wtorek, 2 kwietnia 2013
Yaoi. Yaoi everywhere.
Cześć Wam! Blog jak wiecie, został zakończony, ale obiecałam inną serię yaoi ^_^ Już pięć rozdziałów czeka na stronie by-eternal-stories.blogspot.com Oprócz tego one-shoty :> Zapraszam ^^
wtorek, 5 lutego 2013
30. Biegł ile sił.. / Skoczył.
- Daesung. Ile zamierzasz tak jeszcze siedzieć? - Zapytał ironicznie Taeyang wparowując do pokoju młodszego.
- Sam nie wiem... Jestem dziwny. Wcześniej racjonalnie tłumaczyłem jego odejście. A teraz... Czuję jakby miał zaraz wrócić. Jakby wyszedł na zakupy lub do znajomych i obiecał, że przyjdzie zanim się ściemni. To dziwne uczucie. Ja wciąż czekam z nadzieją, że zdoła wrócić z uśmiechem na twarzy. Taeyang? - Odniósł oczy. - Pamiętasz jego uśmiech? Bo ja... Nie. Ten szczery uśmiech.. Wspomnienia z nim związane wyparowały... Dlaczego?
- Widzisz Dae.. - Westchnął głęboko. - Ból i choroba na długi czas odebrały mu uśmiech. Dopiero teraz jesteśmy w stanie zauważyć, jak wiele znaczył dla nas Taemin. I w sumie mam podobnie... Nocą słyszę, jak wkrada się do naszego mieszkania starając się nikogo nie obudzić. Nad ranem zbiega wesoło do kuchni i szykuje śniadanie. Chwilę później przychodzą do niego T.O.P i Seungri, ale teraz... Jestem w stanie wyobrazić sobie ich rozczarowanie. Dzień po jego śmierci Tabi zapytał naszego maknae, "A gdzie jest Minnie?". Może tego nie widać, ale mi też go bardzo brakuje. Ale tak jak mówiłeś, jest teraz szczęśliwy. I musimy być szczęśliwi, bo on na nas patrzy. Obserwuje nas i czuwa nad nami. Więc musimy być silni.
- Taeyang... - Poprawił się na łóżku. - Ja nie muszę być silny. Nie muszę wychodzić z pokoju. - Podkulił nogi pod brodę. - Nie chcę.
- Nie zachowuj się jak dzieciak. No już. Idziemy. - Wstał i pociągnął młodszego za sobą.
- Puste miejsce przy stole, na którym zawsze siadał Taemin... Ja nadal go tam widzę. Widzę jak bawi się jedzeniem nie mogąc nic w siebie wmusić.
- Nie myśl o tym. Chodź.
Tabi otworzył oczy. Długi czas przyglądał się sufitowi, zanim odważył się wyjść z łóżka. "To tylko tydzień bez ciebie... Aż tak się ze sobą zżyliśmy?" Pomyślał. W końcu usiadł na łóżku i przebrał się w normalne ubrania. Zaczął nucić coś pod nosem zupełnie nieświadomy tego, że jest to ulubiona piosenka Taemina. Zszedł na dół i rozejrzał się dookoła. Policzył do siedmiu.
- Kogoś brakuje.. - Podszedł bliżej stołu.
- Wydaje ci się. - Mruknął zaspany GD.
- Zaraz... Jeden, dwa, trzy... - Jego mina zrzedła. - Zgadza się. Trójka członków SHINee.. - Minho spojrzał na niego rozgniewany. Taeyang widząc to od razu zaczął uspakajać młodszego.
- Pomimo, że też tęsknię, potrafię obie z tym poradzić. - Pisnął Key. - Wczoraj oglądałem nasz album z początków.. Spójrzcie. - Położył na środku grubą księgę wypełnioną masą zdjęć. - To moje ulubione. - Otworzył na jednej z środkowych stron. - Widzicie ten uśmiech? - Kąciki jego ust niepewnie wygięły się do góry.
- Młody... - Tabi poczuł irytujące szczypanie w oczy. Nie mógł się pogodzić z tą myślą, że jego przyjaciela już nie ma.
- Przestańcie już. - Burknął Minho i wyszedł z domu trzaskając za sobą drzwiami. Biegł długi czas. Noga za nogą jakby w idealnym rytmie po kolei przesuwały się do przodu. Płakał jak nigdy dotąd. W końcu się zatrzymał. Zabrakło mu tchu. Był już prawie na miejscu. Uniósł oczy ku górze. Pojawiło się rażące w oczy słońce.
- Więc się ze mnie śmiejesz? - Wydukał łamiącym się głosem i zaczął powoli iść na szczyt pagórka. - Teraz możesz się śmiać Minnie. Mam zamiar do ciebie dołączyć. - Niebo w jednej sekundzie zostało zakryte chmurami. - Nie burz się tak. Przecież wiesz, że bez ciebie mi za ciężko.. a poza tym kto pozwolił ci być taki samolubny, hę? Nie powiedziałem, że możesz odejść beze mnie. - Oparł się o drzewo zasysając kolejne wdechy powietrza. - Zmęczyłem się. Daj mi odsapnąć. - Zaczął padać leki deszcz. - Hah... Nadal pamiętasz, że lubię wziąć chłodny prysznic po ćwiczeniach? - Uśmiechnął się. - Już nie długo będziemy razem. - Niebo przedzieliło się na pół przez jasny piorun. - Nie gniewaj się. Ja po prostu nie mogę.. - Wyprostował się i przejechał palcami po wyrytym w drzewie sercu. - Nasza kłótnia... Żałuję jej. Żałuję również, że to ty musiałeś mnie przepraszać pierwszy. To ja powinienem to zrobić. - Na niebie ponownie ukazało się słońce. - Wiem co chcesz powiedzieć. "To nie prawda. To wszystko było przeze mnie". Ale między nami, to ja przesadziłem z tym unikaniem cię. Chodź ze mną. - Zaczął zmierzać w stronę przystanku autobusowego.
Pojechał nad zachodnie wybrzeże. Zajęło to sporo czasu. Zrobiło się już ciemno. Wysiadł z autobusu i podniósł wzrok. - Nasza gwiazda! - Krzyknął wskazując na niebo. - Taemin? Jesteś właśnie tam, prawda? - Zaśmiał się. - Chodź ze mną. - Powędrował do miejsca, gdzie stał ogromny zamek. Stanął na kraju wysokiego klifu. - Wspaniałe powietrze. - Rozejrzał się. - Key mnie zabije za to, że zginę w takich ubraniach. - Prześledził swoją sylwetkę. - Ale to nic. Ważne, że będę z tobą. - Chmury ponownie wypłynęły na granatowe sklepienie. Widać było tylko jedną, małą gwiazdkę świecącą najjaśniej ze wszystkich. - Nie bądź zły. Wiem, że robię źle, ale obiecałem sobie, że już nigdy cię nie opuszczę. - Zrobił krok w przód. Leciał...
- Minho? Minho!!! - Słabe ramiona diwy potrząsały przyjacielem.
- Co się stało? Nie zginąłem? - Ujrzał twarz przyjaciela. - No ładnie!!
- Co? Zginąłeś? Co ty wygadujesz? - Key spojrzał na niego jak na idiotę.
- To nie pamiętasz? Skoczyłem z klifu. Nie powiedzieli wam tego? Tak właściwie to kto mnie znalazł?
- Znalazł? Jaki znowu klif?! Dobrze się czujesz? - Przyłożył dłoń do czoła przyjaciela.
- Więc ja.. Co się stało? - Dał za wygraną.
- Spałeś..? - Odparł ironicznie Kibum. - Ty chyba na serio zbzikowałeś.. Dlaczego miałbyś umrzeć? Nie rozumiem cię..
- A Taemin?
- Co z nim?
- Żyje?
- A dlaczego miałby nie żyć? Wstawaj już lepiej, bo zaraz Onew skończy robić śniadanie.
- A co on tu robi? - Zdziwił się.
- Mieszka! Nie zadawaj mi już dziwnych pytań i rusz to swoje chude dupsko na dół! - Wyszedł poirytowany. - I nie rób ze mnie więcej idioty! - Trzasnął drzwiami.
- Od kiedy on jest taki niemiły..? - Zaczął się zastanawiać. - Ale skądś znam takiego Key.... Aish.. Czy on nie był taki zanim się przeprowadziliśmy? Zaraz zaraz. Który dzisiaj jest? - Spojrzał na wyświetlacz telefonu.
- Hyong. Idziesz? - Minnie wszedł do pokoju.
- Minnie!!! Ty żyjesz!!! - Rzucił się na szyję młodszego.
- Co ci się stało..? Czemu miałbym nie żyć?
- Po prostu Minnie.. Nie opuszczaj mnie nigdy dobrze?
- Hyong..
- Ah i jeszcze jedno. - Pogłaskał go po głowie. - Przepraszam Minnie.
- Sam nie wiem... Jestem dziwny. Wcześniej racjonalnie tłumaczyłem jego odejście. A teraz... Czuję jakby miał zaraz wrócić. Jakby wyszedł na zakupy lub do znajomych i obiecał, że przyjdzie zanim się ściemni. To dziwne uczucie. Ja wciąż czekam z nadzieją, że zdoła wrócić z uśmiechem na twarzy. Taeyang? - Odniósł oczy. - Pamiętasz jego uśmiech? Bo ja... Nie. Ten szczery uśmiech.. Wspomnienia z nim związane wyparowały... Dlaczego?
- Widzisz Dae.. - Westchnął głęboko. - Ból i choroba na długi czas odebrały mu uśmiech. Dopiero teraz jesteśmy w stanie zauważyć, jak wiele znaczył dla nas Taemin. I w sumie mam podobnie... Nocą słyszę, jak wkrada się do naszego mieszkania starając się nikogo nie obudzić. Nad ranem zbiega wesoło do kuchni i szykuje śniadanie. Chwilę później przychodzą do niego T.O.P i Seungri, ale teraz... Jestem w stanie wyobrazić sobie ich rozczarowanie. Dzień po jego śmierci Tabi zapytał naszego maknae, "A gdzie jest Minnie?". Może tego nie widać, ale mi też go bardzo brakuje. Ale tak jak mówiłeś, jest teraz szczęśliwy. I musimy być szczęśliwi, bo on na nas patrzy. Obserwuje nas i czuwa nad nami. Więc musimy być silni.
- Taeyang... - Poprawił się na łóżku. - Ja nie muszę być silny. Nie muszę wychodzić z pokoju. - Podkulił nogi pod brodę. - Nie chcę.
- Nie zachowuj się jak dzieciak. No już. Idziemy. - Wstał i pociągnął młodszego za sobą.
- Puste miejsce przy stole, na którym zawsze siadał Taemin... Ja nadal go tam widzę. Widzę jak bawi się jedzeniem nie mogąc nic w siebie wmusić.
- Nie myśl o tym. Chodź.
Tabi otworzył oczy. Długi czas przyglądał się sufitowi, zanim odważył się wyjść z łóżka. "To tylko tydzień bez ciebie... Aż tak się ze sobą zżyliśmy?" Pomyślał. W końcu usiadł na łóżku i przebrał się w normalne ubrania. Zaczął nucić coś pod nosem zupełnie nieświadomy tego, że jest to ulubiona piosenka Taemina. Zszedł na dół i rozejrzał się dookoła. Policzył do siedmiu.
- Kogoś brakuje.. - Podszedł bliżej stołu.
- Wydaje ci się. - Mruknął zaspany GD.
- Zaraz... Jeden, dwa, trzy... - Jego mina zrzedła. - Zgadza się. Trójka członków SHINee.. - Minho spojrzał na niego rozgniewany. Taeyang widząc to od razu zaczął uspakajać młodszego.
- Pomimo, że też tęsknię, potrafię obie z tym poradzić. - Pisnął Key. - Wczoraj oglądałem nasz album z początków.. Spójrzcie. - Położył na środku grubą księgę wypełnioną masą zdjęć. - To moje ulubione. - Otworzył na jednej z środkowych stron. - Widzicie ten uśmiech? - Kąciki jego ust niepewnie wygięły się do góry.
- Młody... - Tabi poczuł irytujące szczypanie w oczy. Nie mógł się pogodzić z tą myślą, że jego przyjaciela już nie ma.
- Przestańcie już. - Burknął Minho i wyszedł z domu trzaskając za sobą drzwiami. Biegł długi czas. Noga za nogą jakby w idealnym rytmie po kolei przesuwały się do przodu. Płakał jak nigdy dotąd. W końcu się zatrzymał. Zabrakło mu tchu. Był już prawie na miejscu. Uniósł oczy ku górze. Pojawiło się rażące w oczy słońce.
- Więc się ze mnie śmiejesz? - Wydukał łamiącym się głosem i zaczął powoli iść na szczyt pagórka. - Teraz możesz się śmiać Minnie. Mam zamiar do ciebie dołączyć. - Niebo w jednej sekundzie zostało zakryte chmurami. - Nie burz się tak. Przecież wiesz, że bez ciebie mi za ciężko.. a poza tym kto pozwolił ci być taki samolubny, hę? Nie powiedziałem, że możesz odejść beze mnie. - Oparł się o drzewo zasysając kolejne wdechy powietrza. - Zmęczyłem się. Daj mi odsapnąć. - Zaczął padać leki deszcz. - Hah... Nadal pamiętasz, że lubię wziąć chłodny prysznic po ćwiczeniach? - Uśmiechnął się. - Już nie długo będziemy razem. - Niebo przedzieliło się na pół przez jasny piorun. - Nie gniewaj się. Ja po prostu nie mogę.. - Wyprostował się i przejechał palcami po wyrytym w drzewie sercu. - Nasza kłótnia... Żałuję jej. Żałuję również, że to ty musiałeś mnie przepraszać pierwszy. To ja powinienem to zrobić. - Na niebie ponownie ukazało się słońce. - Wiem co chcesz powiedzieć. "To nie prawda. To wszystko było przeze mnie". Ale między nami, to ja przesadziłem z tym unikaniem cię. Chodź ze mną. - Zaczął zmierzać w stronę przystanku autobusowego.
Pojechał nad zachodnie wybrzeże. Zajęło to sporo czasu. Zrobiło się już ciemno. Wysiadł z autobusu i podniósł wzrok. - Nasza gwiazda! - Krzyknął wskazując na niebo. - Taemin? Jesteś właśnie tam, prawda? - Zaśmiał się. - Chodź ze mną. - Powędrował do miejsca, gdzie stał ogromny zamek. Stanął na kraju wysokiego klifu. - Wspaniałe powietrze. - Rozejrzał się. - Key mnie zabije za to, że zginę w takich ubraniach. - Prześledził swoją sylwetkę. - Ale to nic. Ważne, że będę z tobą. - Chmury ponownie wypłynęły na granatowe sklepienie. Widać było tylko jedną, małą gwiazdkę świecącą najjaśniej ze wszystkich. - Nie bądź zły. Wiem, że robię źle, ale obiecałem sobie, że już nigdy cię nie opuszczę. - Zrobił krok w przód. Leciał...
- Minho? Minho!!! - Słabe ramiona diwy potrząsały przyjacielem.
- Co się stało? Nie zginąłem? - Ujrzał twarz przyjaciela. - No ładnie!!
- Co? Zginąłeś? Co ty wygadujesz? - Key spojrzał na niego jak na idiotę.
- To nie pamiętasz? Skoczyłem z klifu. Nie powiedzieli wam tego? Tak właściwie to kto mnie znalazł?
- Znalazł? Jaki znowu klif?! Dobrze się czujesz? - Przyłożył dłoń do czoła przyjaciela.
- Więc ja.. Co się stało? - Dał za wygraną.
- Spałeś..? - Odparł ironicznie Kibum. - Ty chyba na serio zbzikowałeś.. Dlaczego miałbyś umrzeć? Nie rozumiem cię..
- A Taemin?
- Co z nim?
- Żyje?
- A dlaczego miałby nie żyć? Wstawaj już lepiej, bo zaraz Onew skończy robić śniadanie.
- A co on tu robi? - Zdziwił się.
- Mieszka! Nie zadawaj mi już dziwnych pytań i rusz to swoje chude dupsko na dół! - Wyszedł poirytowany. - I nie rób ze mnie więcej idioty! - Trzasnął drzwiami.
- Od kiedy on jest taki niemiły..? - Zaczął się zastanawiać. - Ale skądś znam takiego Key.... Aish.. Czy on nie był taki zanim się przeprowadziliśmy? Zaraz zaraz. Który dzisiaj jest? - Spojrzał na wyświetlacz telefonu.
- Hyong. Idziesz? - Minnie wszedł do pokoju.
- Minnie!!! Ty żyjesz!!! - Rzucił się na szyję młodszego.
- Co ci się stało..? Czemu miałbym nie żyć?
- Po prostu Minnie.. Nie opuszczaj mnie nigdy dobrze?
- Hyong..
- Ah i jeszcze jedno. - Pogłaskał go po głowie. - Przepraszam Minnie.
~Saranghaeyo~
KOOOOOONIEC!!! :D
Mam nadzieję, że się podobało ^^
Wiem wiem, jestem małym szatanem xD
Ale i tak Was kocham <3
Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną ?? :)
Możecie śledzić WSZYSTKIE moje poczynania tu:
OBIECUJĘ że jeszcze kiedyś napiszę dla Was yaoi ^^
I to z kim będziecie chcieli (ale raczej z zespołami z tego ficka będę unikać :( nie mam w zwyczaju się powtarzać ;/)
Na razie biorę się za związki mężczyzna - kobieta ^^
Wszystko jest na stronie podanej wyżej ^^
Jeśli będziecie ją followować będziecie wiedzieć o każdym projekcie ^^
Mam już plany na dwa następne opowiadania oprócz najnowszego :>
Ale nic wam nie zdradzę xD
Huh... i wiecie co?
KOOOCHAM WAS <3
I mam nadzieję, że wy mnie też ;)
W końcu ocaliłam Taemina xD
niedziela, 3 lutego 2013
29. W końcu nadszedł czas...
Na początku wyjaśnienie ;p
Jak już mówiłam nie mam żadnej urazy do Taemina (właściwie to kiedyś był moim ultimate biasem, ale już nie jest bo nie podoba mi się jego aktualny image i tak ogólnie się jakoś od niego odsunęłam)
A kolejna sprawa dotycząca Tabiego. No cóż... Długo zastanawiałam się jak to wyjaśnić. Jakiś czas temu straciłam babcię. Wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego zupełnie niespodziewanie. Jako że T.O.P był przyjacielem Teamina i w końcu żyli ze sobą w jednym domu, czuł do niego specyficzne przywiązanie. Ja też będąc w ciężkim szoku długo stałam przytulona do mamy (zazwyczaj zachowuję dystans do rodziców) a akurat tak wyszło, że GD jako ten najbardziej opanowany wybiegł za T.O.P aby przekazać mu list. Tabi nie mógł wytrzymać buzującej w nim zawiści. Potrzebował ciepła i wsparcia, żeby szybciej dojść do siebie. No bo w końcu... Wyobraźcie sobie, że wasz najlepszy przyjaciel umiera biorąc pod uwagę fakt, że wiedział kiedy mniej więcej umrze i mimo to nic wam nie powiedział. Mam nadzieję, że pomogłam w zrozumieniu mojego tajemniczego musku ;p
A teraz do rzeczy xD
- Wszystko załatwiłeś? - Onew wstał widząc przyjaciela wychodzącego zza drzwi zakładu pogrzebowego.
- Nie musisz się o nic martwić. - Smok uśmiechnął się do niego ciepło. - Ciało Taemina jest przechowywane w chłodni. Nic nie powinno się stać. Niedługo zostanie zabalsamowany. Wtedy będziemy mogli porządnie się z nim pożegnać.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.. - Skierowali się w stronę auta stojącego na małym parkingu.
- Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. W takiej sprawie, to oczywiste, że ci pomogę. Nie chcę, żebyś musiał dodatkowo cierpieć.
- Hyong... Ty nadal mnie kochasz, prawda? - Zmartwił się. - To uczucie nie wygaśnie? - GD zaśmiał się cicho.
- A czy powinno wygasać? - Odpiął guziki czarnej marynarki i usiadł za kierownicą. Onew nie był pewien, co powinien odpowiedzieć. Powinno wygasać czy zostać?
-Wiesz hyong.. Zarówno dla ciebie i dla mnie byłoby najlepiej, żeby to uczucie znikło.
- Żeby znikło nie mógłbym się z tobą nawet przyjaźnić. A chyba nie o to chodzi?
- No...
- Po prostu zróbmy tak.. Ty i ja będziemy udawać, że to co było między nami przed ślubem nigdy nie miało miejsca. Zwłaszcza pocałunek. - Ruszył. - Potraktujmy to jak sytuację, kiedy dwójka przyjaciół darzy siebie uczuciem ale obydwoje boją się wyznać co czują ponieważ obawiają się reakcji drugiego. Tak jakbyśmy nigdy nic o tym nie wiedzieli. I staraj się do nas nie przychodzić tak często. To strasznie irytujące. - Jinki spojrzał przerażony w stronę smoka.
- Nie jesteś taki. - Mruknął niepewnie. - Przestań być niemiły, bo to do ciebie nie pasuje. Znam cię hyong. Znam cię nawet za dobrze więc nie rób tak.
- A może tylko ci się wydaje, że mnie znasz? Może to tylko złudzenie? - Zatrzymał auto. - Nie myśl o mnie. Szczerze wolałbym, żebyś zaczął mnie nienawidzić.
Na samym początku chcę przeprosić za to, że odpisuję dopiero teraz. Wiem, że ostatnio nie dogadywaliśmy się ze sobą zbyt dobrze. Przeszłość i nienawiść zapanowały zarówno nad Tobą jak i nade mną. Ale dzisiaj... Ta przeszłość nie wydaje się być taka zła.
Wiesz..? Czuję się coraz gorzej. Może nikt tego nie zauważa, ale powoli zaczynam znikać. Mówię bardzo mało, jem jeszcze mniej... Całą uwagę starałem się skupić na Daesungu. W tym miejscu powinienem Cię serdecznie przeprosić. Zapomniałem o starym przyjacielu, który niegdyś znaczył dla mnie tak wiele.. Tej nocy patrząc w księżyc zastanawiam się co by się stało, gdyby szef nie zarządził o Naszej wyprowadzce. Chyba nadal nie przepadalibyśmy za sobą. Jak myślisz..?
Pamiętasz, jak pierwszy raz się spotkaliśmy? Z mojej perspektywy wydawałeś się być gigantem. Od razu zacząłem się zastanawiać, ile możesz mieć wzrostu. Zaprowadzono Nas do dormu. Wybrałeś pokój naprzeciwko mnie. Do dzisiaj się zastanawiam, czy zrobiłeś to specjalnie? Codziennie rano ciekawy zerkałem za Twoje drzwi. Na zewnątrz unosił się zapach Twoich perfum. Bardzo lubiłem ten zapach. Później zauważyłem, że nosimy podobne ubrania. Raz nawet zdarzyło Nam się ubrać takie same koszulki. Pamiętasz? Coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy. Dużo się uśmiechaliśmy, a mimo to... szczerze mówiąc nie mogę sobie przypomnieć twojej uśmiechniętej twarzy. Powinieneś uśmiechać się więcej! Zapamiętaj, że ilekroć się uśmiechniesz, ja będę szczęśliwszy prawdopodobnie już po drugiej stronie. Spójrz na niebo właśnie teraz. Co widzisz? Czy świeci słońce? Dawniej wspólnie obserwowaliśmy niebo. Pamiętasz..? A nasze wspólne gwiazdy? Gdy wyjrzę za okno, jestem w stanie je odnaleźć. Niesamowite, co nie? To chyba znak, że.. Nie, nie powinienem tego pisać, przecież miałem się pożegnać! :)
Nie mogłem powiedzieć ci wcześniej "do widzenia". Przepraszam, że robię to w ten sposób, ale sam rozumiesz... inaczej nie da rady. Na koniec chcę tylko powiedzieć, że nadal bardzo cię kocham i tęsknię. Nie jestem pewien czy to dobrze... Prawdopodobnie uświadomiłem to sobie decydowanie za późno. Wspominaj mnie miło. I jeśli możesz... Nie mów Daesungowi o tej części listu. Chyba tak będzie lepiej. Przepraszam, że odchodzę tak nagle.
Żyjmy marzeniami, a będziemy szczęśliwi."
Minho ponownie zerknął na kaligraficzne pismo. Po raz kolejny przeczytał na cytat kończący list. "Żyjmy marzeniami, a będziemy szczęśliwi... Taemin uwielbiał ten cytat." pomyślał. Nie mógł w to uwierzyć. Zerknął na zieloną kopertę.
- Żabol... To ty mnie tak nazwałeś. - Powiedział sam do siebie ścierając kolejne łzy. Wyprostował nogi i oparł się o ścianę. Błądził wzrokiem po całym pokoju. Zerkał to na niebo, to na drzwi kończąc wędrówkę na kartce wymiętolonego przez niego papieru. Poplamioną od łez Taemina i Minho. Położył ją obok siebie i wstał. Rozejrzał się dookoła, jakby chciał się upewnić, czy to na pewno nie sen. Wyszedł.
- Jesteś. - Spojrzał przed siebie.
- Czego chcesz? - Choi poczuł gniew.
- Minho.. - Taeyang wepchnął młodszego z powrotem do pokoju. - Nadal ci nie przeszło.
- Nie jestem w humorze na rozmowę z tobą. - Sapnął i wlepił wzrok w czubki swoich stóp.
- Jest mi strasznie przykro. - Usiadł na łóżku w zgarbionej pozycji. - Taemin... Bardzo go lubiłem. Był niezwykle sympatyczną osobą..
- Komu to mówisz... - Broda Minho znów się zatrzęsła. Niedługo później ponownie ogarnęła go rozpacz. - Był... I nadal będzie osobą, która najbardziej się do mnie zbliżyła. Pomimo kłótni on nadal.... - Zadrżał. - Dlaczego nie mogłem być dla niego dobry?!!! - Wrzasnął i spojrzał na Taeyanga oczekując odpowiedzi.
- Uspokój się. - Wstał i objął młodszego, który o dziwo nie stawiał oporu. - Minho... Mój mały Minho.. - Szeptał mu prosto do ucha. - Po prostu zamknij oczy i głęboko oddychaj. Ja się zajmę resztą. - Pogłaskał go po głowie.
- Dziękuję hyong. - Pociągnął nosem ukrywając twarz w ramionach przyjaciela.
- Co do ciebie napisał? - GD dogonił Tabiego idącego tuż za trumną z bukietem białych róż w dłoni.
- Nie mam odwagi, żeby przeczytać ten list... A ty?
- Głównie dziękował i przepraszał... Był z niego bardzo skromny chłopak. Do samego końca. - Daesung spojrzał w stronę rozmawiającej dwójki.
- Mam nadzieję, że będzie szczęśliwy po drugiej stronie. - Wtrącił się do rozmowy i uśmiechnął się lekko. - Jego cierpienia zostały przerwane. Teraz może spokojnie spać. Wierzę w to, że jest szczęśliwy. - Westchnął zatrzymując łzy za szklaną powłoką. T.O.P i smok spojrzeli po sobie.
- Z jednej strony masz rację.. Ale wolałbym, żeby Taemin żył. - Odparł z lekka wzburzony Tabi.
- Żył i cierpiał? - Kontynuował dyskusję Dae.
- Możecie się do cholery zamknąć? To jest pogrzeb, a nie kafejka. - Zwrócił starszym uwagę Minho. Trójka zerknęła na niego z niedowierzaniem.
- Czy coś się stało? - GD podszedł bliżej młodszego i położył dłoń na jego ramieniu
- Zostaw mnie. - Choi strącił rękę smoka i przyspieszył kroku. Po kilku minutach cały orszak się zatrzymał. Na miejscu już czekały tysiące zrozpaczonych fanów. Taeyang podszedł do Minho. Dragon od razu zauważył, że coś między nimi jest nie tak. Tabi i Jonghyun stali obok siebie. Zaraz obok był Key. Fani nawet nie robili zdjęć. Była tylko jedna telewizja emitująca pogrzeb na żywo. Na więcej nikt się nie zgodził. Ksiądz odczytał kilka słów z małej książki. W końcu nadszedł czas... Do otwartej trumny jako pierwszy podszedł Daesung. Dotknął zamrożonego polika maknae. Łagodne i spokojne rysy twarzy sprawiały, że Dae był wyrozumiały.
- Chciałeś przerwać ten ból, prawda? - Wszyscy spojrzeli na blondyna. - Dobrze. Myślałeś tylko o sobie. To dobrze. Mam nadzieję, że będziesz spał wygodnie. Słodkich sów Minnie. - Pocałował przyjaciela w czoło tak, jakby żegnał się z nim na dobranoc. Szef SM uważnie przyglądał się całej sytuacji. Ale nie miał zamiaru nic z tym robić. Wszyscy mogą pożegnać przyjaciela.
- Taeminnnie.. - Minho zadrżał. Jego żabie oczy podpuchły. Taeyang objął go.
- Pamiętaj, co ci mówiłem. - Wyszeptał.
- Taemin! - Rzucił się na kolana lądując na miękkiej trawie. - To nie może być prawda. - Oparł głowę o kant drewnianej skrzyni. - Jak... Jak możesz tak pięknie wyglądać w takiej sytuacji? - Mruknął. - Taemin... Skoro ty miałeś prośbę, to ja też ją mam... Oglądaj nasze ulubione niebo z zachwytem. - Wstał. - I przyjrzyj mi się dobrze. Uśmiecham się do ciebie po raz ostatni. - Z trudem wygiął kąciki ust do góry. Pokazał dwa rzędy perłowych zębów układających się w krzywy uśmiech. - Żegnaj. - Odszedł na bok. Taeyang ukrywając to przed szefami, złapał Choi za rękę i mocno ścisnął. Później podeszła cała reszta. Wszyscy płakali. Jonghyun zaczął nucić. Zaraz później z jego ust wypłynęła muzyka. Żegnał się w ten sposób z przyjacielem, wypowiadając słowa, które układały się w dźwięk ulubionej melodii Minnie.
Sylwetka maknae została zakryta wiekiem. Niedługo później puścili go pod ziemię. Fani zaczęli krzyczeć.
- Taemin! Best dancer! Best singer! Forever live in our mind! - Krzyczeli po angielsku, ponieważ wielu z nich specjalnie przyjechało z zagranicy. Machali świeczkami, które symbolizowały wolność. - Taemin! Like a butterfly! You are free right now! - Dopowiedzieli zgodnym chórem..
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
Minął miesiąc. Drzewa zieleniły się świeżymi i soczystymi kolorami. Rozpoczęły się prace nad kolejnymi albumami. Czas uciekał jak nigdy. Onew mimo małżeństwa, nie spędzał wiele czasu ze swoją żoną. Wolne chwile wolał poświęcać GD. Pogodził się z faktem, że nie mogą być razem. Właściwie to przestało mu to przeszkadzać. Postanowił nie żałować już niczego. Taeyang i Minho pogodzili się ze sobą. Key wciąż nie może zapomnieć o strasznym wydarzeniu, ale T.O.P daje mu dużo siły. Jonghyun nadal trzyma dystans do Seungri, ale zaczął być dla niego milszy. Daesung siedzi samotnie po kilka godzin zamknięty w swoim pokoju. Nie dopuszcza do siebie ludzi. Nie je, nie pije, nie odzywa się do nikogo. Wytwórnia chce go wyrzucić z zespołu lub wysłać do wojska. Członkowie Big Bang martwią się o przyjaciela. W szczególności Taeyang.
______________________________________________
To Be Continued :)
Boshe TT^TT Popłakałam się jak to pisałam ;__;
Tak bardzo saaaaad :<
Jak już mówiłam nie mam żadnej urazy do Taemina (właściwie to kiedyś był moim ultimate biasem, ale już nie jest bo nie podoba mi się jego aktualny image i tak ogólnie się jakoś od niego odsunęłam)
A kolejna sprawa dotycząca Tabiego. No cóż... Długo zastanawiałam się jak to wyjaśnić. Jakiś czas temu straciłam babcię. Wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego zupełnie niespodziewanie. Jako że T.O.P był przyjacielem Teamina i w końcu żyli ze sobą w jednym domu, czuł do niego specyficzne przywiązanie. Ja też będąc w ciężkim szoku długo stałam przytulona do mamy (zazwyczaj zachowuję dystans do rodziców) a akurat tak wyszło, że GD jako ten najbardziej opanowany wybiegł za T.O.P aby przekazać mu list. Tabi nie mógł wytrzymać buzującej w nim zawiści. Potrzebował ciepła i wsparcia, żeby szybciej dojść do siebie. No bo w końcu... Wyobraźcie sobie, że wasz najlepszy przyjaciel umiera biorąc pod uwagę fakt, że wiedział kiedy mniej więcej umrze i mimo to nic wam nie powiedział. Mam nadzieję, że pomogłam w zrozumieniu mojego tajemniczego musku ;p
A teraz do rzeczy xD
- Wszystko załatwiłeś? - Onew wstał widząc przyjaciela wychodzącego zza drzwi zakładu pogrzebowego.
- Nie musisz się o nic martwić. - Smok uśmiechnął się do niego ciepło. - Ciało Taemina jest przechowywane w chłodni. Nic nie powinno się stać. Niedługo zostanie zabalsamowany. Wtedy będziemy mogli porządnie się z nim pożegnać.
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.. - Skierowali się w stronę auta stojącego na małym parkingu.
- Przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. W takiej sprawie, to oczywiste, że ci pomogę. Nie chcę, żebyś musiał dodatkowo cierpieć.
- Hyong... Ty nadal mnie kochasz, prawda? - Zmartwił się. - To uczucie nie wygaśnie? - GD zaśmiał się cicho.
- A czy powinno wygasać? - Odpiął guziki czarnej marynarki i usiadł za kierownicą. Onew nie był pewien, co powinien odpowiedzieć. Powinno wygasać czy zostać?
-Wiesz hyong.. Zarówno dla ciebie i dla mnie byłoby najlepiej, żeby to uczucie znikło.
- Żeby znikło nie mógłbym się z tobą nawet przyjaźnić. A chyba nie o to chodzi?
- No...
- Po prostu zróbmy tak.. Ty i ja będziemy udawać, że to co było między nami przed ślubem nigdy nie miało miejsca. Zwłaszcza pocałunek. - Ruszył. - Potraktujmy to jak sytuację, kiedy dwójka przyjaciół darzy siebie uczuciem ale obydwoje boją się wyznać co czują ponieważ obawiają się reakcji drugiego. Tak jakbyśmy nigdy nic o tym nie wiedzieli. I staraj się do nas nie przychodzić tak często. To strasznie irytujące. - Jinki spojrzał przerażony w stronę smoka.
- Nie jesteś taki. - Mruknął niepewnie. - Przestań być niemiły, bo to do ciebie nie pasuje. Znam cię hyong. Znam cię nawet za dobrze więc nie rób tak.
- A może tylko ci się wydaje, że mnie znasz? Może to tylko złudzenie? - Zatrzymał auto. - Nie myśl o mnie. Szczerze wolałbym, żebyś zaczął mnie nienawidzić.
01.02.2013r.
Drogi Minho.
Wiesz..? Czuję się coraz gorzej. Może nikt tego nie zauważa, ale powoli zaczynam znikać. Mówię bardzo mało, jem jeszcze mniej... Całą uwagę starałem się skupić na Daesungu. W tym miejscu powinienem Cię serdecznie przeprosić. Zapomniałem o starym przyjacielu, który niegdyś znaczył dla mnie tak wiele.. Tej nocy patrząc w księżyc zastanawiam się co by się stało, gdyby szef nie zarządził o Naszej wyprowadzce. Chyba nadal nie przepadalibyśmy za sobą. Jak myślisz..?
Pamiętasz, jak pierwszy raz się spotkaliśmy? Z mojej perspektywy wydawałeś się być gigantem. Od razu zacząłem się zastanawiać, ile możesz mieć wzrostu. Zaprowadzono Nas do dormu. Wybrałeś pokój naprzeciwko mnie. Do dzisiaj się zastanawiam, czy zrobiłeś to specjalnie? Codziennie rano ciekawy zerkałem za Twoje drzwi. Na zewnątrz unosił się zapach Twoich perfum. Bardzo lubiłem ten zapach. Później zauważyłem, że nosimy podobne ubrania. Raz nawet zdarzyło Nam się ubrać takie same koszulki. Pamiętasz? Coraz bardziej się do siebie zbliżaliśmy. Dużo się uśmiechaliśmy, a mimo to... szczerze mówiąc nie mogę sobie przypomnieć twojej uśmiechniętej twarzy. Powinieneś uśmiechać się więcej! Zapamiętaj, że ilekroć się uśmiechniesz, ja będę szczęśliwszy prawdopodobnie już po drugiej stronie. Spójrz na niebo właśnie teraz. Co widzisz? Czy świeci słońce? Dawniej wspólnie obserwowaliśmy niebo. Pamiętasz..? A nasze wspólne gwiazdy? Gdy wyjrzę za okno, jestem w stanie je odnaleźć. Niesamowite, co nie? To chyba znak, że.. Nie, nie powinienem tego pisać, przecież miałem się pożegnać! :)
Nie mogłem powiedzieć ci wcześniej "do widzenia". Przepraszam, że robię to w ten sposób, ale sam rozumiesz... inaczej nie da rady. Na koniec chcę tylko powiedzieć, że nadal bardzo cię kocham i tęsknię. Nie jestem pewien czy to dobrze... Prawdopodobnie uświadomiłem to sobie decydowanie za późno. Wspominaj mnie miło. I jeśli możesz... Nie mów Daesungowi o tej części listu. Chyba tak będzie lepiej. Przepraszam, że odchodzę tak nagle.
Żyjmy marzeniami, a będziemy szczęśliwi."
Minho ponownie zerknął na kaligraficzne pismo. Po raz kolejny przeczytał na cytat kończący list. "Żyjmy marzeniami, a będziemy szczęśliwi... Taemin uwielbiał ten cytat." pomyślał. Nie mógł w to uwierzyć. Zerknął na zieloną kopertę.
- Żabol... To ty mnie tak nazwałeś. - Powiedział sam do siebie ścierając kolejne łzy. Wyprostował nogi i oparł się o ścianę. Błądził wzrokiem po całym pokoju. Zerkał to na niebo, to na drzwi kończąc wędrówkę na kartce wymiętolonego przez niego papieru. Poplamioną od łez Taemina i Minho. Położył ją obok siebie i wstał. Rozejrzał się dookoła, jakby chciał się upewnić, czy to na pewno nie sen. Wyszedł.
- Jesteś. - Spojrzał przed siebie.
- Czego chcesz? - Choi poczuł gniew.
- Minho.. - Taeyang wepchnął młodszego z powrotem do pokoju. - Nadal ci nie przeszło.
- Nie jestem w humorze na rozmowę z tobą. - Sapnął i wlepił wzrok w czubki swoich stóp.
- Jest mi strasznie przykro. - Usiadł na łóżku w zgarbionej pozycji. - Taemin... Bardzo go lubiłem. Był niezwykle sympatyczną osobą..
- Komu to mówisz... - Broda Minho znów się zatrzęsła. Niedługo później ponownie ogarnęła go rozpacz. - Był... I nadal będzie osobą, która najbardziej się do mnie zbliżyła. Pomimo kłótni on nadal.... - Zadrżał. - Dlaczego nie mogłem być dla niego dobry?!!! - Wrzasnął i spojrzał na Taeyanga oczekując odpowiedzi.
- Uspokój się. - Wstał i objął młodszego, który o dziwo nie stawiał oporu. - Minho... Mój mały Minho.. - Szeptał mu prosto do ucha. - Po prostu zamknij oczy i głęboko oddychaj. Ja się zajmę resztą. - Pogłaskał go po głowie.
- Dziękuję hyong. - Pociągnął nosem ukrywając twarz w ramionach przyjaciela.
- Co do ciebie napisał? - GD dogonił Tabiego idącego tuż za trumną z bukietem białych róż w dłoni.
- Nie mam odwagi, żeby przeczytać ten list... A ty?
- Głównie dziękował i przepraszał... Był z niego bardzo skromny chłopak. Do samego końca. - Daesung spojrzał w stronę rozmawiającej dwójki.
- Mam nadzieję, że będzie szczęśliwy po drugiej stronie. - Wtrącił się do rozmowy i uśmiechnął się lekko. - Jego cierpienia zostały przerwane. Teraz może spokojnie spać. Wierzę w to, że jest szczęśliwy. - Westchnął zatrzymując łzy za szklaną powłoką. T.O.P i smok spojrzeli po sobie.
- Z jednej strony masz rację.. Ale wolałbym, żeby Taemin żył. - Odparł z lekka wzburzony Tabi.
- Żył i cierpiał? - Kontynuował dyskusję Dae.
- Możecie się do cholery zamknąć? To jest pogrzeb, a nie kafejka. - Zwrócił starszym uwagę Minho. Trójka zerknęła na niego z niedowierzaniem.
- Czy coś się stało? - GD podszedł bliżej młodszego i położył dłoń na jego ramieniu
- Zostaw mnie. - Choi strącił rękę smoka i przyspieszył kroku. Po kilku minutach cały orszak się zatrzymał. Na miejscu już czekały tysiące zrozpaczonych fanów. Taeyang podszedł do Minho. Dragon od razu zauważył, że coś między nimi jest nie tak. Tabi i Jonghyun stali obok siebie. Zaraz obok był Key. Fani nawet nie robili zdjęć. Była tylko jedna telewizja emitująca pogrzeb na żywo. Na więcej nikt się nie zgodził. Ksiądz odczytał kilka słów z małej książki. W końcu nadszedł czas... Do otwartej trumny jako pierwszy podszedł Daesung. Dotknął zamrożonego polika maknae. Łagodne i spokojne rysy twarzy sprawiały, że Dae był wyrozumiały.
- Chciałeś przerwać ten ból, prawda? - Wszyscy spojrzeli na blondyna. - Dobrze. Myślałeś tylko o sobie. To dobrze. Mam nadzieję, że będziesz spał wygodnie. Słodkich sów Minnie. - Pocałował przyjaciela w czoło tak, jakby żegnał się z nim na dobranoc. Szef SM uważnie przyglądał się całej sytuacji. Ale nie miał zamiaru nic z tym robić. Wszyscy mogą pożegnać przyjaciela.
- Taeminnnie.. - Minho zadrżał. Jego żabie oczy podpuchły. Taeyang objął go.
- Pamiętaj, co ci mówiłem. - Wyszeptał.
- Taemin! - Rzucił się na kolana lądując na miękkiej trawie. - To nie może być prawda. - Oparł głowę o kant drewnianej skrzyni. - Jak... Jak możesz tak pięknie wyglądać w takiej sytuacji? - Mruknął. - Taemin... Skoro ty miałeś prośbę, to ja też ją mam... Oglądaj nasze ulubione niebo z zachwytem. - Wstał. - I przyjrzyj mi się dobrze. Uśmiecham się do ciebie po raz ostatni. - Z trudem wygiął kąciki ust do góry. Pokazał dwa rzędy perłowych zębów układających się w krzywy uśmiech. - Żegnaj. - Odszedł na bok. Taeyang ukrywając to przed szefami, złapał Choi za rękę i mocno ścisnął. Później podeszła cała reszta. Wszyscy płakali. Jonghyun zaczął nucić. Zaraz później z jego ust wypłynęła muzyka. Żegnał się w ten sposób z przyjacielem, wypowiadając słowa, które układały się w dźwięk ulubionej melodii Minnie.
Sylwetka maknae została zakryta wiekiem. Niedługo później puścili go pod ziemię. Fani zaczęli krzyczeć.
- Taemin! Best dancer! Best singer! Forever live in our mind! - Krzyczeli po angielsku, ponieważ wielu z nich specjalnie przyjechało z zagranicy. Machali świeczkami, które symbolizowały wolność. - Taemin! Like a butterfly! You are free right now! - Dopowiedzieli zgodnym chórem..
