środa, 23 stycznia 2013

24. Zasłużyłeś.

Ten rozdział z taką nietypową dedykacją dla osoby, która lubi bubble tea z mlekiem o smaku truskawkowym :> i dla osoby, która dodaje komentarze mimo focha <3 (Maknae Star jeśli nie wiadomo o kogo chodzi xD)

- Jak wiecie większość scen opiera się na bójkach. Zostaliście przygotowani do tych nagrań, więc wszystko powinno odbyć się bez większego problemu. - Reżyser głośno krzyczał przez megafon. - Stańcie na swoich miejscach. Zaczynamy pierwsze ujęcie. - Tabi schylony ułożył się w pochylonej pozycji, spoglądając na sylwetkę Jonghyuna. Jego oczy dokładnie śledziły każdy jego ruch. "Teraz za to zapłacisz." pomyślał, szykując w myślach dokładny przebieg jego "akcji". - Iiiiii.. Akcja!! - Zaczął biec naprzeciw młodszemu. Wyrzucił z ręki bukiet kwiatów. Jego dłonie same się ruszały. Uderzał w kolejne punkty z całej siły. Kompletnie się zapomniał. Oszalał. Przestał dopiero wtedy, gdy ujrzał krew na swoich pięściach. Reżyser zdenerwowany wstał nie wiedząc co się dzieje, ponieważ do tej pory myślał, że to czysta gra. - Co tu się dzieje?! - Wydarł się na T.O.P. Zawołał opiekę medyczną, która zabrała Jonga z planu. Szybko doszli do wniosku, że ciosy Tabiego zerwały szwy, pozostałe od ostatniego incydentu, o którym nikt nie miał pojęcia.
- To nie była jego wina. - Menager starał się jak mógł. - Widocznie coś ostatnio się wydarzyło. Gdyby nie szwy, nie krwawiłby! Więc dlaczego go obwiniacie?!! Nie macie rozumu?!!
- Wiem, że jesteś zły, ale to niczego nie zmienia. Nie powinien go nawet dotknąć. Byli uczeni jak należy wykonywać ruchy, żeby wyglądały wiarygodnie.
- Więc dlaczego wcześniej nie zareagowałeś?!
- Nie wiedziałem, że naprawdę się biją...
- I ty nazywasz siebie reżyserem?!! Nie potrafisz odróżnić rzeczywistości od gry aktorskiej?!!Doprawdy! W takim wypadku to nie ich wina. A wiesz czyja? Twoja. - Zdenerwowany wyszedł z pokoju i podbiegł do T.O.P. - A ty co sobie wyobrażasz?! Masz do niego pójść! Rozumiesz?! Bo inaczej cię zawieszę. - Tabi zrezygnowany odszedł do gabinetu.
 Wszedł do środka. Spojrzał na bezwładnie leżącego Blinga.
- Sprawiło ci to przyjemność? - Uśmiechnął się pod obitym nosem.
- Zasłużyłeś.
- Myślałem, że już zapłaciłem za swoje czyny. Key jakoś to przecież przetrawił.
- Przetrawił?! Wiesz, że przez ciebie nie wychodzi z pokoju od dłuższego czasu?!
- Co?! Co niby miałem mu zrobić?!
- Jeszcze się mnie pytasz? - Ledwo opanował znów nadszarpane nerwy. - Zastanów się dokładniej!
- Przecież ostatnio nie miałem czasu nawet porządnie zjeść! Wytłumacz mi, o co ci chodzi!
- Więc to nie ty znów go zgwałciłeś..?
- Co?! Ja?!!! Niby kiedy?! Cały czas byłem z tobą albo w swoim pokoju! Dlaczego zawsze mnie się obwinia?
- To ... nie byłeś ty..?
- Przecież mówię! Czy ty na serio nie masz rozumu?
- Ja... Przepraszam. Myślałem, że to ty. Ale skoro tak... To kto mógł to zrobić?
- Myślę, że na pewno ktoś z zespołu. Z Big Bang.
- Dlaczego obwiniasz mój zespół?!
- Spójrz. - Zaczął wyliczać na palcach. - Onew mieszkał z GD. Ja byłem zajęty. Minho kłóci się z Daesungiem, więc nie miałby nawet na to czasu, a poza tym on nie interesuje się Key, a Taemin? Serio?
- Ale skoro nie oni... To kto?
- Ahh... GD był z Onew. - Zaczął wyliczać na drugiej ręce. - Ty byłeś ze mną. Daesung był  zajęty kłótnią i z resztą oni ledwo co wrobili się w czasie i cały czas pracowali. A Seungri pracował za dwóch, ponieważ Taemin nie czuł się do końca dobrze.
- Został Taeyang.
- Do tego dążę. Jest najbardziej wiarygodny. Jest osobą, która nie panuje nad emocjami i łatwo ulega osobom takim jak Key. Poza tym pracowali razem, więc kto wie, co działo się w ich pracowni?
- Ten gnojek.. - Zaklął starszy.
- Na razie nic nie mów. Zostawmy to w spokoju, żeby nie robić problemu, przynajmniej na razie. Gdy skończy się promocja, wtedy będziemy działać. Zgoda?
- Aish niech ci będzie. Ale pod warunkiem, że będziemy działać razem.


