środa, 12 grudnia 2012

9. Key ledwo dosłyszał słowa pielęgniarki...

"Tak nie może być. Muszę coś z tym zrobić."
"Tylko co? Może powinienem..." 
"Nie... To głupie."
"Ale w sumie.. nie zaszkodzi spróbować."

Jonghyun wszedł do pokoju Key. Nikogo nie było w środku, a drzwi zostały otwarte. Czyżby wyszedł gdzieś w pośpiechu? Chłopak podszedł do niewyłączonego laptopa. Przejechał kursorem po ekranie. Odebrane. Wiadomość od "Florkdo"... "Key się z kimś umawia?" zaniepokoił się JJong. Wiedział, że z pewnością Kibum uprzedziłby go wcześniej. 
- Ale zaraz... Od kiedy on umawia się z ludźmi przez internet? - Otworzył w pośpiechu maila. - Hej. To miło, że chcesz mnie zobaczyć. Spotkajmy się dziś o 14?!!!! W starej fabryce!!!! Mam nadzieję, że wiesz gdzie to jest... - Przeczytał na głos. Czym prędzej zbiegł do salonu, gdzie znajdowała się większość domowników. - Gdzie jest Key?! 
- Musisz tak krzyczeć? - Zwrócił uwagę Minho. - Wyszedł. 
- Dawno? 
- Nie aż tak. Zrobił sobie kanapkę i wybiegł z domu. - Zauważył Taemin. 
- Widziałem go jak wychodził. Jak zapytałem się, gdzie idzie, to odpowiedział, że nie ważne. - Żalił się Onew. 
- Coś się stało? - Spytał w końcu GD. 
- On chyba... Poszedł spotkać się z kimś poznanym przez internet. 
- O jakim loginie? - Ożywionym tonem spytał T.O.P. 
- Flo... florrr... 
- Florkdo?! 
- Tak. - Tabi wstał, a Seungri zaraz za nim. 
- Gdzie?! - Wrzasnął raper.
- W starej fabryce.. - Mrukną lekko speszony JJong. 
- Grozi mu niebezpieczeństwo. Idź za nim. Ja wezwę policję. - Seungri wciąż siedział cicho, pomimo że chciał pomóc. 
- My też pójdziemy. - Zadecydował Taemin. 
- Zostańcie w domu. Jak będzie nas za dużo to ucieknie. Poza tym, Key może się jeszcze rozmyśli. - Rozkazał T.O.P. Razem z Kim'em wyszli z domu. Jonghyun od razu pognał w stronę wskazanego miejsca. 


Serce niemiłosiernie waliło po klatce JJonga. Ściany budynku były zabazgrane. Wewnątrz nie było nic nadzwyczajnego. Trochę pospalanych śmieci. Pewnie przez dzieciaki. I stare meble, prawdopodobnie przyniesione przez  bezdomnych. Było ciemno. Jonghyun prawie nic nie widział. Usłyszał krzyk. Rozpoznał ten głos. To Key. Zaczął rzucać się o ściany, żeby znaleźć wyjście z ciemniej pułapki. W końcu dostrzegł światło. Biegł ile sił w nogach. Nie ważne jak daleko. Nie ważne ile schodów. Kolejny wrzask. Zrobiło mu się słabo. Nie chciał sobie nawet wyobrażać, co dzieje się na górze. Wiedział, że musi tam się znaleźć. I to jak najszybciej.
Rozzłoszczony wbiegł do pomieszczenia, z którego wydobywały się słyszane z daleka krzyki. Chwycił w pięści kołnierz wysokiego, bladego mężczyzny odrywając go od swojego przerażonego przyjaciela. Z całej siły cisnął pięścią prosto w twarz obcego. 
- Odsuń się! - Zdecydowanym tonem rzucił rozkaz w stronę Kibum'a, który wtulił się w kąt zimnych ścian. JJong zaczął coraz agresywniej okładać rywala. Impulsywne ciosy odgniatały się na twarzy napastnika. W pewnym momencie nieznany mężczyzna wyciągnął z kieszeni nóż. Jonghyun odsunął się i przerażonym wzrokiem zaczął szukać broni dla siebie. Chwycił za metalową rurkę i bronił się nią jak tylko mógł. 
- Jonghyun! - Krzyknął wystraszony Key i rzucił zamkniętym scyzorykiem prosto w ręce przyjaciela, który rozłożył nóż i z dzikim okrzykiem rzucił się w stronę przeciwnika. Wbił ostrze w jego brzuch. Durgi raz. Trzeci. Blada twarz zdawała się być coraz jaśniejsza. Mężczyzna wpadł w furię. Odepchnął od siebie JJonga i odwzajemnił ciosy. Kim wypluł krew, wytarł twarz rękawem i ze zlodowaciałym wzrokiem podniósł się do góry. Oparł się o ścianę, wychylił zęby. Krew zaczęła wrzeć w jego żyłach. Przyparł przeciwnika do ściany. Zaczął dźgać go bez opamiętania. Mężczyzna zdołał odwzajemnić kilka ostrzy w uda Jonghyuna. Ostatni, decydujący cios. Kto umrze? Ostrze napastnika utkwiło w nodze JJonga. Miał teraz pole do popisu. Z całej siły cisnął szkarłatnym ostrzem wprost w klatkę piersiową. Jak najgłębiej. Jak najmocniej. 
- W obronie przyjaciół zrobię wszystko. - Półprzytomnym tonem. Osunął się na ziemię wraz z trupem. Udało się. Wygrał. Zapłakany Key podbiegł do niego. Z ust Kima nie przestawała sączyć się krew. Upadł. Kibum oparł jego głowę o swoje kolana. Łzy młodszego spadały wprost na twarz wokalisty. 
- Dlaczego płaczesz? Wygrałem... - Wyszeptał. Jego głos zdradził ból, jaki znosił w tym momencie tancerz. Wyciągnął nóż z nogi. Przekazał go Key. - Kiepsko się czuję... - Po tych słowach do pomieszczenia wpadł T.O.P. Kucnął przed Jonghyunem obok Kima. Zaczął tamować krwotoki. Zdjął kurtkę i okrył nią młodszego. 
- Szlachetny jesteś. Ale żeby dać się tak podźgać? - JJong uśmiechnął się i skinął głową w kąt, gdzie leżały zwłoki. Do środka weszli funkcjonariusze i dwóch lekarzy. Cała trójka pojechała do szpitala. 
~*~
- Konieczna będzie operacja. Czy któryś z panów jest z nim spokrewniony lub związany? - Key ledwo dosłyszał słowa pielęgniarki. 
- Ja. Ja jestem jego.. Jego.. - Nie mógł nic z siebie wydusić. 
- Chłopakiem. - Dokończył Tabi. 
- Zaraz przyniosę papiery. - Biała postać oddaliła się. 
- Dlaczego to powiedziałeś? 
- A nie jest tak? 
- Nie. On jest moim przyjacielem. 
- Mhm... Myślałem, że wy... A z resztą. Nie ważne. W każdym razie nikt ci tego nie sprawdzi. Więc podaj się za chłopaka Jonghyuna, żeby mu pomóc. Uwierz, że nie może czekać na operację, bo inaczej.. - T.O.P ugryzł się w język. 
- Co inaczej? - Podniósł wzrok Kibum. 
- Bo inaczej będzie smutny. - Pospiesznie dokończył wychodząc cało z opresji. - Musi otrzymać natychmiastową pomoc. 
- Dobrze... - Szepnął Key i usiadł opierając się głową o ścianę. - To było straszne. - Zaczął zwierzać się hyongowi. -Dziękuję. Gdyby nie ty, to jego życie byłoby zagrożone. 
- Mogę cię o coś zapytać? 
- Tak. 
- Dlaczego to zrobiłeś? Nie wiedziałeś, że takie rzeczy są niebezpieczne? 
- Ja... to znaczy.. 
- Jeśli nie chcesz to nie mów. Przecież cię nie zmuszam. - Pogłaskał troskliwie młodszego i usiadł obok. 
- Jesteś zmęczony? 
- Zaczął mnie rozbierać. Złapał mnie za nadgarstki i zaczął zwyczajnie rozbierać. - Płakał. - Szarpałem się, ale był silniejszy. Nie mogłem nic zrobić. Już straciłem nadzieję, kiedy Jonghyun... - Ukrył głowę w ramionach przyjaciela. 
- Teraz jesteś bezpieczny. Dopóki będę przy tobie, nikt ci nic nie zrobi. I nie martw się o sprawę. Szef policji to mój przyjaciel z dzieciństwa. Cała sprawa na pewno nie wycieknie do prasy. Podejrzewam, że uda się też uniknąć sądu. 
- Dziękuję. - Szepnął. Siedzieli tak, aż Kim nie zasnął. 
____________________________________
Suprajs! :> Mam wene <3 Ale moglibyście dodawać komentarze ;p to bardziej motywuje do pisania ^_^

1 komentarz:

  1. Kochana autorko uważam,że Twoje rozdziały powstają zdecydowanie za wolno.. Co ja mam ze sobą robić w czasie kiedy oczekuję na nastepny?
    Pisz pisz pisz bo to co tworzysz jest naprawde piękne...
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział...
    Unnie <3

    OdpowiedzUsuń