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
~~
Minął miesiąc. Drzewa zieleniły się świeżymi i soczystymi kolorami. Rozpoczęły się prace nad kolejnymi albumami. Czas uciekał jak nigdy. Onew mimo małżeństwa, nie spędzał wiele czasu ze swoją żoną. Wolne chwile wolał poświęcać GD. Pogodził się z faktem, że nie mogą być razem. Właściwie to przestało mu to przeszkadzać. Postanowił nie żałować już niczego. Taeyang i Minho pogodzili się ze sobą. Key wciąż nie może zapomnieć o strasznym wydarzeniu, ale T.O.P daje mu dużo siły. Jonghyun nadal trzyma dystans do Seungri, ale zaczął być dla niego milszy. Daesung siedzi samotnie po kilka godzin zamknięty w swoim pokoju. Nie dopuszcza do siebie ludzi. Nie je, nie pije, nie odzywa się do nikogo. Wytwórnia chce go wyrzucić z zespołu lub wysłać do wojska. Członkowie Big Bang martwią się o przyjaciela. W szczególności Taeyang.
______________________________________________
To Be Continued :)
Boshe TT^TT Popłakałam się jak to pisałam ;__;
Tak bardzo saaaaad :<
czwartek, 31 stycznia 2013
28. Nie zdążyliśmy na czas.
Tak to już czasem bywa, że będąc skrzywdzonymi za wszelką cenę staramy się doszukać winowajcy. Tym razem nie było inaczej. Minnie czuł się coraz gorzej, nocami nie mógł spać. Spoglądał w gwiazdy z nadzieją, że zostanie zapamiętany przez bliskie mu osoby. Że jego rodzice nie będą cierpieć aż tak. Choć wiedział, że mogą być smutni. Nie dowiedzieli się jako pierwsi o śmierci syna, którego pogrzeb odbył się znienacka. Odszedł bez pożegnania. Ale w sumie nie mógł się pożegnać. Jego przyjazd przykułby uwagę i narodziłyby się podejrzenia. Przeniósł wzrok na jaskrawy księżyc. Od kilku dni czekał na pełnię. Bardzo chciał ją zobaczyć, zanim odejdzie.
- Dlaczego mi to robisz? Z resztą nie tylko mi. Dlaczego NAM to robisz? - Odezwał się energicznym tonem. - Musiałeś wybrać mnie? Akurat mnie? Przez całe życie byłem dobry. Starałem się być uprzejmy, spełniać prośby najbliższych, dotrzymywać obietnic, dochowywać sekretów.. Więc dlaczego mnie tak brutalnie karzesz?! Czym ci zawiniłem?! Bawisz się mną!! To nieludzkie... Nieludzkie.. - Powtórzył udając swoje echo. - Zaczynam przez ciebie wariować. Ile dni mi zostało?!!!! - Wrzasnął. W jego oczach zakręciły się łzy. - Teraz muszę siedzieć sam z tą świadomością, że umrę. Jeśli choroba mnie nie wykończy, to zmęczenie ją wyręczy. Co powinienem zrobić? Jestem bezsilny... Daesung już zaczął coś podejrzewać. Często się do niego przytulam. Całuję przy każdej możliwej okazji.. - Westchnął. - Kiedy czuję na sobie współczujący wzrok Jonghyuna... - Zakrył usta dłonią. - Nigdy nie czułem się tak paskudnie. Odnoszę wrażenie, jakby żegnał się ze mną w każdej sekundzie. Jakby napawał mną wzrok... póki może. - Usiadł na łóżku i pozbył się niepotrzebnego płynu z oczu. - Więc powiedz.. co powinienem zrobić? - Ponownie podniósł wzrok i skupił uwagę na gwiazdach. - Chyba chcesz mi coś powiedzieć... Ponieważ czuję wewnętrzny niepokój. Coś jest nie tak. Czy chodzi o Daesunga..? Sam się nad tym zastanawiałem. Czy wszystko robię jak należy. Ale te pocałunki... nie są już takie. Dawniej smakowały inaczej. Jego usta były czymś, czego żądałem. Teraz to codzienność. Już nawet seks z nim mnie nie cieszy. Więc twierdzisz, że dobrze myślę? Że to nie to? Przecież.. Przecież byliśmy szczęśliwi. Więc czego ty tak właściwie chcesz? - Pokręcił głową i usiadł za biurkiem. - Nie chcę być sam. Może nawet jeśli teraz muszę znosić pustą przestrzeń w ciemności...Nie pozwól.. - Załkał. - ..abym był sam w ostatniej chwili, którą spędzę po tej stronie świata. - Doszło do niego, że na nienawiść jest już za późno... Skoro ma się z NIM spotkać już wkrótce, to dlaczego się z nim nie zaprzyjaźnić już teraz?
- To niezręczne, prawda? - Siedział obok T.O.P dopiero kilka chwil.
- Dziwnie się ostatnio zachowujesz. - Objął Key. - Coś jest nie tak?
- Ja po prostu... Chyba zacząłem zwracać na ciebie uwagę. Hyong.. czy to jest miłość? To właśnie to uczucie? Kiedy chcę być przy tobie jak najdłużej. Kiedy tłumaczę się niezręcznością, gdy czuję motylki w brzuchu podczas gdy ty łapiesz mnie za rękę? Czy teraz mogę szczerze powiedzieć, że cię kocham?
- Odpowiem pytaniem na pytanie. Czy mam prawo oceniać twoją miłość? Kochaj mnie tak, jak najpiękniej potrafisz. Kochaj mnie z całych sił. A ja ci się odwzajemnię.
- Hyong. - Spojrzał prosto w świecące oczy starszego.
- Nic nie mów.. - Uśmiechnął się lekko. - Ah.. Jeszcze jedno. Podczas pocałunku... nie zaciskaj warg tak mocno. - Przyssał się do ust zaskoczonego Kibuma. Młodszy za wszelką cenę starał się zastosować do wskazówek Tabiego, ale jego mięśnie spinały się na samą myśl o przyjacielu. T.O.P odchylił się lekko i delikatnie rozszerzył oczy tak, żeby móc dostrzec twarz rapera. - Poćwiczmy trochę. Będę cię całował tak długo, aż się nie rozluźnisz. - Wyszeptał.
- Ale.. - Nie zdążył wydusić z siebie całego zdania, kiedy Choi znów zabrał mu jego usta. Ale i tym razem nie mógł się powstrzymać. Kilka kolejnych prób również zakończyło się klęską. Trenowali jeszcze jakiś czas, aż nie doszło do skutku.
Minnie podniósł się zaspany. Po raz kolejny nie przespał całej nocy. Spojrzał za okno. Gwiazd już nie było. Wstał aby się przebrać. Zakręciło mu się w głowie. Upadł na łóżko.
- Taemin. Jedziemy do wytwórni. Pamiętasz? - Do pokoju wszedł Jonghyun.
- Jo... Jonghyun..?- Wypowiedział imię przyjaciela półprzytomnym głosem. Przerażone oczy skakały po suficie.
- Taemin co się stało?!! - Opętał go strach. Podbiegł do młodszego, który wyciągnął rękę w górę.
- Nie mogę się podnieść.. - Powiedział głosem pozbawionym jakiejkolwiek barwy.
- Ale jak to.. nie możesz.. - Stanął oniemiały naprzeciwko młodszego. - Może to po prostu skurcz! - Podbiegł i wyciągnął zastrzyki z kieszeni Minnie. - Zaraz będzie dobrze! - Wbił igłę w drobne ciało przyjaciela. - Trzymaj się Taemin. Słyszysz?!! - Odłożył strzykawkę i zaczął potrząsać maknae. Na policzkach Blinga pojawiły się pierwsze łzy. Widząc bezwładne ciało przechodziły go ciarki. - Nie możesz teraz odejść, rozumiesz? Nie możesz!!! Zadzwonię po pogotowie. Wytrzymaj!!
- Nie ma sensu dzwonić. I tak zaraz umrę. - Uśmiechnął się przez gorzki płacz. - Dziękuję, że jesteś przy mnie. To dla mnie wiele znaczy.
- Nie prawda!! Nie umrzesz!! Będziesz żył! Taemin. Nawet nie waż się tak mówić!! - Płakali razem. Jonghyun pośpiesznie chwycił za komórkę.
- Hyong... Ja również się boję. Boję się umrzeć. Boję się, że za kilka lat fani będą mówić : "Lee Taemin? A kto to taki?" Więc proszę, powstrzymaj ich przed tym. Wspominaj mnie miło. Wspominaj godzinę mojej śmierci jako dar, który przerywa moje cierpienie. W szufladzie są cztery koperty. Jeśli mogę cię poprosić o ostatnią przysługę... Możesz je porozsyłać?
Przyjechała karetka. Reszta chłopaków zastanawiała się o co chodzi. Wszyscy wbiegli na górę. W pokoju zastali JJonga klęczącego przy łóżku, trzymającego rękę bezwładnej sylwetki Temina.
- Co się stało?! - Daesung podbiegł do dwójki. - Taemin? - Złapał młodego za ramię. - Dlaczego... on jest taki chłodny? Źle się czuje? - Zwrócił się do Jonghyuna. Ten pokręcił przecząco głową powstrzymując kolejne fale łez ciskające w jego oczy. Podszedł lekarz. Przyłożył dwa palce do szyi najmłodszego. Jego mina od razu zrzedła.
- Bardzo mi przykro. Nie zdążyliśmy na czas.. - JJong ponownie pokręcił głową przygryzając przy tym wargi.
- To nie wasza wina. To on przestał walczyć. Wołałem go, ale nawet nie starał się otworzyć oczu.
- Taemin.. - Jęknął przerażony Dae. - Błagam powiedzcie mi, że to sen. Zwykły sen. Zaraz się obudzę i zobaczę jego roześmianą twarz... - Pozostała szóstka była w ciężkim szoku. Niczego nieświadomi chłopacy podeszli bliżej żeby móc upewnić się, że... Nawet nie chcieli o tym myśleć. Minho dostrzegł bladą twarz przyjaciela. Wyszedł bez słowa. Zamknął się w swoim pokoju. Patrzył w ścianę dobre kilka godzin. Zdążono wynieść ciało zmarłego z domu.
- Dlaczego nie mogłem być dla niego milszy? - Szepnął. - Dlaczego byłem tym złym? Jak mogłem się na niego gniewać za coś, czego nie zrobił?!!! Idiota ze mnie!! - Jego broda zatrzęsła się. Mocno zacisnął zęby. - Jakim chamem trzeba być?!! - Z całej siły uderzył w łóżko. - Mógłbym zginąć za niego. - Westchnął powstrzymując się od płaczu. - Minnie... chcesz powiedzieć, że nie pokażesz mi więcej swojego uśmiechu?
Zdyszany wybiegł przed dom. Nie wierzył w to, co przed chwilą zobaczył. Oczy Taemina.. w jego myślach wciąż były otwarte. Uśmiech nadal żywy, a ruchy tak ostrożne i naturalne..
- Dlaczego.. Dlaczego o tym nie wiedziałem?! - Wrzasnął. - Dlaczego nie mogłem być przy nim?! Czym zawinił?! Był taki niewinny i skromny.. - Czuł jak ciepłe krople spływają po jego twarzy. Zacisnął pięści.
- T.O.P! - Podszedł do niego GD. - Wszystko okej? Nie powinieneś tak tego przeżywać.
- Nie powinienem przeżywać?! Czy ty nie rozumiesz?!! Taemin nie żyje!!!
- Wiem..
- Wiedziałeś wcześniej, prawda? - Jego oddech stał się niespokojny. - Wiedziałeś!!! - Złapał smoka za kołnierz i lekko podniósł do góry. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Wycedził przez zęby.
- Nie jesteś sobą. Powinieneś się uspokoić Choi.
- Od kiedy tak do mnie mówisz? Zostaw ten łaskawy ton.. Nienawidzę cię. - Sapnął i skierował się w stronę lasu zostawiając zmartwionego G-Dragona w tyle.
- Wiedziałem, że tak będzie... - Mruknął sam do siebie. - To nie ja! - Krzyknął za Tabim. - On sam nie chciał, żeby wam mówić. - T.O.P odwrócił się.
- Wiedział, że umrze? - Jego dłoń mimowolnie zakryła usta, które zaczęły oddychać jeszcze niespokojniej. - To musiało być dla niego straszne...
- Nie spał kilka nocy.. Wciąż czuł ból, który się nasilał. Z każdym dniem było coraz gorzej.
- Hyong.. - Rzucił się w ramiona starszego.
- Kiedy ostatni raz powiedziałeś do mnie hyong? - Lekko się uśmiechnął chowając na moment grymas ze swojej twarzy.
- To nie czas na to. - Oparł czoło o obojczyk GD.
- Jonghyun mi to dał. - Wyciągnął niebieską kopertę z kieszeni swetra. - Powiedział, że Minnie to przygotował. Przeczytaj, gdy będziesz gotowy. Podejrzewam, że nie będzie tam wesołych wiadomości.
__________________________________________
Hohoh trochę mnie nie było ale to wina szkoły i braku weny >_< Jestem zadowolona z tego rozdziału. Mam nadzieję, że wybaczycie drobną przerwę ^^ Jak się podoba?
Nie bijcie mnie TT^TT Wiem, że źle poczyniłam ;__;
- Dlaczego mi to robisz? Z resztą nie tylko mi. Dlaczego NAM to robisz? - Odezwał się energicznym tonem. - Musiałeś wybrać mnie? Akurat mnie? Przez całe życie byłem dobry. Starałem się być uprzejmy, spełniać prośby najbliższych, dotrzymywać obietnic, dochowywać sekretów.. Więc dlaczego mnie tak brutalnie karzesz?! Czym ci zawiniłem?! Bawisz się mną!! To nieludzkie... Nieludzkie.. - Powtórzył udając swoje echo. - Zaczynam przez ciebie wariować. Ile dni mi zostało?!!!! - Wrzasnął. W jego oczach zakręciły się łzy. - Teraz muszę siedzieć sam z tą świadomością, że umrę. Jeśli choroba mnie nie wykończy, to zmęczenie ją wyręczy. Co powinienem zrobić? Jestem bezsilny... Daesung już zaczął coś podejrzewać. Często się do niego przytulam. Całuję przy każdej możliwej okazji.. - Westchnął. - Kiedy czuję na sobie współczujący wzrok Jonghyuna... - Zakrył usta dłonią. - Nigdy nie czułem się tak paskudnie. Odnoszę wrażenie, jakby żegnał się ze mną w każdej sekundzie. Jakby napawał mną wzrok... póki może. - Usiadł na łóżku i pozbył się niepotrzebnego płynu z oczu. - Więc powiedz.. co powinienem zrobić? - Ponownie podniósł wzrok i skupił uwagę na gwiazdach. - Chyba chcesz mi coś powiedzieć... Ponieważ czuję wewnętrzny niepokój. Coś jest nie tak. Czy chodzi o Daesunga..? Sam się nad tym zastanawiałem. Czy wszystko robię jak należy. Ale te pocałunki... nie są już takie. Dawniej smakowały inaczej. Jego usta były czymś, czego żądałem. Teraz to codzienność. Już nawet seks z nim mnie nie cieszy. Więc twierdzisz, że dobrze myślę? Że to nie to? Przecież.. Przecież byliśmy szczęśliwi. Więc czego ty tak właściwie chcesz? - Pokręcił głową i usiadł za biurkiem. - Nie chcę być sam. Może nawet jeśli teraz muszę znosić pustą przestrzeń w ciemności...Nie pozwól.. - Załkał. - ..abym był sam w ostatniej chwili, którą spędzę po tej stronie świata. - Doszło do niego, że na nienawiść jest już za późno... Skoro ma się z NIM spotkać już wkrótce, to dlaczego się z nim nie zaprzyjaźnić już teraz?
- To niezręczne, prawda? - Siedział obok T.O.P dopiero kilka chwil.
- Dziwnie się ostatnio zachowujesz. - Objął Key. - Coś jest nie tak?
- Ja po prostu... Chyba zacząłem zwracać na ciebie uwagę. Hyong.. czy to jest miłość? To właśnie to uczucie? Kiedy chcę być przy tobie jak najdłużej. Kiedy tłumaczę się niezręcznością, gdy czuję motylki w brzuchu podczas gdy ty łapiesz mnie za rękę? Czy teraz mogę szczerze powiedzieć, że cię kocham?
- Odpowiem pytaniem na pytanie. Czy mam prawo oceniać twoją miłość? Kochaj mnie tak, jak najpiękniej potrafisz. Kochaj mnie z całych sił. A ja ci się odwzajemnię.
- Hyong. - Spojrzał prosto w świecące oczy starszego.
- Nic nie mów.. - Uśmiechnął się lekko. - Ah.. Jeszcze jedno. Podczas pocałunku... nie zaciskaj warg tak mocno. - Przyssał się do ust zaskoczonego Kibuma. Młodszy za wszelką cenę starał się zastosować do wskazówek Tabiego, ale jego mięśnie spinały się na samą myśl o przyjacielu. T.O.P odchylił się lekko i delikatnie rozszerzył oczy tak, żeby móc dostrzec twarz rapera. - Poćwiczmy trochę. Będę cię całował tak długo, aż się nie rozluźnisz. - Wyszeptał.
- Ale.. - Nie zdążył wydusić z siebie całego zdania, kiedy Choi znów zabrał mu jego usta. Ale i tym razem nie mógł się powstrzymać. Kilka kolejnych prób również zakończyło się klęską. Trenowali jeszcze jakiś czas, aż nie doszło do skutku.
Minnie podniósł się zaspany. Po raz kolejny nie przespał całej nocy. Spojrzał za okno. Gwiazd już nie było. Wstał aby się przebrać. Zakręciło mu się w głowie. Upadł na łóżko.
- Taemin. Jedziemy do wytwórni. Pamiętasz? - Do pokoju wszedł Jonghyun.
- Jo... Jonghyun..?- Wypowiedział imię przyjaciela półprzytomnym głosem. Przerażone oczy skakały po suficie.
- Taemin co się stało?!! - Opętał go strach. Podbiegł do młodszego, który wyciągnął rękę w górę.
- Nie mogę się podnieść.. - Powiedział głosem pozbawionym jakiejkolwiek barwy.
- Ale jak to.. nie możesz.. - Stanął oniemiały naprzeciwko młodszego. - Może to po prostu skurcz! - Podbiegł i wyciągnął zastrzyki z kieszeni Minnie. - Zaraz będzie dobrze! - Wbił igłę w drobne ciało przyjaciela. - Trzymaj się Taemin. Słyszysz?!! - Odłożył strzykawkę i zaczął potrząsać maknae. Na policzkach Blinga pojawiły się pierwsze łzy. Widząc bezwładne ciało przechodziły go ciarki. - Nie możesz teraz odejść, rozumiesz? Nie możesz!!! Zadzwonię po pogotowie. Wytrzymaj!!
- Nie ma sensu dzwonić. I tak zaraz umrę. - Uśmiechnął się przez gorzki płacz. - Dziękuję, że jesteś przy mnie. To dla mnie wiele znaczy.
- Nie prawda!! Nie umrzesz!! Będziesz żył! Taemin. Nawet nie waż się tak mówić!! - Płakali razem. Jonghyun pośpiesznie chwycił za komórkę.
- Hyong... Ja również się boję. Boję się umrzeć. Boję się, że za kilka lat fani będą mówić : "Lee Taemin? A kto to taki?" Więc proszę, powstrzymaj ich przed tym. Wspominaj mnie miło. Wspominaj godzinę mojej śmierci jako dar, który przerywa moje cierpienie. W szufladzie są cztery koperty. Jeśli mogę cię poprosić o ostatnią przysługę... Możesz je porozsyłać?
Przyjechała karetka. Reszta chłopaków zastanawiała się o co chodzi. Wszyscy wbiegli na górę. W pokoju zastali JJonga klęczącego przy łóżku, trzymającego rękę bezwładnej sylwetki Temina.
- Co się stało?! - Daesung podbiegł do dwójki. - Taemin? - Złapał młodego za ramię. - Dlaczego... on jest taki chłodny? Źle się czuje? - Zwrócił się do Jonghyuna. Ten pokręcił przecząco głową powstrzymując kolejne fale łez ciskające w jego oczy. Podszedł lekarz. Przyłożył dwa palce do szyi najmłodszego. Jego mina od razu zrzedła.
- Bardzo mi przykro. Nie zdążyliśmy na czas.. - JJong ponownie pokręcił głową przygryzając przy tym wargi.
- To nie wasza wina. To on przestał walczyć. Wołałem go, ale nawet nie starał się otworzyć oczu.
- Taemin.. - Jęknął przerażony Dae. - Błagam powiedzcie mi, że to sen. Zwykły sen. Zaraz się obudzę i zobaczę jego roześmianą twarz... - Pozostała szóstka była w ciężkim szoku. Niczego nieświadomi chłopacy podeszli bliżej żeby móc upewnić się, że... Nawet nie chcieli o tym myśleć. Minho dostrzegł bladą twarz przyjaciela. Wyszedł bez słowa. Zamknął się w swoim pokoju. Patrzył w ścianę dobre kilka godzin. Zdążono wynieść ciało zmarłego z domu.
- Dlaczego nie mogłem być dla niego milszy? - Szepnął. - Dlaczego byłem tym złym? Jak mogłem się na niego gniewać za coś, czego nie zrobił?!!! Idiota ze mnie!! - Jego broda zatrzęsła się. Mocno zacisnął zęby. - Jakim chamem trzeba być?!! - Z całej siły uderzył w łóżko. - Mógłbym zginąć za niego. - Westchnął powstrzymując się od płaczu. - Minnie... chcesz powiedzieć, że nie pokażesz mi więcej swojego uśmiechu?
Zdyszany wybiegł przed dom. Nie wierzył w to, co przed chwilą zobaczył. Oczy Taemina.. w jego myślach wciąż były otwarte. Uśmiech nadal żywy, a ruchy tak ostrożne i naturalne..
- Dlaczego.. Dlaczego o tym nie wiedziałem?! - Wrzasnął. - Dlaczego nie mogłem być przy nim?! Czym zawinił?! Był taki niewinny i skromny.. - Czuł jak ciepłe krople spływają po jego twarzy. Zacisnął pięści.
- T.O.P! - Podszedł do niego GD. - Wszystko okej? Nie powinieneś tak tego przeżywać.