- Pospiesz się! - Ojciec Onew biegał za nim od rana. Garnitur, fryzura, delikatny makijaż i na koniec perfumy. Wszystko było białe, wystrojone najbardziej, jak to było możliwe. Gości - pełna sala. Ledwo się pomieścili. W większości ważne osobistości, partnerzy biznesowi i tym podobne. Rodzin nie było, jak to zazwyczaj wygląda na normalnych weselach. Jedynie ojcowie i matka Jinkiego, na którą spoglądał cały czas, ponieważ widywał ją bardzo rzadko. Niecierpliwie czekał, aż do niego podejdzie. Wokół niego kręciło się mnóstwo nieznajomych ludzi. Jedni składali mu gratulacje, drudzy wręczali prezenty i po prostu odchodzili, inni zaś życzyli im owocnej pracy w dużej firmie (w wielu przypadkach proponowali swoją). Lider miał serdecznie dość całego wydarzenia. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymał.
- Mamo.. - Podszedł do kobiety przepychając się przez tłum i ze łzami w oczach przytulił ją z całej siły.


- Key? - Wszedł do środka nie wykonując gwałtownych ruchów. - Mam coś dla ciebie. - Wręczył przyjacielowi bukiet jego ulubionych kwiatów.
- Białe róże? - Zaciągnął się kuszącym zapachem roślin. - Czy nie są ładne? Zobacz. - Podsunął wiązankę pod sam nos Tabiego. - Podobają ci się?
- Są piękne. - Uśmiechnął się i wstał aby zapalić światło.
-Nie rób tego. - Zatrzymał go Kibum.
- Dlaczego?
- Moja twarz... On uderzył mnie kilka razy. Nie chcę, żeby ktokolwiek to widział.
- Co?! Trzeba to opatrzyć! Może wdać się zakażenie!
- Nic mi nie będzie.
- Keeeey...- Jęknął Tabi, ponieważ wiedział, że to zadziała na młodszego.
- Ale... Bądź delikatny.
- Oczywiście. - Zapalił światło i wyszedł po apteczkę.
 Usiadł przed przyjacielem i starannie oczyścił twarz młodszego z zaschniętej krwi. Delikatnie rozsmarował maść na ranach i zakleił plastrem.
- Twoje dłonie.. są takie subtelne. - Położył trzy palce na ręce starszego.
- Dziękuję. - Zaśmiał się i położył dłoń na głowie Key, który lekko się speszył. - W porządku? Nie musisz się mnie bać. - Pogłaskał Kibuma. - Spójrz mi w oczy. Nie bój się... - Młodszy posłuchał prośby. W sumie nie było aż tak strasznie. Ucieszył się, że robi postępy.

~~Chcę jak najszybciej wrócić~~ 

- Minho. - Szedł za nim już od drzwi. - Minho! Spójrz chociaż na mnie! 
- Nie będę patrzeć na kogoś takiego jak ty.
- Nadal jesteś zły?
- Nie. Po prostu mam okres.
- Nie naśmiewaj się ze mnie.
- A kto powiedział, że się śmieję? - Wyszedł do kuchni i nastawił wodę na herbatę. Taeyang oczywiście poszedł za nim.
- Daj już z tym spokój.
- To jest niewybaczalne. - Pokręcił głową. - Nie rozumiesz?
- Ale... Nie wiem, czy dobrze rozumiem... Czyli nigdy mi już nie wybaczysz?
- Nie wiem. Na razie się na to nie zapowiada.
- Minho!!! Choi Minho!!! - Zaczął wrzeszczeć.
- Zamknij się już!! - Odwarknął młodszy. - Denerwujesz mnie!!
- Minho. - Odwrócił go w swoją stronę. - Przestańmy. Wiem, że zrobiłem źle, ale... Proszę.. - Błagał gładząc delikatną szyję rapera.
- Nie wiem co boli mnie bardziej. - Odepchnął dłoń starszego od siebie. - To, że mnie zdradziłeś czy to, że zraniłeś mojego przyjaciela tak bardzo..
- Przepraszam. Za obydwa te czyny. I za to kim jestem. - Zwiesił głowę i zrozpaczony odszedł do pokoju szurając stopami po podłodze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz