej okładać rywala. Impulsywne ciosy odgniatały się na twarzy napastnika. W pewnym momencie nieznany mężczyzna wyciągnął z kieszeni nóż. Jonghyun odsunął się i przerażonym wzrokiem zaczął szukać broni dla siebie. Chwycił za metalową rurkę i bronił się nią jak tylko mógł. 
- Jonghyun! - Krzyknął wystraszony Key i rzucił zamkniętym scyzorykiem prosto w ręce przyjaciela, który rozłożył nóż i z dzikim okrzykiem rzucił się w stronę przeciwnika. Wbił ostrze w jego brzuch. Durgi raz. Trzeci. Blada twarz zdawała się być coraz jaśniejsza. Mężczyzna wpadł w furię. Odepchnął od siebie JJonga i odwzajemnił ciosy. Kim wypluł krew, wytarł twarz rękawem i ze zlodowaciałym wzrokiem podniósł się do góry. Oparł się o ścianę, wychylił zęby. Krew zaczęła wrzeć w jego żyłach. Przyparł przeciwnika do ściany. Zaczął dźgać go bez opamiętania. Mężczyzna zdołał odwzajemnić kilka ostrzy w uda Jonghyuna. Ostatni, decydujący cios. Kto umrze? Ostrze napastnika utkwiło w nodze JJonga. Miał teraz pole do popisu. Z całej siły cisnął szkarłatnym ostrzem wprost w klatkę piersiową. Jak najgłębiej. Jak najmocniej. 
- W obronie przyjaciół zrobię wszystko. - Półprzytomnym tonem. Osunął się na ziemię wraz z trupem. Udało się. Wygrał. Zapłakany Key podbiegł do niego. Z ust Kima nie przestawała sączyć się krew. Upadł. Kibum oparł jego głowę o swoje kolana. Łzy młodszego spadały wprost na twarz wokalisty. 
- Dlaczego płaczesz? Wygrałem... - Wyszeptał. Jego głos zdradził ból, jaki znosił w tym momencie tancerz. Wyciągnął nóż z nogi. Przekazał go Key. - Kiepsko się czuję... - Po tych słowach do pomieszczenia wpadł T.O.P. Kucnął przed Jonghyunem obok Kima. Zaczął tamować krwotoki. Zdjął kurtkę i okrył nią młodszego. 
- Szlachetny jesteś. Ale żeby dać się tak podźgać? - JJong uśmiechnął się i skinął głową w kąt, gdzie leżały zwłoki. Do środka weszli funkcjonariusze i dwóch lekarzy. Cała trójka pojechała do szpitala. 
~*~
- Konieczna będzie operacja. Czy któryś z panów jest z nim spokrewniony lub związany? - Key ledwo dosłyszał słowa pielęgniarki. 
- Ja. Ja jestem jego.. Jego.. - Nie mógł nic z siebie wydusić. 
- Chłopakiem. - Dokończył Tabi. 
- Zaraz przyniosę papiery. - Biała postać oddaliła się. 
- Dlaczego to powiedziałeś? 
- A nie jest tak? 
- Nie. On jest moim przyjacielem. 
- Mhm... Myślałem, że wy... A z resztą. Nie ważne. W każdym razie nikt ci tego nie sprawdzi. Więc podaj się za chłopaka Jonghyuna, żeby mu pomóc. Uwierz, że nie może czekać na operację, bo inaczej.. - T.O.P ugryzł się w język. 
- Co inaczej? - Podniósł wzrok Kibum. 
- Bo inaczej będzie smutny. - Pospiesznie dokończył wychodząc cało z opresji. - Musi otrzymać natychmiastową pomoc. 
- Dobrze... - Szepnął Key i usiadł opierając się głową o ścianę. - To było straszne. - Zaczął zwierzać się hyongowi. -Dziękuję. Gdyby nie ty, to jego życie byłoby zagrożone. 
- Mogę cię o coś zapytać? 
- Tak. 
- Dlaczego to zrobiłeś? Nie wiedziałeś, że takie rzeczy są niebezpieczne? 
- Ja... to znaczy.. 
- Jeśli nie chcesz to nie mów. Przecież cię nie zmuszam. - Pogłaskał troskliwie młodszego i usiadł obok. 
- Jesteś zmęczony? 
- Zaczął mnie rozbierać. Złapał mnie za nadgarstki i zaczął zwyczajnie rozbierać. - Płakał. - Szarpałem się, ale był silniejszy. Nie mogłem nic zrobić. Już straciłem nadzieję, kiedy Jonghyun... - Ukrył głowę w ramionach przyjaciela. 
- Teraz jesteś bezpieczny. Dopóki będę przy tobie, nikt ci nic nie zrobi. I nie martw się o sprawę. Szef policji to mój przyjaciel z dzieciństwa. Cała sprawa na pewno nie wycieknie do prasy. Podejrzewam, że uda się też uniknąć sądu. 
- Dziękuję. - Szepnął. Siedzieli tak, aż Kim nie zasnął. 
____________________________________
Suprajs! :> Mam wene <3 Ale moglibyście dodawać komentarze ;p to bardziej motywuje do pisania ^_^

wtorek, 11 grudnia 2012

8. Ktoś, kogo kocham, powinien być blisko mnie.

Usłyszał szelest kołdry. Jonghyun wstał. Ponieważ czuł, że robi mu się niedobrze, pobiegł do łazienki, gdzie zastał swojego przyjaciela. Zszokowanie stali naprzeciwko siebie. Zapomnieli o bożym świecie. Key czuł się niekomfortowo. Chwycił za ręcznik i przewiązał go w pasie.
- Co się stało z twoją twarzą? - Zapytał dinozaur.
- Sam chciałbym to wiedzieć. Liczyłem na to, że ty mi powiesz.
- Ja w sumie niewiele pamiętam. Wiem, że poszliśmy na obiad... a później postanowiliśmy wybrać się do baru nocnego. Zamówiliśmy własny pokój, żeby móc w spokoju rozmawiać. I później..- Zatrzymał się gwałtownie. - A ty coś pamiętasz? - Wydukał niepewnie.
- Szczerze mówiąc niewiele.. Z tego co powiedziałeś, pamiętam tylko zamawianie pokoju. Cała reszta gdzieś zniknęła. Zastanawia mnie jak wróciliśmy do domu. Zupełnie nic nie pamiętam...
- Też mnie to zastanawia. Ale... Dlaczego na mnie nie patrzysz? - Key zarumienił się.
- Mógłbyś się ubrać...- JJong zszedł wzrokiem na dół badając stan swojego ciała. Podniósł głowę do góry i nerwowo się uśmiechnął, po czym sięgnął po ręcznik.
- Czy wczoraj do czegoś...
- Nie wiem. - Przerwał mu zdenerwowany Kibum. "Lepiej dla nas obydwu, żeby nie wiedział". - A jak ci się wydaje?
- Na pościeli jest ... no wiesz..
- Co?!?! - Wybiegł z łazienki, żeby sprawdzić ślady. - Jesteś pewien, że to na pewno ... to?
- Oh przestań, jakbyś nigdy nie widział spermy... - Key zaczął obdzierać go wzrokiem ze skóry. Nie lubił takich dobitnych słów. Wolał raczej unikać bezpośredności, a zwłaszcza jeśli chodzi o tego typu sprawy.
- Zamknij się.
- Czekaj czekaj... To oznacza, że my... ze sobą.. - JJong zakrył usta dłońmi. - Jak mogliśmy?!!!
- Nie drzyj się tak. Jeszcze ktoś tu przyjdzie. - Kijaszek zwinął pościel i rzucił nią w ręce przyjaciela. - Idź i daj to do prania. I umyj się przy okazji. Śmierdzisz bardziej ode mnie.
- Wracasz do siebie. To dobrze. - Uśmiechnął się dino i odwrócił się aby wykonać rozkazy divy. Key przerażony usiadł na łóżku. Doznał szoku. Na całej długości pleców przyjaciela dostrzegł krechę podobną do tej, którą miał na policzku. Ale rzecz jasna, ta z pleców była znacznie okazalsza.
   Jonghyun wszedł pod prysznic. Odwiesił ręcznik z powrotem na miejsce. Puścił ciepłą wodę stękając z bólu. "Zauważył. Widział moje plecy. Ale byłem dzielny. Pewnie nie domyślił się, że to tak cholernie boli. Ale dlaczego wszystkiego zapomniał, kiedy ja pamiętam wszystko dość dobrze..? Może ma po prostu słabą głowę... Tak myślę." Stał pod strumieniem wody jeszcze ładnych kilka minut. Rana nie przestawała szczypać. Ale nie tym przejmował się teraz najbardziej. Przerażał go fakt, że wyznał miłość młodszemu na marne. Żałował, że skorzystał z okazji. Wciąż widział obraz ledwo żywego Key. Widział jak położył go na łóżku. Chciał się powstrzymać. Ale nie potrafił. Zdjął z niego ubrania. To jeszcze bardziej go zmobilizowało. Przerzucił go na brzuch i tak po prostu... Brutalnie.. Bez umiaru...

Onew obudził się wskutek pukania w szybę. Zaspany rozszerzył wąskie szparki, za którymi znajdowały się jego ledwo dostrzegalne oczyska. Policja. Był zdumiony. Rozejrzał się dookoła. Okazało się, że zasnęli razem z GD w samochodzie. Odchylił szybę.
- Proszę pana, tu jest zakaz postoju.
- Przepraszam. Ja nie wiedziałem. Już stąd odjeżdżamy. - Zaczął szturchać starszego kolegę. Odkrył się i wysiadł z pojazdu, po czym podszedł do drzwi od strony smoka i pociągnął za klamkę. Dobudził go i przeprowadził na miejsce pasażera. Dokładnie okrył kocami rapera i usiadł za kierownicą. Przekręcił kluczyk i odjechał do domu.

T.O.P dogasił kolejnego papierosa. Całą noc spędził na wpatrywaniu się w las w ulubionym fotelu.
- Jak będziesz tak kopcił to zostaniesz ciuchcią. - Odezwał się wysoki głos Taemina. - I na dodatek szybciej umrzesz.
- Nie mam jak na razie dobrego powodu, żeby przestać.
- To trzeba mieć powód? A poza tym, przecież masz masę fanów. Powinni być dla ciebie wystarczającym powodem. - Tabi tylko się zaśmiał widząc oburzonego Minnie..
- Nie potrafię rzucić. To nałóg. Ciężko się z tego wyczołgać.
- A jaki jest dobry powód, żeby przestać?
- Ktoś, kogo kocham, powinien być blisko mnie.
- Ktoś kogo kochasz? Kogo masz na myśli?
- Na razie ci nie powiem.  Ale spokojnie, pewnie dowiesz się w swoim czasie.
- Mam nadzieję, że to nie będę ja. Nie mógłbym teraz Daesunga... Tak po prosu...
- Spokojnie. - Pogłaskał małego po głowie. - To ktoś z twojego zespołu, ale nie mam w zwyczaju zakochiwać się w przyjaciołach.
- To dobrze. o chcesz na śniadanie?
- Nic. Nie mam ochoty na jedzenie.
W tym momencie do salonu wszedł zaspany Seungri. Ziewnął kilka razy i stanął przed T.O.P.
- Pożyczyłem od ciebie bieliznę, bo mi się skończyła.
- Co?! Masz na sobie moje majtki?!
- Noo... Tak.- Panda nie rozumiał złości przyjaciela.
- Zdejmuj je. I to teraz.
- Nie! - Wytknął język maknae. Tabi wstał energicznie i zaczął biegać za młodszym wokół stołu. Taemin z uśmiechem przyglądał się porannej bójce pozostałej dwójki. W ostateczności zjadł śniadanie sam, gdyż Dae nadal spał.

niedziela, 9 grudnia 2012

7. Potwór.

- Nie chce mi się wracać do domu... Nie lubię miejsca, w którym stoi ten dom. To idealne miejsce na wakacje, a nie... Wszędzie trzeba jeździć samochodem. Jak zaczną się próby, to będzie koszar... - Żalił się Onew idąc spokojnym krokiem wraz z GD wzdłuż jednej z Seulskich rzek. Gwiazdy zdobiły granatowe prześcieradło, przypominając materiał gustownej sukni.
- Zostało jeszcze trochę wolnego czasu. Musimy przywyknąć do nowych warunków. Zobaczysz, że zdążymy jeszcze pokochać to miejsce.
- Pokochać? To chyba za dużo. Jedyne co mogę robić, to przyzwyczaić się.
- Teraz tak mówisz. T tak samo, jakbyś powiedział, że kochać możesz tylko ludzi. A to nieprawda.
- Zgodzę się. Można kochać też zwierzęta.
- Nie tylko. Ja na przykład kocham gwiazdy. Dają mi dużo inspiracji. Kocham takie momenty, jak ten... Gdy idę z tobą wzdłuż ulubionej rzeki, nocą. Bez obaw o fanów, którzy śpią o tej godzinie i odliczają dni do naszego powrotu. Kocham spokój i opanowanie, którym jesteśmy teraz wypełnieni po brzegi. Mógłbym tak wyliczać bardzo długo, ale widzę, że zaczyna cię to nudzić.
- Nie, hyong. To co mówisz, jest bardzo ciekawe, ale po prostu... - Ziewnął młodszy. - Jestem już trochę zmęczony. Tyle się dzisiaj wydarzyło..
- Hah. Rozumiem. To wracamy?
- A moglibyśmy zostać w samochodzie? Naprawdę... Nie lubię nowego domu.
- Dobrze. Zrobimy jak chcesz. - Wsiedli do auta i włączyli ogrzewanie. Smok wygrzebał z bagażnika koc i przykrył nim Jinki'ego. Zajęli przednie siedzenia i przyglądali się falującej wodzie.
- Hyong? Jak to jest, że tak bardzo lubimy ze sobą przebywać?
- Lubisz ze mną przebywać?
- Tak, hyong. Bardzo lubię.
- I nie potrafi wytłumaczyć dlaczego?
- Nie.
- Widzisz... Ja też tak mam.


Minho obudził trzask drzwi. Otworzył oczy, spojrzał na zegarek. Była już dziesiąta. Zasiedział się wczoraj. Podniósł się na łóżku. Jego oczom ukazał się zgarbiony Taeyang.
- Wszystkiego najlepszego! - Wykrzyczał i położył urodzinowe śniadanie na szafce nocnej.
- Skąd wiesz, o moich urodzinach?
- Nie jestem taki zły, co? To w ramach przeprosin. Pewnie wciąż masz mi to za..
- Przestań. - Przerwał mu zniesmaczony żabol. - Weź to i wyjdź. Nie mam ochoty na takie przedstawienie. - Warknął ozięble i przykrył się kołdrą odwracając się plecami do Tae.
- Dlaczego wciąż jesteś zły? Nie widzisz, że żałuję tego?!! Przestań już to robić!!!
- Trzeba było myśleć wcześniej...
- Nie umiem tak dobrze nad sobą panować. Jestem impulsywny. Od czasu do czasu mi odwala. Ale co mogę zrobić?! Liczę tylko na zrozumienie ludzi!
- Przyszedłeś tu... - Podniósł się z powrotem. - Żeby na mnie krzyczeć?!!! - Wydarł się.
- Nie. Tylko nie wiem, dlaczego to robisz. Aż tak mnie nienawidzisz?
- Przerażasz mnie. - Słowa zabrzmiały w głowie starszego. Upadł na kolana. Wbił wzrok w podłogę.
- W twoich oczach...Jestem.. - Przełknął głośno ślinę. - Straszny? - Nastała niezręczna cisza. Minho nie wiedział, co odpowiedzieć. W sumie nie myślał aż tak źle o koledze. Chciał po prostu spokoju.
- Ja... - Zdecydował się w końcu.
- Nie męcz się już. - Pokręcił głową. - Dam ci spokój. Nie ma sensu, żeby osoba, której się boisz, starała się o twoje uznanie.
- Uznanie? Powiedziałem kiedyś, że ciebie nie uznaję?
- No.. Nie.... Ale w takim razie..
- Po prostu przestraszyłeś mnie wtedy. - Przerwał mu. - Bałem się, bo nie wiedziałem co o tym myśleć. Naskoczyłeś na mnie tak nagle... Myślałem, że chciałeś mnie zabić. I że gdyby nie GD... - Przeszył go dreszcz.
- Zabić? Ja po prostu... - Zawstydził się. - Nie mogłem się powstrzymać. Wyglądałeś tak kusząco.. - "Nie wierzę, że to powiedziałem!"
- Kusząco? Jesteś wampirem?
- Dlaczego miałbym być wampirem?
- Bo powiedziałeś, że wyglądałem kusząco!
- Nie to miałem na myśli... Ehh jak z tobą się ciężko rozmawia...
- Dowiem się w końcu?
- No bo ty.. Wyglądałeś tak ładnie. Włosy opadały na twoją twarz, na której tak bardzo chciałem zobaczyć uśmiech. Od oczu odbijał się blask słońca...Po prostu wyglądałeś... Nieziemsko.
- Czy ty się we mnie...?
- Nie od razu. Ale teraz czuję, jak bardzo się to pogłębia. Z dnia na dzień. Coraz bardziej.
- To zabawne.
- Dlaczego?
- Bo ja też.. Byłem taki, bo chciałem się tego pozbyć. Myślałem, że jestem nienormalny.. Bo to takie.. Dziwne.
- Wcale. To wcale nie jest dziwne. To normalne. Możesz kochać kogo chcesz.
- Ale ja...
- Nie martw się. Wszystkim się zajmę. - Tae objął młodszego i usiadł z nim na łóżku, po czym zaczął go karmić. - Zostaw wszystko w moich rękach.


Key otworzył gwałtownie oczy. Spojrzał na dół. Był goły. Zaraz obok niego leżał JJong. W podobnej z resztą sytuacji. " Więc to prawda. Za dużo wczoraj wypiliśmy. On mnie kocha. Powiedział to. Pewnie już nie pamięta. Nie wierzę. Nie chcę tego. Niech on mnie nie kocha. Jest moim przyjacielem." Wraz z myślami Kim, łzy napływały do jego oczu. Wstał. A raczej chciał wstać. Gdy tylko się poniósł, miał wrażenie, że jego głowa eksplodowała. Upadł na ziemię. Skulił się z bólu. Doczołgał się do łazienki. Resztką sił podciągnął się na zlewie. Spojrzał w lustro. Doznał szoku. Podbite prawe oko. Rana na policzku, prawdopodobnie od szkła. Rozcięta warga. I obity lewy polik. Zrobiło mu się niedobrze. Nie mógł sobie przypomnieć, co zaszło. "Czy ja... Zacząłem się bić z Jonghyunem po tym, jak wyznał swoje uczucia..? Niemożliwe...Choć z drugiej strony.. Ponoć pod wpływem jestem agresywny..." Zaczął dumać. Wiedział, że nie może go zapytać. Ale nie chciał o tym już myśleć. Podszedł do muszli i zapłacił za wczorajsze hulanie. A raczej chlanie. ( xD )
Wytarł resztki pozostałe na jego ustach. Dopiero teraz był w stanie poczuć ból ogarniający jego dupę. Zaczął się zastanawiać, o czym jeszcze się dowie. W każdym razie, skutki uboczne dawały o sobie znać.

6. Było już ciemno.

- Wszystko się psuje... Odkąd tu mieszkamy nic nie jest normalne.- Taeyang tłumaczył się GD, żeby nie oberwać za ostatnie zachowanie.
- Mimo wszystko musisz nauczyć się nad sobą panować. Zakładam, że go lubisz?
- Ehh .. no wiesz.. - Onieśmielił się.
- Rozumiem. Pozwól, że dam ci radę. Nie wstydź się swoich uczuć i idź powoli. Jeśli będziesz na niego tak naskakiwał, to tylko jeszcze bardziej go zrazisz. A tego chyba byś nie chciał?
- Nie...
- Więc od dzisiaj staraj się utrzymać dystans i napraw wasze relacje. Zobaczysz, że będą efekty. I przede wszystkim - bądź dla niego miły!!!
- Dziękuję. - Tae wstał i uścisnął dłoń lidera.
- Nie ma za co. Po prostu czasami trzeba cię nakierować. Jestem pewien, że od dzisiaj będziesz lepiej sobie radził. - Uśmiechnął się i wyszedł.

 Smok planował pójść do kina. To był dzień premiery filmu, w którym grała jego przyjaciółka. Pobiegł na piętro i zapukał w drzwi przyjaciela. Jego oczom ukazał się roześmiany brunet.
- Coś się stało, sunbae?
- Mam dla ciebie dwie propozycje. Ale możesz wybrać tylko jedną.
- O co chodzi?
- Pierwsza : pojedziesz dzisiaj ze mną na premierę filmu. Chcę ciebie mieć do towarzystwa, ponieważ nie lubię sam chodzić w publiczne miejsca. I jest przy tym bonus, a mianowicie pójdziemy do restauracji, która dziś zostanie otwarta. Druga : zostajesz w domu i sam szykujesz obiad. Co wybierasz?
- Oh to bardzo trudny wybór. - Zaczął się śmiać. - Co powinienem ubrać?
- Zwyczajny garnitur powinien być odpowiedni. Jak już się przebierzesz, to zejdź na dół.
- Dobrze! Zaraz będę gotowy! - Krzyknął podekscytowany Onew. Szybko wyciągnął z
szafy smoking i zbiegł na dół. Poczekał chwilę na GD i wyjechali razem.

- Słyszałeś? Nie ma dzisiaj obiadu w domu. Pójdziemy razem? - Zapytał Jonghyun.
- Dobrze. Gdzie chciałbyś iść?
- Hmmm... W sumie nie wiem. Ty coś wybierz! Zaraz się przebiorę i możemy iść.
- Okej. Będę czekał! - "Muszę się upewnić. Mogłem go przecież opacznie zrozumieć..."  Przeleciało przez myśl Key, który kombinował co na siebie włożyć. " To niemożliwe. Musiałem to nie tak zrozumieć! Bo przecież... Nieee... Jonghun nie mógłby. Znamy się od tak dawna... do tego czasu zdążyłby się we mnie zakochać i wyznać swoje uczucia. Więc to całkowicie wykluczone!" Upewniał się w myślach. Właśnie skończył się ubierać, kiedy przed jego drzwiami stanął umięśniony brunet.
- To jak? Gotowy?
- Możemy iść.