- Nie powinienem przeżywać?! Czy ty nie rozumiesz?!! Taemin nie żyje!!!
- Wiem..
- Wiedziałeś wcześniej, prawda? - Jego oddech stał się niespokojny. - Wiedziałeś!!! - Złapał smoka za kołnierz i lekko podniósł do góry. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Wycedził przez zęby.
- Nie jesteś sobą. Powinieneś się uspokoić Choi.
- Od kiedy tak do mnie mówisz? Zostaw ten łaskawy ton.. Nienawidzę cię. - Sapnął i skierował się w stronę lasu zostawiając zmartwionego G-Dragona w tyle.
- Wiedziałem, że tak będzie... - Mruknął sam do siebie. - To nie ja! - Krzyknął za Tabim. - On sam nie chciał, żeby wam mówić. - T.O.P odwrócił się.
- Wiedział, że umrze? - Jego dłoń mimowolnie zakryła usta, które zaczęły oddychać jeszcze niespokojniej. - To musiało być dla niego straszne...
- Nie spał kilka nocy.. Wciąż czuł ból, który się nasilał. Z każdym dniem było coraz gorzej.
- Hyong.. - Rzucił się w ramiona starszego.
- Kiedy ostatni raz powiedziałeś do mnie hyong? - Lekko się uśmiechnął chowając na moment grymas ze swojej twarzy.
- To nie czas na to. - Oparł czoło o obojczyk GD.
- Jonghyun mi to dał. - Wyciągnął niebieską kopertę z kieszeni swetra. - Powiedział, że Minnie to przygotował. Przeczytaj, gdy będziesz gotowy. Podejrzewam, że nie będzie tam wesołych wiadomości.
__________________________________________
Hohoh trochę mnie nie było ale to wina szkoły i braku weny >_< Jestem zadowolona z tego rozdziału. Mam nadzieję, że wybaczycie drobną przerwę ^^ Jak się podoba?
Nie bijcie mnie TT^TT Wiem, że źle poczyniłam ;__;
sobota, 26 stycznia 2013
27. Zawstydzasz mnie..
- Daesung hyong? Możemy porozmawiać? - Minnie owinięty ulubionym kocykiem wszedł do pokoju.
- Oczywiście. Siadaj. - Wskazał na miejsce naprzeciwko siebie. - Co cię trapi?
- No bo widzisz hyong... - Lekko schował twarz za rąbkiem koca. - Bo ja bym chciał w końcu tego spróbować. Z tobą hyong. - Spojrzał przyjacielowi prosto w oczy. - Czy możemy to zrobić?
- Przepraszam, ale... co masz na myśli?
- No... TO. - Zarumienił się. - Widzisz hyong... Mam pewne powody, dla których akurat dziś chcę..
- Nie wiem, czy się na to zgodzę. - Mruknął opierając brodę o splecione dłonie. - Dlaczego?
- Nie mogę ci powiedzieć..
- Czyli tak naprawdę nie ma powodu?
- Jest. Ale ja naprawdę nie mogę... Z resztą sam się w końcu przekonasz hyong.
- Taeminnie czy jesteś godny zaufania? - Zapytał niespodziewanie.
- Oczywiście hyong! Możesz mi zaufać!
- A ja? Wierzysz mi?
- Jak mógłbym ci nie wierzyć?
- Więc dlaczego nie chcesz powiedzieć? - Taemin ciężko westchnął.
- Skoro tak bardzo tego nie chcesz, możemy ze sobą zerwać i bez niczego zapomnieć o wszystkim.
- Aż tak bardzo ci na tym zależy? - Westchnął. Minnie pokiwał głową. - Niech ci będzie. Kiedy chcesz to zrobić?
- Teraz.
- Teraz?! - Powtórzył.
- Tak.
- Taemin... Ale nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nie masz nic pod kocykiem?
- Jesteś ostatnio jakiś zestresowany. Może powinniśmy gdzieś wyjść? - Zaproponował Key przyłączając się do robienia śniadania.
- Możemy. Proponujesz coś?
- Ja... Ehm... Może pójdziemy dziś na koncert smyczkowy?
- Koncert smyczkowy? Od kiedy interesują cię takie rzeczy? - Zaśmiał się Tabi.
- Nie... chodzi o to, że moja stara przyjaciółka tam będzie. Chciałbym ją zobaczyć. - Przyznał się i przyglądał się T.O.P oczekując jego reakcji.
- Okej. Możemy iść. A coś poza tym?
- Poza tym... Możemy iść na spacer. Myślę o pewnym zwyczajnym miejscu, aczkolwiek nocą może być zachwycające. Co o tym sądzisz?
- Zrobimy jak chcesz. - Uśmiechnął się.
- GD hyong. Dlaczego wyglądasz dziś tak kiepsko? - Zainteresował się Seungri.
- Wyglądam kiepsko? - Udawał zasmuconego. - Myślałem, że wyglądam w porządku. To chyba te nowe spodnie.. - Mruknął.
- Nie bądź śmieszny hyong. Przecież widzę, że coś się dzieje. Możesz mi powiedzieć.
- Doceniam, że się mną interesujesz, ale to chyba nie powinno się interesować.. - Odparł zmieszany. - Ten problem jest jednym z tych problemów, które nie mają rozwiązania.
- Każdy problem da się rozwiązać. Sam tak mówiłeś hyong.
- Myliłem się. Muszę się do tego przyznać. Niekiedy przychodzi czas, w którym pewność siebie i uśmiech nie wystarczą. Nie uważasz, że w tym domu robi się coraz większy kocioł? Możliwe.... A raczej pewne jest, że wkrótce będzie jeszcze gorzej.
- Jestem pewien hyong, że sobie z tym poradzimy.
- Nie będzie innego wyjścia niż zmierzyć się z rzeczywistością. Zastanawia mnie... czy każdy to wytrzyma. Musimy być gotowi na wszystko. Zamknięci w sobie, przerażeni, załamani... Seungri musisz być silny, żeby pomóc mi później doprowadzić oba zespoły do ładu, dobrze?
- Możesz na mnie liczyć hyong.
- Koncert był udany, nie uważasz? - Relacjonował Key. - Jak ci się podobało?
- Nie miałeś zobaczyć się z kobietą? - Zastanawiał się T.O.P.
- Widziałem ją. Tyle mi wystarczy. - Zmartwił się. - Była najlepszą przyjaciółką mojej dziewczyny. Pamiętasz? Jak ci opowiadałem?
- Tak... Ale tak właściwie, dlaczego chciałeś ją zobaczyć?
- Dziś jest wyjątkowy dzień. Pierwszy dzień wiosny. Czy to nie wspaniale?
- Mam dziwne wrażenie, że nie o to chodzi. - Tabi był podejrzliwy.
- Nie chcę o tym mówić, więc po prostu chodźmy. - Westchnął młodszy. Udali się na wspomnianą w domu plażę. Słońce zaczęło już kąpiel w granatowej wodzie. Usiedli obok siebie na zimnym piasku. Nie przeszkadzało im nic. Wsłuchiwali się w głośny krzyk mew spłoszonych przez dzieci bawiące się na brzegu. Wpatrywali się w malujące się barwy. Na miejsce, w którym niebo dotyka ziemi. Kilka zaróżowionych chmur leniwie toczyło się po pomarańczowo-żółtym niebie. Samochody przejeżdżające przez most jakby ucichły... zasnęły. Miasto zapalało się milionami świateł. Wszyscy mile witali sympatyczną porę roku. Key zawstydzony dotknął ręki starszego. Tabi głośno się zaśmiał i wplótł palce w dłoń Kibuma.
- W sypialni robisz cuda, a w takiej chwili się rumienisz? - Spojrzał na twarz Kim. - Jesteś naprawdę zadziwiający.
- Hyong to wszystko twoja wina.
- Moja?! - Zdziwił się. - Dlaczego tak sądzisz?
- Zawstydzasz mnie.. - Położył głowę na ramieniu Choi.
- Oczywiście. Siadaj. - Wskazał na miejsce naprzeciwko siebie. - Co cię trapi?
- No bo widzisz hyong... - Lekko schował twarz za rąbkiem koca. - Bo ja bym chciał w końcu tego spróbować. Z tobą hyong. - Spojrzał przyjacielowi prosto w oczy. - Czy możemy to zrobić?
- Przepraszam, ale... co masz na myśli?
- No... TO. - Zarumienił się. - Widzisz hyong... Mam pewne powody, dla których akurat dziś chcę..
- Nie wiem, czy się na to zgodzę. - Mruknął opierając brodę o splecione dłonie. - Dlaczego?
- Nie mogę ci powiedzieć..
- Czyli tak naprawdę nie ma powodu?
- Jest. Ale ja naprawdę nie mogę... Z resztą sam się w końcu przekonasz hyong.
- Taeminnie czy jesteś godny zaufania? - Zapytał niespodziewanie.
- Oczywiście hyong! Możesz mi zaufać!
- A ja? Wierzysz mi?
- Jak mógłbym ci nie wierzyć?
- Więc dlaczego nie chcesz powiedzieć? - Taemin ciężko westchnął.
- Skoro tak bardzo tego nie chcesz, możemy ze sobą zerwać i bez niczego zapomnieć o wszystkim.
- Aż tak bardzo ci na tym zależy? - Westchnął. Minnie pokiwał głową. - Niech ci będzie. Kiedy chcesz to zrobić?
- Teraz.
- Teraz?! - Powtórzył.
- Tak.
- Taemin... Ale nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nie masz nic pod kocykiem?
- Jesteś ostatnio jakiś zestresowany. Może powinniśmy gdzieś wyjść? - Zaproponował Key przyłączając się do robienia śniadania.
- Możemy. Proponujesz coś?
- Ja... Ehm... Może pójdziemy dziś na koncert smyczkowy?
- Koncert smyczkowy? Od kiedy interesują cię takie rzeczy? - Zaśmiał się Tabi.
- Nie... chodzi o to, że moja stara przyjaciółka tam będzie. Chciałbym ją zobaczyć. - Przyznał się i przyglądał się T.O.P oczekując jego reakcji.
- Okej. Możemy iść. A coś poza tym?
- Poza tym... Możemy iść na spacer. Myślę o pewnym zwyczajnym miejscu, aczkolwiek nocą może być zachwycające. Co o tym sądzisz?
- Zrobimy jak chcesz. - Uśmiechnął się.
- GD hyong. Dlaczego wyglądasz dziś tak kiepsko? - Zainteresował się Seungri.
- Wyglądam kiepsko? - Udawał zasmuconego. - Myślałem, że wyglądam w porządku. To chyba te nowe spodnie.. - Mruknął.
- Nie bądź śmieszny hyong. Przecież widzę, że coś się dzieje. Możesz mi powiedzieć.
- Doceniam, że się mną interesujesz, ale to chyba nie powinno się interesować.. - Odparł zmieszany. - Ten problem jest jednym z tych problemów, które nie mają rozwiązania.
- Każdy problem da się rozwiązać. Sam tak mówiłeś hyong.
- Myliłem się. Muszę się do tego przyznać. Niekiedy przychodzi czas, w którym pewność siebie i uśmiech nie wystarczą. Nie uważasz, że w tym domu robi się coraz większy kocioł? Możliwe.... A raczej pewne jest, że wkrótce będzie jeszcze gorzej.
- Jestem pewien hyong, że sobie z tym poradzimy.
- Nie będzie innego wyjścia niż zmierzyć się z rzeczywistością. Zastanawia mnie... czy każdy to wytrzyma. Musimy być gotowi na wszystko. Zamknięci w sobie, przerażeni, załamani... Seungri musisz być silny, żeby pomóc mi później doprowadzić oba zespoły do ładu, dobrze?
- Możesz na mnie liczyć hyong.
- Koncert był udany, nie uważasz? - Relacjonował Key. - Jak ci się podobało?
- Nie miałeś zobaczyć się z kobietą? - Zastanawiał się T.O.P.
- Widziałem ją. Tyle mi wystarczy. - Zmartwił się. - Była najlepszą przyjaciółką mojej dziewczyny. Pamiętasz? Jak ci opowiadałem?
- Tak... Ale tak właściwie, dlaczego chciałeś ją zobaczyć?
- Dziś jest wyjątkowy dzień. Pierwszy dzień wiosny. Czy to nie wspaniale?
- Mam dziwne wrażenie, że nie o to chodzi. - Tabi był podejrzliwy.
- Nie chcę o tym mówić, więc po prostu chodźmy. - Westchnął młodszy. Udali się na wspomnianą w domu plażę. Słońce zaczęło już kąpiel w granatowej wodzie. Usiedli obok siebie na zimnym piasku. Nie przeszkadzało im nic. Wsłuchiwali się w głośny krzyk mew spłoszonych przez dzieci bawiące się na brzegu. Wpatrywali się w malujące się barwy. Na miejsce, w którym niebo dotyka ziemi. Kilka zaróżowionych chmur leniwie toczyło się po pomarańczowo-żółtym niebie. Samochody przejeżdżające przez most jakby ucichły... zasnęły. Miasto zapalało się milionami świateł. Wszyscy mile witali sympatyczną porę roku. Key zawstydzony dotknął ręki starszego. Tabi głośno się zaśmiał i wplótł palce w dłoń Kibuma.
- W sypialni robisz cuda, a w takiej chwili się rumienisz? - Spojrzał na twarz Kim. - Jesteś naprawdę zadziwiający.
- Hyong to wszystko twoja wina.
- Moja?! - Zdziwił się. - Dlaczego tak sądzisz?
- Zawstydzasz mnie.. - Położył głowę na ramieniu Choi.
W końcu zrobiło się ciemno. Ludzie pouciekali z plaży. Tylko ta niezwykła dwójka przyciągająca większość wzroków siedziała na środku zapiaszczonej powierzchni.
- Spójrz hyong.. Pierwsza gwiazda. - Wskazał palcem na sklepienie, które wydawało się być tuż nad ich głowami. - Jest samotna?
- Pewnie jej koleżanki chowają się za chmurami. - Ironicznie odpowiedział Tabi.
-To nie jest zabawne hyong. - Wydął usta i zaczął grzebać drugą ręką w piasku. - Hyong jakie jest twoje marzenie? - Zapytał po chwili.
- Moje marzenie..? Sam nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. W dorosłym życiu nie ma czasu na marzenia. Poza tym... Chyba osiągnąłem to, czego pragnąłem.
- Naprawdę? To wspaniałe, że spełniłeś marzenia.. Ale dalsze życie bez celu.. nie jest nudne? Ja na przykład chciałbym stać się lepszym człowiekiem. Lepszym piosenkarzem, lepszym raperem, lepszym tancerzem, lepszym przyjacielem, lepszym synem... - Zatrzymał się tak, jakby zapomniał o czym mówił. - Lepszym chłopakiem.. - Mruknął starając się o to, żeby T.O.P nie był w stanie go usłyszeć.
- Jesteś wspaniałym chłopakiem. - Uśmiechnął się. - Nie musisz się tego wstydzić. Może to i dziwne dla innych ludzi... a dla nas to dość nietypowe i czasem wręcz niekomfortowe, ale nie wolo nam zwracć na to uwagi. Czy miłość nie jest najważniejsza?
- Jest hyong! Ale... jakie to marzenie, które się spełniło?
- Marzenie.. - Uśmiechnął się i poprawił się na piasku. - Na samym początku chciałem występować na scenie. Robiłem wszystko, żeby dotrzeć do tego celu. Dużo ćwiczyłem w domu i z całego serca chciałem dostać się do wytwórni jako trainee. I udało się. Co prawda po wielu próbach ale dałem radę, bo się nie poddałem. - Westchnął. - Po tym jak się przeprowadziliśmy i ujrzałem cię po raz pierwszy... - Mimowolnie się uśmiechnął. - Czy to była magia? Czy miłość od pierwszego wejrzenia? Nie wiem... Wciąż o tobie myślałem. I w końcu nadarzyła się okazja w szpitalu.. Byłem zdziwiony, że tak pozytywnie zareagowałeś. Szczerze mówiąc byłem gotowy na najgorsze... Ale znów. Udało mi się. I myślę, że moje dwa największe marzenia spełniły się, ponieważ nie chciałem od życia wiele.
- Wooow hyong.. Jesteś bardzo skromny. Chciałbym, żeby mi też się tak powodziło.
- Masz jakieś największe marzenie? - Przeniósł wzrok na młodszego.
- Chcę być z moim hyongiem na zawsze. - Odparł bez wahania i spojrzał prosto w oczy starszego.
- Kibum... - Głos T.O.P zadrżał. Położył dłoń na chłodnym policzku Key i przyssał się do jego warg. Kim nie potrzebował wiele czasu, żeby się rozkręcić. Zaczął napierać na Choi z całej siły, chcąc się na nim położyć, jednak starszy nie dawał za wygraną. Tym razem Tabi pragnął dominacji. Oderwał się na moment od ust Kibuma i wyznaczył złotą ścieżkę wzdłuż szczęki młodszego. Zrobiło im się gorąco. Wiedzieli, że powinni przestać, bo ktoś w końcu może ich zobaczyć, jednak nie potrafili się powstrzymać. Dawno nie czuli takiego pożądania wobec siebie.
- Hyong.. - Powstrzymali się w końcu. - Kocham cię.
________________________________
Witam szóstą osobę ^^ To miłe, że rozdziałów coraz więcej, a ludzi i tak przybywa :>
Ferie mi się skończyły D: Ale mam nadzieję, że zdołałam się przez nie naładować i będę mogła pisać :) Chyba powoli zbliżamy się do końca TT^TT Będę teraz ciągnąć jak tylko potrafię xD A jak już dojdzie do ostatniego rozdziału to zamierzam pisać kolneje opo ale niestety tym razem już hetero : O Trochę normalności w życiu nie zaszkodzi xD Możliwe że nawet jeszcze dzisiaj uda mi się dodać prolog :> Zainteresowanych zapraszam ^^ KLIK jeśli ktoś zna aktora No Min Woo, to jest on główną postacią męską ;>
piątek, 25 stycznia 2013
26. Gdy marzenia pójdą pod ziemię.
huhuhuhuhu piąta osoba mnie obserwuje ^^ Jestem strasznie szczęśliwa, ponieważ moje blogi nigdy nie miały więcej niż 4 obserwatorów więc mam nadzieję, że rozumiecie moją radość :)
Tabi chce się ładnie przywitać :) Cześć Angel! :)
I jeszcze szybka odpowiedź : To, że ich krzywdzę to nic osobistego xD Lubię dramaty i to chyba przez to ;p Mam nadzieję, że wszystko się ustabilizuje xD Ponieważ mój umysł nie działa ostatnio normalnie i piszę głupoty xD Czasami nic nie chce trzymać się kupy, ale mam nadzieję, że mimo wszystko zostaniecie ze mną do końca <3 To tyle :D
Minnie wszedł do pokoju i usiadł przed komputerem. Z racji, że nie miał nic ciekawszego do roboty, postanowił pogrzebać trochę w internecie. Przyszło mu na myśl, żeby sprawdzić informacje na temat jego choroby.
Tabi chce się ładnie przywitać :) Cześć Angel! :)
I jeszcze szybka odpowiedź : To, że ich krzywdzę to nic osobistego xD Lubię dramaty i to chyba przez to ;p Mam nadzieję, że wszystko się ustabilizuje xD Ponieważ mój umysł nie działa ostatnio normalnie i piszę głupoty xD Czasami nic nie chce trzymać się kupy, ale mam nadzieję, że mimo wszystko zostaniecie ze mną do końca <3 To tyle :D
~*~
Minnie wszedł do pokoju i usiadł przed komputerem. Z racji, że nie miał nic ciekawszego do roboty, postanowił pogrzebać trochę w internecie. Przyszło mu na myśl, żeby sprawdzić informacje na temat jego choroby.
- Wikipedia... To naprawdę niesamowite jak wiele można się dowiedzieć z internetu. - Mruknął sam do siebie i zjechał niżej strony. - Hmm... to chyba chodzi o żyły głębokie? Skoro w okolicach serca.. chyba żyły wątrobowe nie pasują.
"Zakrzepica żył głębokich ma często poważne następstwa, istotne jest więc pilne rozpoznanie i leczenie tego schorzenia. Często jest ona podłożem do powstania żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej. Wolny fragment zakrzepu może oderwać się i z biegiem krwi dostać się do prawego przedsionka, prawej komory i dalej rozgałęzień tętnicy płucnej. Przy dużym materiale zatorowym dochodzi do zaklinowania go w przedsionku lub komorze i nagłego zgonu." źr. Wikipedia.pl
- Czyli miałem rację..? W każdej chwili mogę umrzeć? - Oczy Taemina zaszkliły się. - Czy to możliwe? Przecież... Cały ten czas byłem zdrowy i nic mi nie było... Muszę zdążyć zrobić coś dla Daesunga. Sądząc po niedawnym ataku... - Zadrgał. - Nie zostało mi wiele czasu..
Onew usłyszał pukanie do drzwi. Kiedy je otworzył, jego oczom ukazała się smukła sylwetka smoka.
- Co tu robisz? - Burknął.
- Chciałem cię przeprosić... Możemy porozmawiać?
- Sue jest w domu. Nie za bardzo możemy..
- Więc chodźmy na spacer. - Przerwał mu. - Dawno razem nie spacerowaliśmy. - Zawstydził się i przeniósł wzrok na czubki swoich butów. Jinki westchnął głośno, ale nie widząc lepszego wyjścia z sytuacji, zgodził się na wspólne wyjście.
- O co konkretnie chodzi? - Zapytał gdy byli już nad rzeką.
- O nic. Nie można tak po prostu wyjść z przyjacielem? - Przerwał na chwilę, po czym kontynuował. - Pamiętasz? Jeszcze nie tak dawno lubiliśmy tu przyjeżdżać. Dbaliśmy o siebie, a na kłótnie nawet nie było miejsca. Co się z nami stało? - Spojrzał w zachmurzone niebo nie dając łzom wypłynąć na zewnątrz.
- Dawny GD i dawny Onew... Oni zniknęli. Czy nie widzisz hyong, jak bardzo się zmieniliśmy?
- To nie my. To życie nas zmieniło. - Posmutniał jeszcze bardziej. - Tęsknię za tobą. - Zatrzymał się. - Ciężko się przyznać, ale naprawdę za tobą tęsknię. - Nie dał rady dłużej powstrzymywać się od płaczu.
- Hyong. - Zakrzyknął młodszy i przytulił się do lidera. - Teraz już nie ma odwrotu hyong. Musimy jakoś przez to przebrnąć. Razem, a jednak osobno.
- Jonghyun hyong? - Seungri nieśmiało wśliznął się do pokoju.
- Coś się stało? - Zwrócił uwagę na młodszego.
- Nie, tylko.. Dawno cię nie widziałem hyong-nim.
- Ja ciebie też dawno nie widziałem. - Lekko się uśmiechnął nie wypuszczając zakłopotania z twarzy.
- Coś się stało hyong? Wyglądasz jakbyś się o coś martwił.
- Tak. Niedługo nadejdzie okropna chwila. Bardzo niedługo... Można powiedzieć, że lada dzień. Menager wszystko wiedział... I szef także. Dlaczego nic z tym nie robią?! - Głośno krzyknął i rzucił poduszką o ścianę.
- Hyong.. - Jęknął Seungri i podszedł do starszego. - Wszystko będzie dobrze... - Starał się uspokoić Blinga.
- Nie będzie. - Pokręcił głową głośno dysząc. - Nic nie będzie dobrze. Kiedy już nadejdzie ta chwila, wszyscy będą zrozpaczeni. I ty, i Daesung, i Onew i nawet Minho. Wszyscy będą zdruzgotani. - Podszedł do okna spoglądając na puszyste płatki śniegu sypiące się z chmur. - Nie będziemy wiedzieli co zrobić. Wszystko zapadnie się za jednym zamachem. - Oparł się o parapet. - Wszystkie starania pójdą na marne. Szczęśliwa twarz zastygnie w chłodnym grymasie i już nigdy nie uśmiechnie się w tym domu. Marzenia pójdą pod ziemię wraz z materią. Niczym płatek śniegu, który dotyka ziemi... - Westchnął. - Nie dane mu było zostać z nami dłużej. I gdy tylko spadnie na upragnioną ziemię, rozpuści się i zniknie za nim ślad. Marzenia wyparują, lecz pamięć o nich pozostanie. Patrz na niego często, ponieważ to ostatnie chwile, kiedy możesz zobaczyć go takiego. Pomimo świadomości bliskiego końca, wciąż szczerze się uśmiecha. I ma siłę by walczyć. Jednak ta siła przegra. Ostatni dzień... - Załkał. - Zbliża się nieubłaganie. Nie jestem pewien... czy będę w stanie należycie się z nim pożegnać. Chciałbym umieć mu pomóc. Chciałbym dać radę spełnić jego marzenia...
- To zabrzmiało jak słowa piosenki hyong.
- Piosenki?
- Osoba, która ma ma odejść.. Nie wiem kogo masz na myśli, ale nie zamierzam dociekać. Lecz skoro nie wiesz, jak się z nią pożegnać, napisz piosenkę. To coś, w czym jesteś dobry. Gdy nadejdzie chwila, gdy spojrzysz na niego po raz ostatni, wszyscy będziemy mogli ją odśpiewać.
- To smutne... Ale chyba masz rację. Wszystkie słowa zebrane do kupy będą w stanie pożegnać się z nim przez każdego. Nasze głosy złożą się w całość. - Skoczył za biurko i zaczął wypisywać nuty. - Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.
- Przepraszam. - Key ukłonił się nisko przed T.O.P. - Byłem ostatnio dziwny.. Przepraszam.
- W porządku. - Uśmiechnął się. - Dałeś mi poznać swoją ciemną stronę. Czy to nie dobrze? Otwierasz się na mnie. Więc wszystko w porządku.
- Ja... Chciałem wytłumaczyć. - Zarumienił się.
- Nie musisz tłumaczyć. - Tabi uśmiechnął się i przyciągnął młodszego do siebie.
- Jednak mimo wszystko... Uważam, że powinienem. Bo widzisz.. wydaje mi się, że moje zachowanie było przyczyną lęku. Wciąż się bałem, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać. Nie wiem jak to możliwe... ale to co zrobiliśmy dało mi pewną siłę. Dało mi pewność, że mnie kochasz bo pozwoliłeś mi na to. Dziękuję. - Wbił palce w ciało przyjaciela. - Naprawdę jestem ci za to wdzięczny.
- Mam nadzieję, że nie będziesz więcej zasięgał takich środków. Po prostu ufaj mi bez dowodu. Ponieważ miłość bez przyczyny jest najczystsza.
- W porządku. - Uśmiechnął się. - Dałeś mi poznać swoją ciemną stronę. Czy to nie dobrze? Otwierasz się na mnie. Więc wszystko w porządku.
- Ja... Chciałem wytłumaczyć. - Zarumienił się.
- Nie musisz tłumaczyć. - Tabi uśmiechnął się i przyciągnął młodszego do siebie.
- Jednak mimo wszystko... Uważam, że powinienem. Bo widzisz.. wydaje mi się, że moje zachowanie było przyczyną lęku. Wciąż się bałem, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać. Nie wiem jak to możliwe... ale to co zrobiliśmy dało mi pewną siłę. Dało mi pewność, że mnie kochasz bo pozwoliłeś mi na to. Dziękuję. - Wbił palce w ciało przyjaciela. - Naprawdę jestem ci za to wdzięczny.
- Mam nadzieję, że nie będziesz więcej zasięgał takich środków. Po prostu ufaj mi bez dowodu. Ponieważ miłość bez przyczyny jest najczystsza.
czwartek, 24 stycznia 2013
25. Żałuję.
- Co ty tu robisz tej porze? - Jonghyun podszedł do siedzącego w fotelu Minnie. - Wiesz, która jest godzina?
- Hyong nie jest dobrze... - Zamruczał przerażony. - Boli mnie coraz bardziej. Nie wiem o co chodzi... Moje serce wariuje. A nie powinno.
- Młody. To jest normalne dla twojej choroby. Nie musisz się tym przejmować. - Ukucnął przed blondynem i chwycił go za drobną dłoń.
- Ja się boję hyong. Boję się, bo w każdej chwili mogę umrzeć. Po prostu zamknę oczy i nie wyduszę z siebie już nic więcej. Że umrę na oczach wszystkich. I sprawię im niepotrzebny ból.
- Musisz być silny i walczyć z tą chorobą! Najważniejsze jest to, żebyś się nie poddał! Rozumiesz?
- Hyong... słabo mi.. - Przymknął oczy i przechylił się do przodu. Jonghyun szybko złapał go za ramiona.
- Taemin? Taemin!! Słyszysz mnie? Ocknij się! - Potrząsał nim. - Otwórz oczy! Słyszysz?!!
- Za... strzyk... - JJong w mgnieniu oka wyciągnął z kieszeni młodszego strzykawkę i wbił igłę w małe ramię tancerza. Z uwagą trzymał dłoń na piersi Lee starając się kontrolować sytuację.
- Jeśli teraz umrzesz, to nie daruję ci tego. - Powiedział do niego spanikowany, wycierając łzy spod zaszklonych oczu. - Rozumiesz mnie? Masz żyć i skończyć to, co zacząłeś. Masz spełnić swoje marzenia. I dotrzeć do celu, który obrałeś. - Podczas monologu Minnie lekko ścisnął rękę Jonghyuna.
- Nie poddam się. - Wyszeptał i głośno połknął ślinę.
- Nie myśl, że to dla niego takie łatwe. - Tabi od dłuższej chwili dyskutował z menagerem. - Na pewno nie da się tego jakoś zamienić?
- To polecenie z góry. Szef o tym zadecydował. Jesteśmy bezsilni. Przykro mi. Bądźcie jutro gotowi o siódmej.
- Rozumiem. Do jutra. - Wszedł do domu i udał się do pokoju Key.
- I jak? - Leżał na swoim łóżku.
- Nie udało się. - Pokręcił głową. - Przepraszam.. Zawiodłem cię.
- Trudno... Muszę się z tym zmierzyć.
- Jesteś pewien? Chcesz tego?
- Nie mam wyjścia. Nie przejmuj się. Będę na ciebie patrzeć. To tylko jedna scena.
- Key... Nie chcę tego. Jesteś tylko mój. - Położył się obok młodszego i mocno go objął.
- Otworzyłeś mnie na świat. - Przejechał dłonią wzdłuż kości policzkowej starszego. - Dziękuję. - Szepnął przytulając się do szyi starszego. - Może... Zrobimy to dziś? Chciałbym ci się jakoś odwdzięczyć.
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł... Lepiej zostańmy tak jak teraz.
- Ale ja na prawdę tego chcę! - Usiadł na miednicy T.O.P i zaczął zdejmować koszulkę.
- Wolę cię ubranego. - Tabi chwycił go za nadgarstki.
- Więc możemy to zrobić w ubraniach. - Położył się na torsie starszego i zaczął ocierać się o jego krocze.
- Co ty wyprawiasz?! - Zdenerwował się lekko. - Natychmiast przestań. Ześwirowałeś. Jeszcze niedawno bałeś się ludzi. Co ci odwaliło?
- Po prostu jestem wdzięczny. - Podniósł się z powrotem do góry. - Już nie mogę okazać ci swoich uczuć?
- Nie powiedziałem tego. Po prostu nie chcę na tobie wywierać niepotrzebnej presji.
- Czy nie możemy choć raz zrobić tego, co ja chcę?! Zawsze ty decydujesz. - Wstał i chciał odejść, kiedy Tabi złapał go za rękę.
- Niech ci będzie. - Westchnął. - Wykorzystaj mnie. Zgadzam się na to pod warunkiem, że nie będę musiał ingerować.
- Dobrze! - Skoczył ucieszony. - Po prostu leż i się nie ruszaj. - W jednej chwili pozbył się koszulki. Zdjął spodnie z T.O.P i z siebie. Złożył pocałunek na ustach starszego i zaczął zjeżdżać coraz niżej.
- Jesteś zdecydowanie evil uke. - Zaśmiał się.
- Nikt nie powiedział, że muszę być grzeczny. - Przygryzł wargę i zaczął tańczyć językiem wokół penisa Tabiego. Doprowadzało go do szaleństwa patrzenie, jak jego przyjaciel zatraca się w dokładnie badanych ruchach. Key był z siebie bardzo zadowolony, że choć raz ma szansę na sprawienie przyjemności T.O.P, który aktualnie wyginał się pod nim. Kibum podniósł się i usiadł na Tabim pozwalając mu wejść w siebie. Syknął tylko z bólu i zacisnął zęby, żeby nie wzbudzać podejrzeń u starszego. Opanowany T.O.P ułożył chłodne dłonie na rozgrzanych biodrach Key. Zaczął głośno zdychać i stękać. Jego ciało przechodził dreszcze. W końcu poczuł, że ma dość. Powstrzymał Kibuma od skakania. Ten spojrzał na niego pytającym wzrokiem. - To już? - Zapytał zdziwiony.
- Wystarczy jak na pierwszy raz.
- Ale... nawet się nie spuściłeś..
- To nie szkodzi. - Uśmiechnął się i wstał, aby się ubrać.
- Zaczekaj. Tak nie powinno być.
-W porównaniu do Taeyanga jestem opanowany i potrafię się kontrolować. Nie przejmuj się mną.
- Ale.. To cię przecież nie zadowoliło w pełni. Powinniśmy skończyć.
- Na prawdę wystarczy Key. - Pogłaskał go po głowie. - Wolę jak jesteśmy ubrani i się do siebie przytulamy. Wtedy jest miło i możemy normalnie porozmawiać.
- Chcesz powiedzieć, że cię nie podniecam?
- Nie o ciebie chodzi. Po prostu... to dla mnie niekomfortowe. Gdy to wszystko się skończy, wtedy napijemy się czegoś i zrobimy to jak należy.
- Więc poleżmy w ubraniach hyong.
- Wybacz, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. To, że nagrywamy teledyski, nie oznacza, że mamy wolne. Jestem szczęśliwy. Teraz nasze zespoły będą wspólnie występować na scenie i w programach! - Zaśmiał się i udał się o swojego pokoju.
Ciężko usiadł za biurkiem i włączył komputer. "Wybacz Key. To jeszcze nie jest dobra pora." Pomyślał i wszedł w stronę z filmami porno, po czym dokończył czynność zaczętą wcześniej przez Kibuma.
- Onew!! - GD podbiegł do przyjaciela, zanim zdążył wejść do studia. - Dawno się nie widzieliśmy! - Uśmiechnął się. - Co u ciebie? Wszystko w porządku? - Zaciekawił się.
- Powiedzmy..- Zwiesił głowę i ominą starszego.
- Coś nie tak? Dlaczego to zrobiłeś?- Dogonił go i zatrzymał.
- Bo to co teraz robimy, to sypanie soli w ranę hyong.
- Dlaczego tak mówisz? - Złapał go za rękę.
- Przestań!! - Wyrwał się.
- O! Ślub już się odbył? - Spojrzał na pierścionek widniejący na palcu Jinkiego.
- Nie. - Szybko włożył ręce do kieszeni. - Lepiej się pospiesz. Zaraz będą kręcić. - Odszedł najszybciej jak to możliwe.
- Czy to co ty robisz nie jest jeszcze bardziej raniące? Udawanie, że nic się nie stało i unikanie siebie nawzajem? Chcesz teraz udawać, że mnie nie znasz?
- Wcale tak nie myślę. - Burknął ledwo słyszalnie.
- Więc o co ci chodzi?! Staram się być dobry, a ty na okrągło mnie odpychasz!! - Łzy pojawiły się przed oczami starszego. - A z resztą.. Daj mi święty spokój. Żałuję, że zgodziłem się na tamten pocałunek. - Pobiegł do wnętrza budynku.
- Zaczekajcie tutaj. Zajmiemy się ostatnią sceną. - Zarządził jeden z członków stuff'u. Key i Taeyang stanęli przed kamerą. Tabi i Kibum nie odrywali od siebie wzroków, dopóki reżyser nie zwrócił uwagi młodszemu. Taeyang złapał Kim za ramiona i zdecydowanym ruchem przyciągnął do siebie. Key zacisnął pięści i zmarszczył brwi. Starszy zanurzył usta w rozkosznych wargach młodszego. Kibum miał ochotę umrzeć na myśl, że T.O.P wszystkiemu się przygląda.
- Hyong nie jest dobrze... - Zamruczał przerażony. - Boli mnie coraz bardziej. Nie wiem o co chodzi... Moje serce wariuje. A nie powinno.
- Młody. To jest normalne dla twojej choroby. Nie musisz się tym przejmować. - Ukucnął przed blondynem i chwycił go za drobną dłoń.
- Ja się boję hyong. Boję się, bo w każdej chwili mogę umrzeć. Po prostu zamknę oczy i nie wyduszę z siebie już nic więcej. Że umrę na oczach wszystkich. I sprawię im niepotrzebny ból.
- Musisz być silny i walczyć z tą chorobą! Najważniejsze jest to, żebyś się nie poddał! Rozumiesz?
- Hyong... słabo mi.. - Przymknął oczy i przechylił się do przodu. Jonghyun szybko złapał go za ramiona.
- Taemin? Taemin!! Słyszysz mnie? Ocknij się! - Potrząsał nim. - Otwórz oczy! Słyszysz?!!
- Za... strzyk... - JJong w mgnieniu oka wyciągnął z kieszeni młodszego strzykawkę i wbił igłę w małe ramię tancerza. Z uwagą trzymał dłoń na piersi Lee starając się kontrolować sytuację.
- Jeśli teraz umrzesz, to nie daruję ci tego. - Powiedział do niego spanikowany, wycierając łzy spod zaszklonych oczu. - Rozumiesz mnie? Masz żyć i skończyć to, co zacząłeś. Masz spełnić swoje marzenia. I dotrzeć do celu, który obrałeś. - Podczas monologu Minnie lekko ścisnął rękę Jonghyuna.
- Nie poddam się. - Wyszeptał i głośno połknął ślinę.
- Nie myśl, że to dla niego takie łatwe. - Tabi od dłuższej chwili dyskutował z menagerem. - Na pewno nie da się tego jakoś zamienić?
- To polecenie z góry. Szef o tym zadecydował. Jesteśmy bezsilni. Przykro mi. Bądźcie jutro gotowi o siódmej.
- Rozumiem. Do jutra. - Wszedł do domu i udał się do pokoju Key.
- I jak? - Leżał na swoim łóżku.
- Nie udało się. - Pokręcił głową. - Przepraszam.. Zawiodłem cię.
- Trudno... Muszę się z tym zmierzyć.
- Jesteś pewien? Chcesz tego?
- Nie mam wyjścia. Nie przejmuj się. Będę na ciebie patrzeć. To tylko jedna scena.
- Key... Nie chcę tego. Jesteś tylko mój. - Położył się obok młodszego i mocno go objął.
- Otworzyłeś mnie na świat. - Przejechał dłonią wzdłuż kości policzkowej starszego. - Dziękuję. - Szepnął przytulając się do szyi starszego. - Może... Zrobimy to dziś? Chciałbym ci się jakoś odwdzięczyć.
- Nie wiem, czy to taki dobry pomysł... Lepiej zostańmy tak jak teraz.
- Ale ja na prawdę tego chcę! - Usiadł na miednicy T.O.P i zaczął zdejmować koszulkę.
- Wolę cię ubranego. - Tabi chwycił go za nadgarstki.
- Więc możemy to zrobić w ubraniach. - Położył się na torsie starszego i zaczął ocierać się o jego krocze.
- Co ty wyprawiasz?! - Zdenerwował się lekko. - Natychmiast przestań. Ześwirowałeś. Jeszcze niedawno bałeś się ludzi. Co ci odwaliło?
- Po prostu jestem wdzięczny. - Podniósł się z powrotem do góry. - Już nie mogę okazać ci swoich uczuć?
- Nie powiedziałem tego. Po prostu nie chcę na tobie wywierać niepotrzebnej presji.
- Czy nie możemy choć raz zrobić tego, co ja chcę?! Zawsze ty decydujesz. - Wstał i chciał odejść, kiedy Tabi złapał go za rękę.
- Niech ci będzie. - Westchnął. - Wykorzystaj mnie. Zgadzam się na to pod warunkiem, że nie będę musiał ingerować.
- Dobrze! - Skoczył ucieszony. - Po prostu leż i się nie ruszaj. - W jednej chwili pozbył się koszulki. Zdjął spodnie z T.O.P i z siebie. Złożył pocałunek na ustach starszego i zaczął zjeżdżać coraz niżej.
- Jesteś zdecydowanie evil uke. - Zaśmiał się.
- Nikt nie powiedział, że muszę być grzeczny. - Przygryzł wargę i zaczął tańczyć językiem wokół penisa Tabiego. Doprowadzało go do szaleństwa patrzenie, jak jego przyjaciel zatraca się w dokładnie badanych ruchach. Key był z siebie bardzo zadowolony, że choć raz ma szansę na sprawienie przyjemności T.O.P, który aktualnie wyginał się pod nim. Kibum podniósł się i usiadł na Tabim pozwalając mu wejść w siebie. Syknął tylko z bólu i zacisnął zęby, żeby nie wzbudzać podejrzeń u starszego. Opanowany T.O.P ułożył chłodne dłonie na rozgrzanych biodrach Key. Zaczął głośno zdychać i stękać. Jego ciało przechodził dreszcze. W końcu poczuł, że ma dość. Powstrzymał Kibuma od skakania. Ten spojrzał na niego pytającym wzrokiem. - To już? - Zapytał zdziwiony.
- Wystarczy jak na pierwszy raz.
- Ale... nawet się nie spuściłeś..
- To nie szkodzi. - Uśmiechnął się i wstał, aby się ubrać.
- Zaczekaj. Tak nie powinno być.
-W porównaniu do Taeyanga jestem opanowany i potrafię się kontrolować. Nie przejmuj się mną.
- Ale.. To cię przecież nie zadowoliło w pełni. Powinniśmy skończyć.
- Na prawdę wystarczy Key. - Pogłaskał go po głowie. - Wolę jak jesteśmy ubrani i się do siebie przytulamy. Wtedy jest miło i możemy normalnie porozmawiać.
- Chcesz powiedzieć, że cię nie podniecam?
- Nie o ciebie chodzi. Po prostu... to dla mnie niekomfortowe. Gdy to wszystko się skończy, wtedy napijemy się czegoś i zrobimy to jak należy.
- Więc poleżmy w ubraniach hyong.
- Wybacz, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. To, że nagrywamy teledyski, nie oznacza, że mamy wolne. Jestem szczęśliwy. Teraz nasze zespoły będą wspólnie występować na scenie i w programach! - Zaśmiał się i udał się o swojego pokoju.
Ciężko usiadł za biurkiem i włączył komputer. "Wybacz Key. To jeszcze nie jest dobra pora." Pomyślał i wszedł w stronę z filmami porno, po czym dokończył czynność zaczętą wcześniej przez Kibuma.
- Onew!! - GD podbiegł do przyjaciela, zanim zdążył wejść do studia. - Dawno się nie widzieliśmy! - Uśmiechnął się. - Co u ciebie? Wszystko w porządku? - Zaciekawił się.
- Powiedzmy..- Zwiesił głowę i ominą starszego.
- Coś nie tak? Dlaczego to zrobiłeś?- Dogonił go i zatrzymał.
- Bo to co teraz robimy, to sypanie soli w ranę hyong.
- Dlaczego tak mówisz? - Złapał go za rękę.
- Przestań!! - Wyrwał się.
- O! Ślub już się odbył? - Spojrzał na pierścionek widniejący na palcu Jinkiego.
- Nie. - Szybko włożył ręce do kieszeni. - Lepiej się pospiesz. Zaraz będą kręcić. - Odszedł najszybciej jak to możliwe.
- Czy to co ty robisz nie jest jeszcze bardziej raniące? Udawanie, że nic się nie stało i unikanie siebie nawzajem? Chcesz teraz udawać, że mnie nie znasz?
- Wcale tak nie myślę. - Burknął ledwo słyszalnie.