Lider ochoczo rozglądał się dookoła.
- Wow... Jest tu tyyyyle niesamowitych ludzi... I wszystkich ich znasz?
- Tylko połowę. - Zaśmiał się smok.
- Oh! Zobacz! To Lee Joon! Znasz go?
- Słyszałem o nim.
- To świetnie! Przyjaźnię się z nim! Chodźmy się przywitać!
- Uhh wiesz... Zaraz zacznie się seans... Może po filmie go przywitamy?
- Okej... Mam nadzieję, że jeszcze go zastaniemy.

~Dwie godziny później~

- Jak ci się podobał film?
- Jestem zachwycony!! Sunbae, twoja przyjaciółka jest świetną aktorką!
- Naprawdę?
- Tak! Ah... Możemy podejść teraz do Lee Joon'a?
- A widzisz go gdzieś?
- Tam jest! Chodźmy sunbae!
 Onew pociągnął GD za rękaw i ucieszony podszedł do piosenkarza.
- O!! Witaj Onew!!! Co ty tu robisz?!
- Lee Joon! Ze sto lat cię nie widziałem!
- Bez przesady. - Promienny uśmiech zagościł na twarzy przyjaciela.
- Sunbae. To mój przyjaciel Lee Joon. A to jest mój sunbae Kwon Ji Yong.
- Miło mi poznać. - Piosenkarz ukłonił się.
- Mi również.
- Niestety nie mam dziś dla was zbyt wiele czasu. Mój zespół ma niedługo comeback. Mamy dużo pracy.
- Nie szkodzi! Joon, musimy pójść razem a obiad. Zadzwoń do mnie, gdy będziesz miał czas!
- Oczywiście. Muszę już iść. Do zobaczenia! - Chłopak oddalił się wraz z menagerem.
- Dlaczego jestem zazdrosny? - Zaśmiał się smok.
- Jesteś...? Ale o co ?
- O ciebie. Nie mów do mnie sunbae. To dla mnie niezręczne. Hyong brzmi lepiej.
- Dobrze. Gdzie jest ta restauracja, do której mieliśmy iść?
- To niedaleko. Chodźmy.


Było już ciemno. Przyspieszony oddech. Mokre ciało od potu. Znów ten zły sen. Taemin stanął na równe nogi. Rozejrzał się dookoła. Słyszał, że ktoś chodzi po korytarzu. Zerknął na zegar. Była dwudziesta. Chciał położyć się wcześniej. Ale znów.... Znowu przyśnił mu się koszmar. Zapalił światło na korytarzu. Nikogo tam nie było. Podszedł do drzwi Onew. Zamknięte. Minho też nie było u siebie. Key i JJong wolał nie ruszać. Wiedział, że nie lubią, kiedy im się przeszkadza. Zszedł na dół. W wielkim fotelu siedziała tajemnicza postać. Nad jej głową unosił się dym. Przerażony podszedł bliżej chcąc się przekonać, co zobaczy. Szybko rozpoznał T.O.P po niebieskiej czuprynie.
- Co ty tu robisz? - Zapytał gasząc kolejnego papierosa.
- Jaa... No wiesz... Nie mogę spać. - Zawstydził się Minnie.
- Dlaczego? Nie jesteś śpiący? Masz podkrążone oczy. - Zbliżył się do młodszego.
- Jestem. Ale ja po prostu.. Miałem zły...
- Aaah. Przyśnił ci się zły sen? - Taemin nieśmiało potrząsnął głową. - Boisz się tego domu?
- Ja... - Tae zatrząsł się , kiedy Tabi objął jego zaróżowioną twarz zimnymi dłońmi. - Chcesz, żebym poszedł z tobą i zaczekał aż zaśniesz?
- Ja z nim pójdę. - Z ciemnego korytarza wysunęła się sylwetka Daesung'a.
- No dobrze. Zaopiekuj się nim. Przynajmniej jedną noc powinien przespać.
- Wiem to. Chodźmy. - Dae zaciągnął młodszego do góry. Położyli się w łóżku. - Dlaczego do niego poszedłeś? Nie ufasz mi?
- Ja... Po prostu... Tak jakoś.. wyszło... - Maknae przewrócił się na bok, odwracając się do przyjaciela plecami.
- Oczywiście nie mam ci tego za złe. Najważniejsze, że z tobą wszystko w porządku.
- Myślałem, że śpisz. - Tłumaczył się Minnie.
- Nie musisz nic wyjaśniać. Ufam ci.
- Dlaczego..?
- Co?
- Dlaczego mi ufasz? Przecież mógłbym zdradzać cię z każdym z tego domu.
- Po pierwsze jeszcze nie jesteśmy parą, więc to nie byłaby zdrada. Szanuję cię, więc nie jestem zły o takie rzeczy. Nie można kogoś zmusić do miłości. Można spróbować kogoś w sobie rozkochać, ale  zależy od drugiej osoby, czy nam się powiedzie. A poza tym kocham cię, więc jak mógłbym ci nie ufać?
- Sunbae... - Tae zaczął cichutko szlochać w obawie, żeby Daesung nie zorientował się, że coś jest nie tak.
- Dlaczego płaczesz? - Nie udało mu się.
- Bo ja... Sunbae, ja nie mam odwagi...
- Jeśli nie masz odwagi, żeby coś powiedzieć, to pokaż to w czynie. - Nie minęła chwila, kiedy maknae mocno przytulił się do zdziwionego piosenkarza.
- Teraz rozumiesz?