- Więc o co ci chodzi?! Staram się być dobry, a ty na okrągło mnie odpychasz!! - Łzy pojawiły się przed oczami starszego. - A z resztą.. Daj mi święty spokój. Żałuję, że zgodziłem się na tamten pocałunek. - Pobiegł do wnętrza budynku.
- Zaczekajcie tutaj. Zajmiemy się ostatnią sceną. - Zarządził jeden z członków stuff'u. Key i Taeyang stanęli przed kamerą. Tabi i Kibum nie odrywali od siebie wzroków, dopóki reżyser nie zwrócił uwagi młodszemu. Taeyang złapał Kim za ramiona i zdecydowanym ruchem przyciągnął do siebie. Key zacisnął pięści i zmarszczył brwi. Starszy zanurzył usta w rozkosznych wargach młodszego. Kibum miał ochotę umrzeć na myśl, że T.O.P wszystkiemu się przygląda.
środa, 23 stycznia 2013
24. Zasłużyłeś.
Ten rozdział z taką nietypową dedykacją dla osoby, która lubi bubble tea z mlekiem o smaku truskawkowym :> i dla osoby, która dodaje komentarze mimo focha <3 (Maknae Star jeśli nie wiadomo o kogo chodzi xD)
- Jak wiecie większość scen opiera się na bójkach. Zostaliście przygotowani do tych nagrań, więc wszystko powinno odbyć się bez większego problemu. - Reżyser głośno krzyczał przez megafon. - Stańcie na swoich miejscach. Zaczynamy pierwsze ujęcie. - Tabi schylony ułożył się w pochylonej pozycji, spoglądając na sylwetkę Jonghyuna. Jego oczy dokładnie śledziły każdy jego ruch. "Teraz za to zapłacisz." pomyślał, szykując w myślach dokładny przebieg jego "akcji". - Iiiiii.. Akcja!! - Zaczął biec naprzeciw młodszemu. Wyrzucił z ręki bukiet kwiatów. Jego dłonie same się ruszały. Uderzał w kolejne punkty z całej siły. Kompletnie się zapomniał. Oszalał. Przestał dopiero wtedy, gdy ujrzał krew na swoich pięściach. Reżyser zdenerwowany wstał nie wiedząc co się dzieje, ponieważ do tej pory myślał, że to czysta gra. - Co tu się dzieje?! - Wydarł się na T.O.P. Zawołał opiekę medyczną, która zabrała Jonga z planu. Szybko doszli do wniosku, że ciosy Tabiego zerwały szwy, pozostałe od ostatniego incydentu, o którym nikt nie miał pojęcia.
- To nie była jego wina. - Menager starał się jak mógł. - Widocznie coś ostatnio się wydarzyło. Gdyby nie szwy, nie krwawiłby! Więc dlaczego go obwiniacie?!! Nie macie rozumu?!!
- Wiem, że jesteś zły, ale to niczego nie zmienia. Nie powinien go nawet dotknąć. Byli uczeni jak należy wykonywać ruchy, żeby wyglądały wiarygodnie.
- Więc dlaczego wcześniej nie zareagowałeś?!
- Nie wiedziałem, że naprawdę się biją...
- I ty nazywasz siebie reżyserem?!! Nie potrafisz odróżnić rzeczywistości od gry aktorskiej?!!Doprawdy! W takim wypadku to nie ich wina. A wiesz czyja? Twoja. - Zdenerwowany wyszedł z pokoju i podbiegł do T.O.P. - A ty co sobie wyobrażasz?! Masz do niego pójść! Rozumiesz?! Bo inaczej cię zawieszę. - Tabi zrezygnowany odszedł do gabinetu.
Wszedł do środka. Spojrzał na bezwładnie leżącego Blinga.
- Sprawiło ci to przyjemność? - Uśmiechnął się pod obitym nosem.
- Zasłużyłeś.
- Myślałem, że już zapłaciłem za swoje czyny. Key jakoś to przecież przetrawił.
- Przetrawił?! Wiesz, że przez ciebie nie wychodzi z pokoju od dłuższego czasu?!
- Co?! Co niby miałem mu zrobić?!
- Jeszcze się mnie pytasz? - Ledwo opanował znów nadszarpane nerwy. - Zastanów się dokładniej!
- Przecież ostatnio nie miałem czasu nawet porządnie zjeść! Wytłumacz mi, o co ci chodzi!
- Więc to nie ty znów go zgwałciłeś..?
- Co?! Ja?!!! Niby kiedy?! Cały czas byłem z tobą albo w swoim pokoju! Dlaczego zawsze mnie się obwinia?
- To ... nie byłeś ty..?
- Przecież mówię! Czy ty na serio nie masz rozumu?
- Ja... Przepraszam. Myślałem, że to ty. Ale skoro tak... To kto mógł to zrobić?
- Myślę, że na pewno ktoś z zespołu. Z Big Bang.
- Dlaczego obwiniasz mój zespół?!
- Spójrz. - Zaczął wyliczać na palcach. - Onew mieszkał z GD. Ja byłem zajęty. Minho kłóci się z Daesungiem, więc nie miałby nawet na to czasu, a poza tym on nie interesuje się Key, a Taemin? Serio?
- Ale skoro nie oni... To kto?
- Ahh... GD był z Onew. - Zaczął wyliczać na drugiej ręce. - Ty byłeś ze mną. Daesung był zajęty kłótnią i z resztą oni ledwo co wrobili się w czasie i cały czas pracowali. A Seungri pracował za dwóch, ponieważ Taemin nie czuł się do końca dobrze.
- Został Taeyang.
- Do tego dążę. Jest najbardziej wiarygodny. Jest osobą, która nie panuje nad emocjami i łatwo ulega osobom takim jak Key. Poza tym pracowali razem, więc kto wie, co działo się w ich pracowni?
- Ten gnojek.. - Zaklął starszy.
- Na razie nic nie mów. Zostawmy to w spokoju, żeby nie robić problemu, przynajmniej na razie. Gdy skończy się promocja, wtedy będziemy działać. Zgoda?
- Aish niech ci będzie. Ale pod warunkiem, że będziemy działać razem.
- Pospiesz się! - Ojciec Onew biegał za nim od rana. Garnitur, fryzura, delikatny makijaż i na koniec perfumy. Wszystko było białe, wystrojone najbardziej, jak to było możliwe. Gości - pełna sala. Ledwo się pomieścili. W większości ważne osobistości, partnerzy biznesowi i tym podobne. Rodzin nie było, jak to zazwyczaj wygląda na normalnych weselach. Jedynie ojcowie i matka Jinkiego, na którą spoglądał cały czas, ponieważ widywał ją bardzo rzadko. Niecierpliwie czekał, aż do niego podejdzie. Wokół niego kręciło się mnóstwo nieznajomych ludzi. Jedni składali mu gratulacje, drudzy wręczali prezenty i po prostu odchodzili, inni zaś życzyli im owocnej pracy w dużej firmie (w wielu przypadkach proponowali swoją). Lider miał serdecznie dość całego wydarzenia. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymał.
- Mamo.. - Podszedł do kobiety przepychając się przez tłum i ze łzami w oczach przytulił ją z całej siły.
- Key? - Wszedł do środka nie wykonując gwałtownych ruchów. - Mam coś dla ciebie. - Wręczył przyjacielowi bukiet jego ulubionych kwiatów.
- Białe róże? - Zaciągnął się kuszącym zapachem roślin. - Czy nie są ładne? Zobacz. - Podsunął wiązankę pod sam nos Tabiego. - Podobają ci się?
- Są piękne. - Uśmiechnął się i wstał aby zapalić światło.
-Nie rób tego. - Zatrzymał go Kibum.
- Dlaczego?
- Moja twarz... On uderzył mnie kilka razy. Nie chcę, żeby ktokolwiek to widział.
- Co?! Trzeba to opatrzyć! Może wdać się zakażenie!
- Nic mi nie będzie.
- Keeeey...- Jęknął Tabi, ponieważ wiedział, że to zadziała na młodszego.
- Ale... Bądź delikatny.
- Oczywiście. - Zapalił światło i wyszedł po apteczkę.
Usiadł przed przyjacielem i starannie oczyścił twarz młodszego z zaschniętej krwi. Delikatnie rozsmarował maść na ranach i zakleił plastrem.
- Twoje dłonie.. są takie subtelne. - Położył trzy palce na ręce starszego.
- Dziękuję. - Zaśmiał się i położył dłoń na głowie Key, który lekko się speszył. - W porządku? Nie musisz się mnie bać. - Pogłaskał Kibuma. - Spójrz mi w oczy. Nie bój się... - Młodszy posłuchał prośby. W sumie nie było aż tak strasznie. Ucieszył się, że robi postępy.
- Jak wiecie większość scen opiera się na bójkach. Zostaliście przygotowani do tych nagrań, więc wszystko powinno odbyć się bez większego problemu. - Reżyser głośno krzyczał przez megafon. - Stańcie na swoich miejscach. Zaczynamy pierwsze ujęcie. - Tabi schylony ułożył się w pochylonej pozycji, spoglądając na sylwetkę Jonghyuna. Jego oczy dokładnie śledziły każdy jego ruch. "Teraz za to zapłacisz." pomyślał, szykując w myślach dokładny przebieg jego "akcji". - Iiiiii.. Akcja!! - Zaczął biec naprzeciw młodszemu. Wyrzucił z ręki bukiet kwiatów. Jego dłonie same się ruszały. Uderzał w kolejne punkty z całej siły. Kompletnie się zapomniał. Oszalał. Przestał dopiero wtedy, gdy ujrzał krew na swoich pięściach. Reżyser zdenerwowany wstał nie wiedząc co się dzieje, ponieważ do tej pory myślał, że to czysta gra. - Co tu się dzieje?! - Wydarł się na T.O.P. Zawołał opiekę medyczną, która zabrała Jonga z planu. Szybko doszli do wniosku, że ciosy Tabiego zerwały szwy, pozostałe od ostatniego incydentu, o którym nikt nie miał pojęcia.
- To nie była jego wina. - Menager starał się jak mógł. - Widocznie coś ostatnio się wydarzyło. Gdyby nie szwy, nie krwawiłby! Więc dlaczego go obwiniacie?!! Nie macie rozumu?!!
- Wiem, że jesteś zły, ale to niczego nie zmienia. Nie powinien go nawet dotknąć. Byli uczeni jak należy wykonywać ruchy, żeby wyglądały wiarygodnie.
- Więc dlaczego wcześniej nie zareagowałeś?!
- Nie wiedziałem, że naprawdę się biją...
- I ty nazywasz siebie reżyserem?!! Nie potrafisz odróżnić rzeczywistości od gry aktorskiej?!!Doprawdy! W takim wypadku to nie ich wina. A wiesz czyja? Twoja. - Zdenerwowany wyszedł z pokoju i podbiegł do T.O.P. - A ty co sobie wyobrażasz?! Masz do niego pójść! Rozumiesz?! Bo inaczej cię zawieszę. - Tabi zrezygnowany odszedł do gabinetu.
Wszedł do środka. Spojrzał na bezwładnie leżącego Blinga.
- Sprawiło ci to przyjemność? - Uśmiechnął się pod obitym nosem.
- Zasłużyłeś.
- Myślałem, że już zapłaciłem za swoje czyny. Key jakoś to przecież przetrawił.
- Przetrawił?! Wiesz, że przez ciebie nie wychodzi z pokoju od dłuższego czasu?!
- Co?! Co niby miałem mu zrobić?!
- Jeszcze się mnie pytasz? - Ledwo opanował znów nadszarpane nerwy. - Zastanów się dokładniej!
- Przecież ostatnio nie miałem czasu nawet porządnie zjeść! Wytłumacz mi, o co ci chodzi!
- Więc to nie ty znów go zgwałciłeś..?
- Co?! Ja?!!! Niby kiedy?! Cały czas byłem z tobą albo w swoim pokoju! Dlaczego zawsze mnie się obwinia?
- To ... nie byłeś ty..?
- Przecież mówię! Czy ty na serio nie masz rozumu?
- Ja... Przepraszam. Myślałem, że to ty. Ale skoro tak... To kto mógł to zrobić?
- Myślę, że na pewno ktoś z zespołu. Z Big Bang.
- Dlaczego obwiniasz mój zespół?!
- Spójrz. - Zaczął wyliczać na palcach. - Onew mieszkał z GD. Ja byłem zajęty. Minho kłóci się z Daesungiem, więc nie miałby nawet na to czasu, a poza tym on nie interesuje się Key, a Taemin? Serio?
- Ale skoro nie oni... To kto?
- Ahh... GD był z Onew. - Zaczął wyliczać na drugiej ręce. - Ty byłeś ze mną. Daesung był zajęty kłótnią i z resztą oni ledwo co wrobili się w czasie i cały czas pracowali. A Seungri pracował za dwóch, ponieważ Taemin nie czuł się do końca dobrze.
- Został Taeyang.
- Do tego dążę. Jest najbardziej wiarygodny. Jest osobą, która nie panuje nad emocjami i łatwo ulega osobom takim jak Key. Poza tym pracowali razem, więc kto wie, co działo się w ich pracowni?
- Ten gnojek.. - Zaklął starszy.
- Na razie nic nie mów. Zostawmy to w spokoju, żeby nie robić problemu, przynajmniej na razie. Gdy skończy się promocja, wtedy będziemy działać. Zgoda?
- Aish niech ci będzie. Ale pod warunkiem, że będziemy działać razem.
- Pospiesz się! - Ojciec Onew biegał za nim od rana. Garnitur, fryzura, delikatny makijaż i na koniec perfumy. Wszystko było białe, wystrojone najbardziej, jak to było możliwe. Gości - pełna sala. Ledwo się pomieścili. W większości ważne osobistości, partnerzy biznesowi i tym podobne. Rodzin nie było, jak to zazwyczaj wygląda na normalnych weselach. Jedynie ojcowie i matka Jinkiego, na którą spoglądał cały czas, ponieważ widywał ją bardzo rzadko. Niecierpliwie czekał, aż do niego podejdzie. Wokół niego kręciło się mnóstwo nieznajomych ludzi. Jedni składali mu gratulacje, drudzy wręczali prezenty i po prostu odchodzili, inni zaś życzyli im owocnej pracy w dużej firmie (w wielu przypadkach proponowali swoją). Lider miał serdecznie dość całego wydarzenia. W pewnym momencie po prostu nie wytrzymał.
- Mamo.. - Podszedł do kobiety przepychając się przez tłum i ze łzami w oczach przytulił ją z całej siły.
- Key? - Wszedł do środka nie wykonując gwałtownych ruchów. - Mam coś dla ciebie. - Wręczył przyjacielowi bukiet jego ulubionych kwiatów.
- Białe róże? - Zaciągnął się kuszącym zapachem roślin. - Czy nie są ładne? Zobacz. - Podsunął wiązankę pod sam nos Tabiego. - Podobają ci się?
- Są piękne. - Uśmiechnął się i wstał aby zapalić światło.
-Nie rób tego. - Zatrzymał go Kibum.
- Dlaczego?
- Moja twarz... On uderzył mnie kilka razy. Nie chcę, żeby ktokolwiek to widział.
- Co?! Trzeba to opatrzyć! Może wdać się zakażenie!
- Nic mi nie będzie.
- Keeeey...- Jęknął Tabi, ponieważ wiedział, że to zadziała na młodszego.
- Ale... Bądź delikatny.
- Oczywiście. - Zapalił światło i wyszedł po apteczkę.
Usiadł przed przyjacielem i starannie oczyścił twarz młodszego z zaschniętej krwi. Delikatnie rozsmarował maść na ranach i zakleił plastrem.
- Twoje dłonie.. są takie subtelne. - Położył trzy palce na ręce starszego.
- Dziękuję. - Zaśmiał się i położył dłoń na głowie Key, który lekko się speszył. - W porządku? Nie musisz się mnie bać. - Pogłaskał Kibuma. - Spójrz mi w oczy. Nie bój się... - Młodszy posłuchał prośby. W sumie nie było aż tak strasznie. Ucieszył się, że robi postępy.
~~Chcę jak najszybciej wrócić~~
- Minho. - Szedł za nim już od drzwi. - Minho! Spójrz chociaż na mnie!
- Nie będę patrzeć na kogoś takiego jak ty.
- Nadal jesteś zły?
- Nie. Po prostu mam okres.
- Nie naśmiewaj się ze mnie.
- A kto powiedział, że się śmieję? - Wyszedł do kuchni i nastawił wodę na herbatę. Taeyang oczywiście poszedł za nim.
- Daj już z tym spokój.
- To jest niewybaczalne. - Pokręcił głową. - Nie rozumiesz?
- Ale... Nie wiem, czy dobrze rozumiem... Czyli nigdy mi już nie wybaczysz?
- Nie wiem. Na razie się na to nie zapowiada.
- Minho!!! Choi Minho!!! - Zaczął wrzeszczeć.
- Zamknij się już!! - Odwarknął młodszy. - Denerwujesz mnie!!
- Minho. - Odwrócił go w swoją stronę. - Przestańmy. Wiem, że zrobiłem źle, ale... Proszę.. - Błagał gładząc delikatną szyję rapera.
- Nie wiem co boli mnie bardziej. - Odepchnął dłoń starszego od siebie. - To, że mnie zdradziłeś czy to, że zraniłeś mojego przyjaciela tak bardzo..
- Przepraszam. Za obydwa te czyny. I za to kim jestem. - Zwiesił głowę i zrozpaczony odszedł do pokoju szurając stopami po podłodze.
- Nadal jesteś zły?
- Nie. Po prostu mam okres.
- Nie naśmiewaj się ze mnie.
- A kto powiedział, że się śmieję? - Wyszedł do kuchni i nastawił wodę na herbatę. Taeyang oczywiście poszedł za nim.
- Daj już z tym spokój.
- To jest niewybaczalne. - Pokręcił głową. - Nie rozumiesz?
- Ale... Nie wiem, czy dobrze rozumiem... Czyli nigdy mi już nie wybaczysz?
- Nie wiem. Na razie się na to nie zapowiada.
- Minho!!! Choi Minho!!! - Zaczął wrzeszczeć.
- Zamknij się już!! - Odwarknął młodszy. - Denerwujesz mnie!!
- Minho. - Odwrócił go w swoją stronę. - Przestańmy. Wiem, że zrobiłem źle, ale... Proszę.. - Błagał gładząc delikatną szyję rapera.
- Nie wiem co boli mnie bardziej. - Odepchnął dłoń starszego od siebie. - To, że mnie zdradziłeś czy to, że zraniłeś mojego przyjaciela tak bardzo..
- Przepraszam. Za obydwa te czyny. I za to kim jestem. - Zwiesił głowę i zrozpaczony odszedł do pokoju szurając stopami po podłodze.
poniedziałek, 21 stycznia 2013
23. Nie mam odwagi.
- Jonghyun? Jesteś w środku? - Mała postać cicho weszła do pokoju. - Hyong?
- Coś się stało? - Spostrzegł Blinga siedzącego za biurkiem, pochylonego nad jakimiś papierami.
- Bo ja... Chciałem poważnie porozmawia hyong. - Podszedł bliżej.
- Poważnie porozmawiać? To musi być naprawdę ważne.
- I jest hyong! Ale zanim o tym zaczniemy rozmawiać... Muszę wiedzieć, że nikomu tego nie powiesz, a zwłaszcza Daesung'owi. Mogę na ciebie liczyć?
- Oczywiście młody! - Uśmiechnął się, co bardzo zdziwiło Taemina. - Ostatnio miałem ciężki okres, ale już wszystko zaczyna się układać. Co to za ważna sprawa?
- No więc.. To jest wielka tajemnica. Największa z największych. Poza tobą wie tylko GD hyong. Musisz pamiętać, że nikt nie może się o tym dowiedzieć.
- Możesz w końcu dojść do sedna?
- Więc.. Byłem ostatnio u lekarza i.. Dowiedziałem się, że jestem chory na zakrzepicę. To bardzo poważna choroba i może być ciężko ją leczyć. Mówię ci to, ponieważ mogę dostać nagłego napadu bólu lub duszności i mogę potrzebować pomocy. Będę zawsze przy sobie miał zastrzyki i inhalator. - Wyciągnął z kieszeni przedmioty i pokazał je Jongowi. Mina starszego stawała się coraz bardziej poważna i przerażona. - Ponieważ podczas napadu mogę nie być w stanie sam zaaplikować lekarstwa, mówię to tobie. Mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć i pomożesz mi w potrzebie. To wszystko.
- Minnie... - Nie wiedział jak zareagować na przykrą wiadomość. - Ja... Oczywiście, że ci pomogę. Ta choroba... Wyjdziesz z tego?
- Nie jestem pewien... - Jonghyun wydawał się być przerażony. - Możliwe, że będę z nią walczył do samego końca. Ale nikt nie powiedział jak długo będzie to trwało! - Uśmiechnął się. - Pójdę już do siebie hyong.
- Dobrze... Idź. - Wrócił do poprzedniej czynności, lecz nie był już w stanie na niczym się skupić. Miał złe przeczucia co do zaistniałej sytuacji. Nerwowo sięgnął za telefon i wybrał numer.
- Dziadku? Czy zakrzepica jest śmiertelna..?
- Od jutra nagrywamy. - Usiadł z powrotem za biurkiem. - Przekaż reszcie grup. Jako pierwsi będą T.O.P i Jonghyun, później ty i GD, a na koniec damy Taeyanga i Key.
- Zrozumiałem. - Ukłonił się i już chciał wyjść, kiedy szef go zatrzymał.
- Zaczekaj. Jeszcze jedno. Gdy będziemy kręcić ostatnią scenę trzeciej pary, macie przyjść wszyscy i zaczniemy kolejny teledysk.
- Oczywiście. - Wyszedł. Onew nie mógł się ostatnio na niczym skupić. Cały czas... martwił się problemem ze smokiem. Nie chciał się sprzeciwiać ojcu, to byłoby głupstwo, ponieważ wszystko jemu zawdzięcza, ale jego umysł i serce nie dawały mu spokoju. Codziennie gdy kładł się spać i zamykał oczy, widział przed sobą sylwetkę starszego. Wtedy zaczynał płakać i zasypiał właśnie w takim stanie. Natomiast gdy się budził, był cały mokry od łez. Dlaczego? Prawdopodobni całą noc płakał przez sen. Nawet wtedy nie mógł się uwolnić od myśli. Nie wiedział, czy to dobrze, czy nie. Twierdził, że swoim egoizmem może bardzo skrzywdzić hyonga. Że jedyną osobą, która będzie naprawdę zraniona nie będzie on sam.