niedziela, 2 grudnia 2012

5. Jeśli mam być szczery..

~~ Minęło już trochę czasu, odkąd dwa zespoły spotkały się w jednym domu. Pojawiły się nowe przyjaźnie. Key otworzył się na GD z racji mody, jako wspólne zainteresowanie, Taemin i T.O.P jako jedni z najspokojniejszych, łatwo znajdują wspólny język, JJong wciąż nie może zapomnieć o przeszłości, ale jego najlepszy przyjaciel - Kibum bardzo go wspiera, Minho i Daesung lubią szukać nowych restauracji z zagranicznymi potrawami, Taeyang został wtajemniczony przez Onew w tajniki pysznej kuchni lidera, a Minnie i Seungri... Oni po prostu dogadują się jako maknae. Jednym słowem życie w białej willi toczy się harmonijnie, jak należy.~~

 

- Jeśli mam być szczery... - Zaczął niepewnie Taemin. Starał się z całych sił, jednak nic nie chciało wydostać się z jego ust. - Ja po prostu... - Podniósł głowę i dostrzegł swoje lustrzane odbicie. - Dlaczego taki jestem...? Przecież to niedorzeczne. Jak to w ogóle możliwe?! - Zaczął krzyczeć w swojej łazience. Rozzłoszczony zaczął chodzić wte i z powrotem. - W życiu mu tego nie powiem. To bez sensu. Nie! Nie znajdę tyle odwagi. - Zaczął dumać od nowa. - Ale jeśli mu tego nie wyznam.. to nie będzie wiedział, że... że ja... AISH!!! To za trudne! - Podrapał się po głowie i  skoczył ze złości. - Daesung... Jak ty to zrobiłeś? Jak mogłeś tak po prostu... ? 


Key wałśnie się przebierał, kiedy do jego pokoju wpadł Jonghyun.
- Co ty wyprawiasz?! - Wydarła się półnaga diva. 
- Odezwała się... ona... - Mruknął zdołowany przyjaciel. 
- To źle? - Zapytał Kibum, wciągając na siebie koszulkę. 
- Tak. Już prawie zapomniałem... 
- Więc jednak nie chcesz z nią utrzymywać kontaktu? 
- A jak myślisz? To tylko rozdrapywanie ran. Skoro i tak nic z tego nie będzie...
- Nie będę ci nic wpajał. To twoja decyzja. Ale jeśli chcesz o niej zapomnieć, to daj mi swój telefon. - Key wyciągnął rękę w stronę JJonga. 
- A to po co? 
- Zaufaj mi. - Kim wszedł w kontakty i zablokował numer dawnej dziewczyny piosenkarza. Gdy tego dokonał, usunął ową dziewczynę ze znajomych Jonghyuna na twitterze. Wszelkie inne fora typu kakaotalk i tak dalej również zostały opróżnione o jedną znajomość. Po wszystkim telefon wrócił do właściciela. - I nie myśl już o tym ani trochę! - Kim uśmiechnął się i przytulił starszego. 
- Już dawno nie widziałem, żebyś się tak uśmiechał... - Zauważył JJong. Zakłopotany Kibum wymamrotał coś pod nosem i wyszedł do łazienki. - Może tak bardzo skupiłem się na sobie, że nie zauważyłem jego problemów...? - Wyszeptał pod nosem.