Położył kartkę z rozpiską na stole w salonie. Chcąc uniknąć spotkania z GD, wyszedł najszybciej jak to możliwe. Zdążył przekroczyć próg drzwi wejściowych, kiedy staną twarzą w twarz z liderem.
- Oh! Onew! Jak miło cię znowu widzieć! - Ucieszył się na jego widok.
- Dzień dobry hyong. - Ukłonił się i wyprzedził stojącego przed nim chłopaka.
- Dlaczego nie powiesz nic więcej? Kiedy będzie ceremonia ślubu? - Wypowiedział słowa, których Jinki nie chciał usłyszeć najbardziej.
- Nie mam sumienia, żeby dać ci zaproszenie hyong. Nawet nie myśl o tym, że zaproszę kogokolwiek z grupy. I zapomnij o przyjściu tam. Nie chcę zadawać ci tak wiele bólu.
- Naprawdę chcę to obaczyć! To ważna część twojego życia!
- Nie cieszę się z tego. - Westchnął. - Gdybym się cieszył... Jak myślisz, dałbym ci zaproszenie? Pomimo naszej przeszłości? - Zacisnął zęby.
- To nie jest tak, że cieszę się ze ślubu. Chcę po prostu być przy tobie do końca. Dopóki mogę... pragnę pozostać przy twoim boku.
- Daj spokój hyong. Po prostu zapomnij. - Odszedł.
- Wiem co się stało. - Wszedł do pokoju Key i usiadł przy biurku. - Wiem także, że masz prawo być przerażony. Naprawdę nie mam pojęcia... co powinienem zrobić. Nie wiem jak uzyskać twoje zaufanie i czy to w ogóle możliwe. Musisz sam mi na to odpowiedzieć. Czy mam jeszcze jakąkolwiek szansę? Bo patrząc na to... Chyba już zupełnie nic dla ciebie nie znaczę. Nie jestem pewien, czy będzie łatwo tak po prostu wymazać cię z pamięci, ponieważ wspomnienia związane z tobą są dla mnie naprawdę cenne. Więc powiedz mi... Co powinienem zrobić? - Milczał długo oczekując na odpowiedź.
- Pamiętasz? - Odezwał się po dłuższej chwili. - Byliśmy razem w szpitalu przez niego. Ponieważ on się tego dopuścił i przez to chciałem zapomnieć... Ale mimo to... Gdy to zrobił nie czułem bólu. Przez to, że byłem pijany? Możliwe. On także był, więc nie myślał normalnie. To po prostu się stało, nie mogliśmy nic z tym zrobić. Uważał na to, co robi, ponieważ zależało mu na mojej przyjaźni. Ale to, co było teraz..... - Pokręcił głową. - Nie myślałem nigdy, że człowiek jest w stanie przeżyć taki ból. Nie myślałem, że to wytrzymam. Ponieważ mnie to przerosło i sparaliżowało. Nie mogłem podnieść się z ziemi, a on... On po prostu zostawił mnie samego sobie i uciekł. Leżałem tak do wieczora modląc się, że gdyby ktoś miał wejść do środka... żebyś to był tylko ty. Ponieważ tylko ty byłbyś w stanie zrozumieć co zaszło. Ale nikt nie przyszedł.. więc ostatkiem sił się podniosłem. Ubrałem się i zadzwoniłem po taksówkę. Krew na podłodze.. Nic z tym nie zrobiłem. Nie wiedziałem co powinienem z tym zrobić. Nadal ledwo żyłem a moje nogi od czasu do czasu plątały się między kolejnymi krokami. Przez łzy zastygłe w moich oczach nie widziałem dokąd idę. Chciałem aby to się skończyło... Ale nawet do teraz czuję ten ból w sobie. Rozumiesz już? - Tabi pociągnął nosem i podniósł wzrok na młodszego.
- Nigdy mu nie wybaczę. - Wyciągnął dłoń ku młodszemu. - Zróbmy pierwszy krok. Przywróćmy cię i zapomnijmy o tym. Każdą ranę da się zagoić. - Key naśladował gest i położył rękę na ramieniu starszego.
- Tak na prawdę bardzo za tobą tęsknię. Ale ja po prostu nie mam odwagi. Nie mam odwagi by żyć ponownie. Wyjdę z domu dopiero na nagrania. Wcześniej potrzebuję rehabilitacji z twoją pomocą.
- Oczywiście.
_________________________
Co tak słabo komentujecie? :< Wyświetlenia idą w górę a czuję się, jakbym pisała sama dla siebie. Albo jestem aż tak beznadziejną autorką D:
Możliwe, że przestraszyliście się tych wszystkich niepowodzeń u chłopaków?
Spokojnie. Postaram się wszystko wyjaśnić :) Tzn.... Zmuszę ich do wyjaśnień xD
Więc wyczekujcie kolejnego rozdziału :3
PS. Przerwa była spowodowana brakiem czasu i weny ale teraz postaram się znów dodawać regularnie :D
- Coś się stało? - Spostrzegł Blinga siedzącego za biurkiem, pochylonego nad jakimiś papierami.
- Bo ja... Chciałem poważnie porozmawia hyong. - Podszedł bliżej.
- Poważnie porozmawiać? To musi być naprawdę ważne.
- I jest hyong! Ale zanim o tym zaczniemy rozmawiać... Muszę wiedzieć, że nikomu tego nie powiesz, a zwłaszcza Daesung'owi. Mogę na ciebie liczyć?
- Oczywiście młody! - Uśmiechnął się, co bardzo zdziwiło Taemina. - Ostatnio miałem ciężki okres, ale już wszystko zaczyna się układać. Co to za ważna sprawa?
- No więc.. To jest wielka tajemnica. Największa z największych. Poza tobą wie tylko GD hyong. Musisz pamiętać, że nikt nie może się o tym dowiedzieć.
- Możesz w końcu dojść do sedna?
- Więc.. Byłem ostatnio u lekarza i.. Dowiedziałem się, że jestem chory na zakrzepicę. To bardzo poważna choroba i może być ciężko ją leczyć. Mówię ci to, ponieważ mogę dostać nagłego napadu bólu lub duszności i mogę potrzebować pomocy. Będę zawsze przy sobie miał zastrzyki i inhalator. - Wyciągnął z kieszeni przedmioty i pokazał je Jongowi. Mina starszego stawała się coraz bardziej poważna i przerażona. - Ponieważ podczas napadu mogę nie być w stanie sam zaaplikować lekarstwa, mówię to tobie. Mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć i pomożesz mi w potrzebie. To wszystko.
- Minnie... - Nie wiedział jak zareagować na przykrą wiadomość. - Ja... Oczywiście, że ci pomogę. Ta choroba... Wyjdziesz z tego?
- Nie jestem pewien... - Jonghyun wydawał się być przerażony. - Możliwe, że będę z nią walczył do samego końca. Ale nikt nie powiedział jak długo będzie to trwało! - Uśmiechnął się. - Pójdę już do siebie hyong.
- Dobrze... Idź. - Wrócił do poprzedniej czynności, lecz nie był już w stanie na niczym się skupić. Miał złe przeczucia co do zaistniałej sytuacji. Nerwowo sięgnął za telefon i wybrał numer.
- Dziadku? Czy zakrzepica jest śmiertelna..?
- Od jutra nagrywamy. - Usiadł z powrotem za biurkiem. - Przekaż reszcie grup. Jako pierwsi będą T.O.P i Jonghyun, później ty i GD, a na koniec damy Taeyanga i Key.
- Zrozumiałem. - Ukłonił się i już chciał wyjść, kiedy szef go zatrzymał.
- Zaczekaj. Jeszcze jedno. Gdy będziemy kręcić ostatnią scenę trzeciej pary, macie przyjść wszyscy i zaczniemy kolejny teledysk.
- Oczywiście. - Wyszedł. Onew nie mógł się ostatnio na niczym skupić. Cały czas... martwił się problemem ze smokiem. Nie chciał się sprzeciwiać ojcu, to byłoby głupstwo, ponieważ wszystko jemu zawdzięcza, ale jego umysł i serce nie dawały mu spokoju. Codziennie gdy kładł się spać i zamykał oczy, widział przed sobą sylwetkę starszego. Wtedy zaczynał płakać i zasypiał właśnie w takim stanie. Natomiast gdy się budził, był cały mokry od łez. Dlaczego? Prawdopodobni całą noc płakał przez sen. Nawet wtedy nie mógł się uwolnić od myśli. Nie wiedział, czy to dobrze, czy nie. Twierdził, że swoim egoizmem może bardzo skrzywdzić hyonga. Że jedyną osobą, która będzie naprawdę zraniona nie będzie on sam.
Położył kartkę z rozpiską na stole w salonie. Chcąc uniknąć spotkania z GD, wyszedł najszybciej jak to możliwe. Zdążył przekroczyć próg drzwi wejściowych, kiedy staną twarzą w twarz z liderem.
- Oh! Onew! Jak miło cię znowu widzieć! - Ucieszył się na jego widok.
- Dzień dobry hyong. - Ukłonił się i wyprzedził stojącego przed nim chłopaka.
- Dlaczego nie powiesz nic więcej? Kiedy będzie ceremonia ślubu? - Wypowiedział słowa, których Jinki nie chciał usłyszeć najbardziej.
- Nie mam sumienia, żeby dać ci zaproszenie hyong. Nawet nie myśl o tym, że zaproszę kogokolwiek z grupy. I zapomnij o przyjściu tam. Nie chcę zadawać ci tak wiele bólu.
- Naprawdę chcę to obaczyć! To ważna część twojego życia!
- Nie cieszę się z tego. - Westchnął. - Gdybym się cieszył... Jak myślisz, dałbym ci zaproszenie? Pomimo naszej przeszłości? - Zacisnął zęby.
- To nie jest tak, że cieszę się ze ślubu. Chcę po prostu być przy tobie do końca. Dopóki mogę... pragnę pozostać przy twoim boku.
- Daj spokój hyong. Po prostu zapomnij. - Odszedł.
- Wiem co się stało. - Wszedł do pokoju Key i usiadł przy biurku. - Wiem także, że masz prawo być przerażony. Naprawdę nie mam pojęcia... co powinienem zrobić. Nie wiem jak uzyskać twoje zaufanie i czy to w ogóle możliwe. Musisz sam mi na to odpowiedzieć. Czy mam jeszcze jakąkolwiek szansę? Bo patrząc na to... Chyba już zupełnie nic dla ciebie nie znaczę. Nie jestem pewien, czy będzie łatwo tak po prostu wymazać cię z pamięci, ponieważ wspomnienia związane z tobą są dla mnie naprawdę cenne. Więc powiedz mi... Co powinienem zrobić? - Milczał długo oczekując na odpowiedź.
- Pamiętasz? - Odezwał się po dłuższej chwili. - Byliśmy razem w szpitalu przez niego. Ponieważ on się tego dopuścił i przez to chciałem zapomnieć... Ale mimo to... Gdy to zrobił nie czułem bólu. Przez to, że byłem pijany? Możliwe. On także był, więc nie myślał normalnie. To po prostu się stało, nie mogliśmy nic z tym zrobić. Uważał na to, co robi, ponieważ zależało mu na mojej przyjaźni. Ale to, co było teraz..... - Pokręcił głową. - Nie myślałem nigdy, że człowiek jest w stanie przeżyć taki ból. Nie myślałem, że to wytrzymam. Ponieważ mnie to przerosło i sparaliżowało. Nie mogłem podnieść się z ziemi, a on... On po prostu zostawił mnie samego sobie i uciekł. Leżałem tak do wieczora modląc się, że gdyby ktoś miał wejść do środka... żebyś to był tylko ty. Ponieważ tylko ty byłbyś w stanie zrozumieć co zaszło. Ale nikt nie przyszedł.. więc ostatkiem sił się podniosłem. Ubrałem się i zadzwoniłem po taksówkę. Krew na podłodze.. Nic z tym nie zrobiłem. Nie wiedziałem co powinienem z tym zrobić. Nadal ledwo żyłem a moje nogi od czasu do czasu plątały się między kolejnymi krokami. Przez łzy zastygłe w moich oczach nie widziałem dokąd idę. Chciałem aby to się skończyło... Ale nawet do teraz czuję ten ból w sobie. Rozumiesz już? - Tabi pociągnął nosem i podniósł wzrok na młodszego.
- Nigdy mu nie wybaczę. - Wyciągnął dłoń ku młodszemu. - Zróbmy pierwszy krok. Przywróćmy cię i zapomnijmy o tym. Każdą ranę da się zagoić. - Key naśladował gest i położył rękę na ramieniu starszego.
- Tak na prawdę bardzo za tobą tęsknię. Ale ja po prostu nie mam odwagi. Nie mam odwagi by żyć ponownie. Wyjdę z domu dopiero na nagrania. Wcześniej potrzebuję rehabilitacji z twoją pomocą.
- Oczywiście.
_________________________
Co tak słabo komentujecie? :< Wyświetlenia idą w górę a czuję się, jakbym pisała sama dla siebie. Albo jestem aż tak beznadziejną autorką D:
Możliwe, że przestraszyliście się tych wszystkich niepowodzeń u chłopaków?
Spokojnie. Postaram się wszystko wyjaśnić :) Tzn.... Zmuszę ich do wyjaśnień xD
Więc wyczekujcie kolejnego rozdziału :3
PS. Przerwa była spowodowana brakiem czasu i weny ale teraz postaram się znów dodawać regularnie :D
piątek, 18 stycznia 2013
22. Jeśli to zrobię...
- Dzwonił ojciec.. - Mruknął do siedzącego naprzeciwko niego smoka.
- Co mówił?
- On... Chyba nie jest za dobrze.
- Jest chory?!
- Nie. Nie pod tym względem. Chodziło mi o nas hyong. - Schylił głowę.
- Dlaczego to mówisz? Chyba nie do końca rozumiem... Twój ojciec się o nas dowiedział?
- Nie dowiedział się, ale moje obawy się sprawdziły. Ponieważ on.... Hyong on urządził dla mnie ślub! To dlatego dał mi dom! Żebym mógł się ożenić!
- Zaraz... Twój ojciec.. Wydaje cię kobiecie?
- Tak. Jej ojciec jest ważnym partnerem biznesowym. To on zaproponował małżeństwo, a mój ojciec nie chcąc go rozgniewać zgodził się na to. Przepraszam hyong. Bardzo cię przepraszam! - Zaczął płakać.
- To nie twoja wina, więc za co przepraszasz? - Wstał i objął Onew. - Jesteś bezsilny w tej sytuacji. Rozumiem to.
- Hyong.. Ja nie chcę się żenić. Chcę być z tobą do końca!
- Będziemy się przyjaźnić. Nie martw się tym. Przecież wiesz, że cię nie opuszczę. Jutro wrócę do chłopaków. Jakoś to będzie. Hmm? - Starł łzy z policzków Jinkiego.
- Hyong.. - Podniósł oczy do góry patrząc na twarz GD. Starszy odwrócił się, nie chcąc ukazywać swojego rozczarowania. Był zrozpaczony. Wyszedł z pomieszczenia, nie chcąc martwić młodszego. Schował się na poddaszu, usiadł pod ścianą zwijając się w kulkę i łkał, aż nie zabrakło mu sił, aby płakać.
- Dziś ostatni dzień, a on jeszcze nie wyszedł.. - Mruczał pod nosem T.O.P drapiąc się po głowie. Oparł się o ścianę i myślał, co może zrobić.
W tym momencie na korytarz wyszedł Minho.
- Hej! Zaczekaj! - Pobiegł za nim Tabi. - Jakie są twoje relacje z Key? - Zapytał. Choi wyrwany z transu nie do końca wiedział o co chodzi starszemu.
- Co masz na myśli?
- Przyjaźnicie się?
- No... Tak. W końcu jesteśmy z jednego zespołu. - Odparł bez namysłu. - A dlaczego pytasz?
- Bo on... Od zeszłego tygodnia nie chce wyjść z pokoju.
- Nie chce? - Podszedł do drzwi Kibuma. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Kilka minut zajęło mu, zanim doszukał się sylwetki przyjaciela w ciemnym pomieszczeniu. - Key? Co ci jest? - Zamknął za sobą drzwi zostawiając T.O.P na zewnątrz.
- Nie podchodź.
- Oj daj spokój. Powiedz po prostu, bo podejdę bliżej. - Postawił na swoim.
- No bo.... On mnie... - Opierał się.
- Powiedz. - Zrobił krok w przód.
- Zgwałcił mnie!!! - Krzyknął tak głośno, że Tabi wszystko usłyszał. Natychmiastowo wybiegł z domu i wsiadł do auta.
- Kto? - Kontynuował Minho.
- Tt.. Tae....
- Taemin?!!!
- Nie. Taeyang...
- CO?!! - Zszokowany Choi pobiegł do pokoju wymienionego chłopaka. Nikogo nie było w środku. Nie wiedział co powinien zrobić. Nerwowo biegał po całym domu w poszukiwaniu Dong'a. Planował wszystko wyjaśnić, choć... w sumie to wszystko wydawało się jasne. Key pójdzie na policję? Co teraz? Nie wiedział.
Roztrzęsiony usiadł za kierownicą. Nie był pewien, czy powinien prowadzić w tym stanie, ale lekarstwo na ten stan znajdowało się za daleko, żeby iść pieszo. Nacisnął pedał gazu. W jego głowie kłębiły się różne myśli. Zastanawiał się jak brutalny musiał być Jonghyun, żeby doprowadzić Key do takiego stanu. W końcu zatrzymał się. Wysiadł z auta i pobiegł w zalesione miejsce. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, która została w jego kurtce od sprawy pobicia Blinga. Znalazł w środku trzy sztuki. Wyciągnął jednego i rozkoszował się jego intensywnym smakiem. Zaczął stawiać krok za krokiem, wzdłuż leśnej dróżki, która była jego ukojeniem. Przyjeżdżał tu zawsze, gdy musiał zastanowić się nad czymś ważnym. Uniósł oczy ku górze. Ciemne chmury nasuwały się na błękitne niebo.
- Będzie padać? - Mruknął sam do siebie i usiadł na pobliskiej ławce. Wyciągnął nogi do przodu i skrzyżował je. Resztę ciała odchylił do tyłu, wciąż przyglądając się spokojnie płynącym chmurom. "Jak?" To pytanie tkwiło przed jego oczami. Jak do tego doszło? Jak naprawić relacje z Key? Jak znów się do niego zbliżyć? I jak zyskać jego zaufanie? Te wszystkie pytania męczyły go aż do wieczora. Smutna lampa zaświeciła się obok niego. Rzucił na nią wzrokiem, po czym zorientował się, że zasiedział się trochę. Nie był tym zbytnio zmartwiony, ponieważ wiedział, że nikt na niego nie czeka. Zerknął do paczki by wyciągnąć kolejnego papierosa, ale w środku nic już nie było.
- Nie martw się tym. - Uśmiechnął się wkładając do torby ostatnią koszulkę. - Po prostu los tak chciał. To nie jest ani nasza wina, ani twojego ojca. Ta sytuacja powstała sama z siebie. Więc śpij spokojnie, dobrze?
- Hyong... Nie odchodź. - Posmutniał słysząc słowa pocieszenia.
- Nie odchodzę od ciebie. Potraktuj to jako mój powrót do domu, dobrze? Słyszałem, że dzieje się tam kilka niepokojących rzeczy, więc jestem im potrzebny.
- Jeśli tak, możesz iść. Ale zanim to zrobisz... Hyong pocałuj mnie pierwszy i ostatni raz.
- Czy to dobry pomysł? - Nie był pewien prośby Onew. - Jeśli to zrobię, będziemy za sobą jeszcze mocniej tęsknić. Będziemy o sobie myśleć tak długo, aż to nie wydarzy się ponownie. Czy chcemy zaryzykować?
- Chcemy. Chcę o tobie myśleć hyong. Więc spełnij moją ostatnią prośbę wobec ciebie, jako mojego... chłopaka.
- Jinki.. - GD wbrew swojej woli uronił kilka łez. Ułożył dłoń na ramieniu młodszego i spełnił jego prośbę. Pocałunek był najdłuższy, jak to możliwe, ponieważ oboje wiedzieli, że to ostatni. Zapamiętywali każdą kolejną sekundę i dokładnie kodowali ją w swoich sercach.
Z impetem uderzył Taeyanga w polik.
- Jesteś idiotą!! Nie wiesz, że Key jest bardo wrażliwy?!! I jak w ogóle mogłeś dopuścić się zdrady?!! Miałem rację. Jesteś potworem. - Wrzeszczał uspokajając swoje szalejące serce.
- Znasz mnie. Czasem po prostu nie potrafię się opanować.
- Więc mogłeś przyjść do mnie! - Pokręcił głową. - Nienawidzę cię. - Odwrócił się na pięcie i zamierzał odejść, kiedy starszy chwycił go za rękę.
- Naprawmy to.
- Teraz już za późno. Przez ciebie Key boi się nawet T.O.P. A wiesz, że nawet płochliwy wróbel nie bałby się T.O.P. - Chciał się wyrwać.
- Zaczekaj. - Nie chciał puścić. - Więc... Od teraz mnie znienawidzisz? Będziesz udawał, że mnie nie znasz?
- Ja... Nie wiem. - Odszedł.
- Co mówił?
- On... Chyba nie jest za dobrze.
- Jest chory?!
- Nie. Nie pod tym względem. Chodziło mi o nas hyong. - Schylił głowę.
- Dlaczego to mówisz? Chyba nie do końca rozumiem... Twój ojciec się o nas dowiedział?
- Nie dowiedział się, ale moje obawy się sprawdziły. Ponieważ on.... Hyong on urządził dla mnie ślub! To dlatego dał mi dom! Żebym mógł się ożenić!
- Zaraz... Twój ojciec.. Wydaje cię kobiecie?
- Tak. Jej ojciec jest ważnym partnerem biznesowym. To on zaproponował małżeństwo, a mój ojciec nie chcąc go rozgniewać zgodził się na to. Przepraszam hyong. Bardzo cię przepraszam! - Zaczął płakać.