- Minho? - Na taras wszedł Taeyang. Żabol nie zwrócił na niego uwagi. Po prostu siedział dalej. - Ja... - Zaciął się.
- Załatw to szybko. Nie mam całego dnia. - Ozięb zwrócił uwagę Choi.
- Ja... przepraszam cię... Za wtedy. Wiesz... Posiłek...
- Tak tak, rozumiem. Coś jeszcze?
- Jeszcze jedno. Muszę ci powiedzieć, że ... - Dźwięki nie chciały wydostać z ust rapera.
- Nie mówiłem ci, żebyś się pospieszył!? - Minho zrobił się nerwowy.
- Wybacz mi .. - Tae opuścił głowę.
- Myślisz, że jestem w stanie? Naprawdę?
- Minho.... - Starszy nie zdążył już nic powiedzieć. Choi wszedł o domu.

Onew w podskokach podszedł do lodówki.
- Hmmm... Nie ma nic do jedzenia? - Mruknął i wywalił dolą wargę na wierzch. - Jestem głodny... Powinienem pójść do sklepu?
- Chodźmy razem! - Odezwał się niespodziewany głos zza futryny.
- Też jesteś głodny? - Lider uśmiechnął się do GD.
- Bardzo! - Odwzajemnił się smok. - Co chcesz zjeść?
- Sam nie wiem...
- Znam dobrą restaurację. Mają naprawdę pyszne jedzenie! Pójdźmy tam razem.
- Zaufam ci, sunbae! - Roześmiani liderzy powędrowali do drogiej restauracji.

JJongie usiadł na krześle. Wciąż siedziała w jego głowie jedna myśl. "Co jeśli ona będzie chciała wrócić?" Wiedział. Doskonale wiedział, że to niemożliwe. I chyba właśnie to przerażało go najbardziej. Ale nie mógł znaleźć sposobu. Sposobu na to, żeby skutecznie zapomnieć. Myślał bardzo długo.
- Może powinienem skupić się na przyjaźni? Albo znaleźć kogoś, kogo lubię bardziej od niej... O ile to możliwe. - Zmartwił się. - Key powinien mi pomóc. Cokolwiek by to nie było. Przecież doskonale wie, że jeszcze nie doszedłem do siebie. Nadal tęsknię i za dużo myślę...Tak Zdecydowanie powinienem skupić się na Key. On pewnie przeżył rzeczy gorsze od tego. Powinienem w końcu otworzyć się na ludzi... Ale to nie takie proste.
- Dlaczego mówisz sam do siebie? - Nagle do pokoju wpadł Kibum.
- Kim!!- Jonghyun niespokojnie poprawił się na krześle. - Ty... Słyszałeś coś?
- Nie... A powinienem? - Zaciekawił się.
- Nie!!! To znaczy... To nic takiego. Ja tylko mówiłem sam do siebie. To nic szczególnego. Naprawdę. - Nerwowo się zaśmiał.
- Okej, okej. Spokojnie. Nie posądzam cię o zbrodnię. Pożycz mi piżamę. Ja mam wszystkie w praniu.
- Proszę. - Wokalista wepchnął do rąk przyjaciela niebieskie ubrania z żółtymi kaczkami.
- Eeem... Nie masz innej?
- Jak ci nie pasuje to śpij nago.
- Nie mogę. Taemin wciąż czasami przychodzi w nocy bo się boi. Wiesz... On tylko na pozór jest taki pozytywny. Tak na prawdę... Przeraża go ten dom. I uważa, że jest nawiedzony.
- Po prostu jeszcze się nie przyzwyczaił. Śpij dobrze. - JJong zapomniał już jaki był temat rozmowy i złożył pocałunek na czole przyjaciela. Oniemiały Kibum wypuścił z rąk piżamę. - Nie spinaj się tak. - Zaśmiał się jego przyjaciel. - Słodkich snów! - Kim wślizgnął się pod kołdrę i zgasił światło. Raper wciąż nie mógł się ogarnąć. Stał wryty jak słup soli. Musiał minąć spory kawałek czasu, żeby powrócił do świadomości. Powoli schylił się po ubranie, po czym wyszedł.
- Więc on mówił na serio.. - Wspominał usłyszane refleksje przyjaciela. - Ale jak o może mnie... To niedorzeczne. - Zaśmiał się. - Przecież się przyjaźnimy... On nie może mi tego zrobić...