- To nie twoja wina, więc za co przepraszasz? - Wstał i objął Onew. - Jesteś bezsilny w tej sytuacji. Rozumiem to.
- Hyong.. Ja nie chcę się żenić. Chcę być z tobą do końca!
- Będziemy się przyjaźnić. Nie martw się tym. Przecież wiesz, że cię nie opuszczę. Jutro wrócę do chłopaków. Jakoś to będzie. Hmm? - Starł łzy z policzków Jinkiego.
- Hyong.. - Podniósł oczy do góry patrząc na twarz GD. Starszy odwrócił się, nie chcąc ukazywać swojego rozczarowania. Był zrozpaczony. Wyszedł z pomieszczenia, nie chcąc martwić młodszego. Schował się na poddaszu, usiadł pod ścianą zwijając się w kulkę i łkał, aż nie zabrakło mu sił, aby płakać.
- Dziś ostatni dzień, a on jeszcze nie wyszedł.. - Mruczał pod nosem T.O.P drapiąc się po głowie. Oparł się o ścianę i myślał, co może zrobić.
W tym momencie na korytarz wyszedł Minho.
- Hej! Zaczekaj! - Pobiegł za nim Tabi. - Jakie są twoje relacje z Key? - Zapytał. Choi wyrwany z transu nie do końca wiedział o co chodzi starszemu.
- Co masz na myśli?
- Przyjaźnicie się?
- No... Tak. W końcu jesteśmy z jednego zespołu. - Odparł bez namysłu. - A dlaczego pytasz?
- Bo on... Od zeszłego tygodnia nie chce wyjść z pokoju.
- Nie chce? - Podszedł do drzwi Kibuma. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Kilka minut zajęło mu, zanim doszukał się sylwetki przyjaciela w ciemnym pomieszczeniu. - Key? Co ci jest? - Zamknął za sobą drzwi zostawiając T.O.P na zewnątrz.
- Nie podchodź.
- Oj daj spokój. Powiedz po prostu, bo podejdę bliżej. - Postawił na swoim.
- No bo.... On mnie... - Opierał się.
- Powiedz. - Zrobił krok w przód.
- Zgwałcił mnie!!! - Krzyknął tak głośno, że Tabi wszystko usłyszał. Natychmiastowo wybiegł z domu i wsiadł do auta.
- Kto? - Kontynuował Minho.
- Tt.. Tae....
- Taemin?!!!
- Nie. Taeyang...
- CO?!! - Zszokowany Choi pobiegł do pokoju wymienionego chłopaka. Nikogo nie było w środku. Nie wiedział co powinien zrobić. Nerwowo biegał po całym domu w poszukiwaniu Dong'a. Planował wszystko wyjaśnić, choć... w sumie to wszystko wydawało się jasne. Key pójdzie na policję? Co teraz? Nie wiedział.
Roztrzęsiony usiadł za kierownicą. Nie był pewien, czy powinien prowadzić w tym stanie, ale lekarstwo na ten stan znajdowało się za daleko, żeby iść pieszo. Nacisnął pedał gazu. W jego głowie kłębiły się różne myśli. Zastanawiał się jak brutalny musiał być Jonghyun, żeby doprowadzić Key do takiego stanu. W końcu zatrzymał się. Wysiadł z auta i pobiegł w zalesione miejsce. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, która została w jego kurtce od sprawy pobicia Blinga. Znalazł w środku trzy sztuki. Wyciągnął jednego i rozkoszował się jego intensywnym smakiem. Zaczął stawiać krok za krokiem, wzdłuż leśnej dróżki, która była jego ukojeniem. Przyjeżdżał tu zawsze, gdy musiał zastanowić się nad czymś ważnym. Uniósł oczy ku górze. Ciemne chmury nasuwały się na błękitne niebo.
- Będzie padać? - Mruknął sam do siebie i usiadł na pobliskiej ławce. Wyciągnął nogi do przodu i skrzyżował je. Resztę ciała odchylił do tyłu, wciąż przyglądając się spokojnie płynącym chmurom. "Jak?" To pytanie tkwiło przed jego oczami. Jak do tego doszło? Jak naprawić relacje z Key? Jak znów się do niego zbliżyć? I jak zyskać jego zaufanie? Te wszystkie pytania męczyły go aż do wieczora. Smutna lampa zaświeciła się obok niego. Rzucił na nią wzrokiem, po czym zorientował się, że zasiedział się trochę. Nie był tym zbytnio zmartwiony, ponieważ wiedział, że nikt na niego nie czeka. Zerknął do paczki by wyciągnąć kolejnego papierosa, ale w środku nic już nie było.
- Nie martw się tym. - Uśmiechnął się wkładając do torby ostatnią koszulkę. - Po prostu los tak chciał. To nie jest ani nasza wina, ani twojego ojca. Ta sytuacja powstała sama z siebie. Więc śpij spokojnie, dobrze?
- Hyong... Nie odchodź. - Posmutniał słysząc słowa pocieszenia.
- Nie odchodzę od ciebie. Potraktuj to jako mój powrót do domu, dobrze? Słyszałem, że dzieje się tam kilka niepokojących rzeczy, więc jestem im potrzebny.
- Jeśli tak, możesz iść. Ale zanim to zrobisz... Hyong pocałuj mnie pierwszy i ostatni raz.
- Czy to dobry pomysł? - Nie był pewien prośby Onew. - Jeśli to zrobię, będziemy za sobą jeszcze mocniej tęsknić. Będziemy o sobie myśleć tak długo, aż to nie wydarzy się ponownie. Czy chcemy zaryzykować?
- Chcemy. Chcę o tobie myśleć hyong. Więc spełnij moją ostatnią prośbę wobec ciebie, jako mojego... chłopaka.
- Jinki.. - GD wbrew swojej woli uronił kilka łez. Ułożył dłoń na ramieniu młodszego i spełnił jego prośbę. Pocałunek był najdłuższy, jak to możliwe, ponieważ oboje wiedzieli, że to ostatni. Zapamiętywali każdą kolejną sekundę i dokładnie kodowali ją w swoich sercach.
Z impetem uderzył Taeyanga w polik.
- Jesteś idiotą!! Nie wiesz, że Key jest bardo wrażliwy?!! I jak w ogóle mogłeś dopuścić się zdrady?!! Miałem rację. Jesteś potworem. - Wrzeszczał uspokajając swoje szalejące serce.
- Znasz mnie. Czasem po prostu nie potrafię się opanować.
- Więc mogłeś przyjść do mnie! - Pokręcił głową. - Nienawidzę cię. - Odwrócił się na pięcie i zamierzał odejść, kiedy starszy chwycił go za rękę.
- Naprawmy to.
- Teraz już za późno. Przez ciebie Key boi się nawet T.O.P. A wiesz, że nawet płochliwy wróbel nie bałby się T.O.P. - Chciał się wyrwać.
- Zaczekaj. - Nie chciał puścić. - Więc... Od teraz mnie znienawidzisz? Będziesz udawał, że mnie nie znasz?
- Ja... Nie wiem. - Odszedł.
środa, 16 stycznia 2013
21. Jeśli nigdy się o tym nie dowie.
- Niedługo zacznie się drugi tydzień. A musimy jeszcze nagrać wokale i kto wie, czy nie każą nam ułożyć choreografii, więc lepiej się pospieszyć. - Wstał i usiadł obok Jonghyuna. - Ta nuta powinna brzmieć tak.- Rozłożył dłoń na klawiaturze i nacisną cztery klawisze wydobywając z nich nadzwyczajny dźwięk.
- Nie jestem pewien, czy masz rację. Czy nie lepiej byłoby tak? - Powtórzył gest starszego chcąc coś udowodnić im obydwu.
- Sam nie wiem... Czy według ciebie byłoby to dobre w zestawieniu z resztą nut? Popatrz. - Zagrał wszystko od początku wstawiając kombinację Jonghyuna. Faktycznie, piosenka wydawała się być chaotyczna.
- Niech ci będzie. Ta piosenka... Myślę, że może być dobra.
- Może być? On będzie dobra!
- Hej! - Sprzed wejścia krzyknął ochroniarz. - Zostajecie na chwilę sami. Musimy wyjść bo fanki znowu się dobijają.
- Rozumiem. - Odpowiedział starszy i chwycił za kartkę z pięciolinią. - Teraz idealnie będzie pasować do tekstu. Zróbmy jeszcze przerywnik i będzie można nagrywać.
- Jak myślisz? To powinna by ballada, czy raczej coś ostrzejszego?
- Hmm.. Pasuje na balladę, ale wtedy tekst nie zgadzałby się z muzyką. Co proponujesz?
- Gitarę elektryczną, bas i perkusję.
- Nie podłożymy pod to klawiszy? Myślę, że mimo wszystko powinny się tam znaleźć..
- Więc dajmy je do przerywnika. - Odwrócił się i zaczął znów coś wygrywać na klawiaturze. Tabi zdumiony przyglądał i przysłuchiwał się jego ciężkiej pracy. Bez kłótni? Czyli to jednak możliwe. Jonghyun okazał się być trochę lepszy niż w domniemaniach. Mimo to T.O.P nie był pewien, czy powinien wybaczyć Blingowi z taką łatwością. Nie wiedział, co powie na to Key. Teraz zrozumiał jego rozczarowanie.
Siedział ze zwieszoną głową. Był pewien, że gdzieś wewnątrz jego umysłu piosenka jest już gotowa. Że wystarczy ją tylko przelać na papier. Nagle gwałtownie wstał. Podszedł do fortepianu i zaczął grać. Minho podniósł się zza stołu i podszedł bliżej.
- Wow. Genialne...
- Prawda? Wystarczyła chwila skupienia.
- Będzie cała w tym rytmie hyong?
- A powinna? Mamy stworzyć ją razem, więc mi pomóż. - Poklepał miejsce obok niego. - Powinniśmy użyć twojego rapu?
- Hmm.. To może wyjść. Z twoim wokalem będzie brzmiało świetnie!
- Dlaczego jesteś taki miły? - Zbliżył się do młodszego.
- To jest... Ja chciałem naprawić to, co zepsułem. Nie wiedziałem, że Taemin przeze mnie cierpiał. Robiłem wszystko dla jego dobra!
- Mam nadzieję, że mogę ci ufać. - Wstał i włączył maszynę nagrywającą dźwięk. - Więc to będzie leciało tak..
- Hyong nie mogę dzisiaj przyjść. - Zmartwiony mówił do telefonu, biegając po pokoju w poszukiwaniu kartki. - Przepraszam, ale dostałem pilne skierowanie do lekarza i muszę tam dzisiaj pojechać.
- W porządku. Dziś dokończę podkład. Jeśli zdążysz, to przyjdź zobaczyć, czy może tak zostać. A jak będzie już późno, to po prostu wezmę nagranie do domu. Nie spiesz się! - Odpowiedział głos Seungri.
- Dziękuję hyong! Do zobaczenia! - Odłożył telefon i zaczął dokładniej przekopywać się przez stos rzeczy leżący na środku pokoju. Taemin był pewien, że gdzieś tam go wcisnął. - Jest! - Krzyknął zadowolony i z torbą na ramieniu wybiegł przed dom. Menager zawiózł go do przychodni, z której dostarczono skierowanie. Spokojnie usiadł na krześle naprzeciwko biurka i oddał popisaną kartkę lekarzowi.
- Więc.. - Zaczął niskiego wzrostu, siwy, wąsaty starzec. Wyglądał na doświadczoną osobę. - Czy miałeś ostatnio momenty, kiedy dziwnie się czułeś? - Wstał i zaczął przechadzać się po gabinecie.
- Dziwnie? - Odparł Minnie nie do końca rozumiejąc powagę sytuacji. - Co ma pan na myśli?
- Czy przed snem twoje serce bije mocniej niż w ciągu dnia? Czy czujesz gorąc bijący z klatki piersiowej? Czy mięśnie zaczynają cię boleć, pomimo że nie ruszasz się w ciągu dnia?
- Czy pan.... pan mnie śledził? - Lekarz tylko się uśmiechnął.
- Pamiętasz niedawny wypadek? Gdy spadłeś ze sceny i skręciłeś kostkę?
- Tak. - Odparł niepewnie.
- Pobraliśmy od ciebie próbkę krwi, ponieważ nic nie wskazywało na zaburzenia, a taki upadek był niemal nieprawdopodobny. Miałeś wtedy lekkie zawroty głowy? Bolały cię kostki nawet gdy nie tańczyłeś?
- Dokładnie tak...
- Wysłaliśmy twoją krew do laboratorium. Zrobiono większość wstępnych testów, ale żaden wynik nie był pozytywny. Zabraliśmy się zatem za dokonanie badań na cięższe choroby. Nie znałem twoich objaw, toteż było ciężej określić stan i nazwę choroby. Wtedy właśnie przypomniałem sobie jak opowiadałeś, co było przyczyną upadku. Krew zatrzymała się na moment i przestała płynąć w twoich żyłach. Nazbierała się w górnej części obiegu krwionośnego i zrobiło jej się za dużo. Stąd zawroty głowy i momentalne utracenie wzroku. I tak masz szczęście, że żadna żyłka nie przerwała się i że widzisz normalnie. Jednak twoja choroba będzie postępować, a to jest dla ciebie nie dość, że niekorzystne, to i niebezpieczne.
- Można coś z tym zrobić?
- Oczywiście podejmiemy leczenie, ale nie mogę nic obiecać. W twoim przypadku objawy postępują bardzo szybko. Musisz nosić ze sobą lekarstwa i dobrze by było, żeby ktoś z twojego otoczenia wiedział o chorobie. Z zakrzepicą nie ma miejsca na żarty.
- Doktorze... Czy ja.. umrę?
- Każdego z nas to czeka. - Uśmiechnął się i usiadł za biurkiem, po czym zabrał się za pisanie recepty. - Mam komuś przekazać, że jesteś chory, czy sam to zrobisz?
- Ja.. powiem. Ale tylko jednej osobie. Nie chcę martwić wszystkich dookoła.
- Rób jak uważasz. Pamiętaj, że to jednak może obrócić się w drugą stronę. - Wręczył kawałek papieru Taeminowi, który ukłonił się i wyszedł. Zaraz po tym do środka wbiegł menager.
- I jak? Wyliże się?
- Czeka go długa droga. O ile będzie walczył do końca, będzie żył. Ale życie to nie będzie toczyło się długo..
- Czy ma pan na myśli...
- Ten chłopak umrze. - Przerwał mu. - Ale nie miałem serca zdejmować tego szczerego uśmiechu z jego twarzy. Może lepiej będzie... - Westchnął. - Jeśli nigdy się o tym nie dowie.
- Nie jestem pewien, czy masz rację. Czy nie lepiej byłoby tak? - Powtórzył gest starszego chcąc coś udowodnić im obydwu.
- Sam nie wiem... Czy według ciebie byłoby to dobre w zestawieniu z resztą nut? Popatrz. - Zagrał wszystko od początku wstawiając kombinację Jonghyuna. Faktycznie, piosenka wydawała się być chaotyczna.
- Niech ci będzie. Ta piosenka... Myślę, że może być dobra.
- Może być? On będzie dobra!
- Hej! - Sprzed wejścia krzyknął ochroniarz. - Zostajecie na chwilę sami. Musimy wyjść bo fanki znowu się dobijają.
- Rozumiem. - Odpowiedział starszy i chwycił za kartkę z pięciolinią. - Teraz idealnie będzie pasować do tekstu. Zróbmy jeszcze przerywnik i będzie można nagrywać.
- Jak myślisz? To powinna by ballada, czy raczej coś ostrzejszego?
- Hmm.. Pasuje na balladę, ale wtedy tekst nie zgadzałby się z muzyką. Co proponujesz?
- Gitarę elektryczną, bas i perkusję.
- Nie podłożymy pod to klawiszy? Myślę, że mimo wszystko powinny się tam znaleźć..
- Więc dajmy je do przerywnika. - Odwrócił się i zaczął znów coś wygrywać na klawiaturze. Tabi zdumiony przyglądał i przysłuchiwał się jego ciężkiej pracy. Bez kłótni? Czyli to jednak możliwe. Jonghyun okazał się być trochę lepszy niż w domniemaniach. Mimo to T.O.P nie był pewien, czy powinien wybaczyć Blingowi z taką łatwością. Nie wiedział, co powie na to Key. Teraz zrozumiał jego rozczarowanie.
Siedział ze zwieszoną głową. Był pewien, że gdzieś wewnątrz jego umysłu piosenka jest już gotowa. Że wystarczy ją tylko przelać na papier. Nagle gwałtownie wstał. Podszedł do fortepianu i zaczął grać. Minho podniósł się zza stołu i podszedł bliżej.
- Wow. Genialne...
- Prawda? Wystarczyła chwila skupienia.
- Będzie cała w tym rytmie hyong?
- A powinna? Mamy stworzyć ją razem, więc mi pomóż. - Poklepał miejsce obok niego. - Powinniśmy użyć twojego rapu?
- Hmm.. To może wyjść. Z twoim wokalem będzie brzmiało świetnie!
- Dlaczego jesteś taki miły? - Zbliżył się do młodszego.
- To jest... Ja chciałem naprawić to, co zepsułem. Nie wiedziałem, że Taemin przeze mnie cierpiał. Robiłem wszystko dla jego dobra!
- Mam nadzieję, że mogę ci ufać. - Wstał i włączył maszynę nagrywającą dźwięk. - Więc to będzie leciało tak..
- Hyong nie mogę dzisiaj przyjść. - Zmartwiony mówił do telefonu, biegając po pokoju w poszukiwaniu kartki. - Przepraszam, ale dostałem pilne skierowanie do lekarza i muszę tam dzisiaj pojechać.
- W porządku. Dziś dokończę podkład. Jeśli zdążysz, to przyjdź zobaczyć, czy może tak zostać. A jak będzie już późno, to po prostu wezmę nagranie do domu. Nie spiesz się! - Odpowiedział głos Seungri.
- Dziękuję hyong! Do zobaczenia! - Odłożył telefon i zaczął dokładniej przekopywać się przez stos rzeczy leżący na środku pokoju. Taemin był pewien, że gdzieś tam go wcisnął. - Jest! - Krzyknął zadowolony i z torbą na ramieniu wybiegł przed dom. Menager zawiózł go do przychodni, z której dostarczono skierowanie. Spokojnie usiadł na krześle naprzeciwko biurka i oddał popisaną kartkę lekarzowi.
- Więc.. - Zaczął niskiego wzrostu, siwy, wąsaty starzec. Wyglądał na doświadczoną osobę. - Czy miałeś ostatnio momenty, kiedy dziwnie się czułeś? - Wstał i zaczął przechadzać się po gabinecie.
- Dziwnie? - Odparł Minnie nie do końca rozumiejąc powagę sytuacji. - Co ma pan na myśli?
- Czy przed snem twoje serce bije mocniej niż w ciągu dnia? Czy czujesz gorąc bijący z klatki piersiowej? Czy mięśnie zaczynają cię boleć, pomimo że nie ruszasz się w ciągu dnia?
- Czy pan.... pan mnie śledził? - Lekarz tylko się uśmiechnął.
- Pamiętasz niedawny wypadek? Gdy spadłeś ze sceny i skręciłeś kostkę?
- Tak. - Odparł niepewnie.
- Pobraliśmy od ciebie próbkę krwi, ponieważ nic nie wskazywało na zaburzenia, a taki upadek był niemal nieprawdopodobny. Miałeś wtedy lekkie zawroty głowy? Bolały cię kostki nawet gdy nie tańczyłeś?
- Dokładnie tak...
- Wysłaliśmy twoją krew do laboratorium. Zrobiono większość wstępnych testów, ale żaden wynik nie był pozytywny. Zabraliśmy się zatem za dokonanie badań na cięższe choroby. Nie znałem twoich objaw, toteż było ciężej określić stan i nazwę choroby. Wtedy właśnie przypomniałem sobie jak opowiadałeś, co było przyczyną upadku. Krew zatrzymała się na moment i przestała płynąć w twoich żyłach. Nazbierała się w górnej części obiegu krwionośnego i zrobiło jej się za dużo. Stąd zawroty głowy i momentalne utracenie wzroku. I tak masz szczęście, że żadna żyłka nie przerwała się i że widzisz normalnie. Jednak twoja choroba będzie postępować, a to jest dla ciebie nie dość, że niekorzystne, to i niebezpieczne.
- Można coś z tym zrobić?
- Oczywiście podejmiemy leczenie, ale nie mogę nic obiecać. W twoim przypadku objawy postępują bardzo szybko. Musisz nosić ze sobą lekarstwa i dobrze by było, żeby ktoś z twojego otoczenia wiedział o chorobie. Z zakrzepicą nie ma miejsca na żarty.
- Doktorze... Czy ja.. umrę?
- Każdego z nas to czeka. - Uśmiechnął się i usiadł za biurkiem, po czym zabrał się za pisanie recepty. - Mam komuś przekazać, że jesteś chory, czy sam to zrobisz?
- Ja.. powiem. Ale tylko jednej osobie. Nie chcę martwić wszystkich dookoła.
- Rób jak uważasz. Pamiętaj, że to jednak może obrócić się w drugą stronę. - Wręczył kawałek papieru Taeminowi, który ukłonił się i wyszedł. Zaraz po tym do środka wbiegł menager.
- I jak? Wyliże się?
- Czeka go długa droga. O ile będzie walczył do końca, będzie żył. Ale życie to nie będzie toczyło się długo..
- Czy ma pan na myśli...
- Ten chłopak umrze. - Przerwał mu. - Ale nie miałem serca zdejmować tego szczerego uśmiechu z jego twarzy. Może lepiej będzie... - Westchnął. - Jeśli nigdy się o tym nie dowie.
~*~
- Ja nie chcę. - Siedział skulony w kącie ciemnego pokoju.
- Ale musisz. Key... Co się stało, że taki jesteś?
- Odejdź.
- Co?!! Dlaczego?!
- Ponieważ.. Ja się boję. - T.O.P zrobił krok ku młodszemu. Kibum automatycznie zaczął się odsuwać nogami i panicznie rzucać się po całej ścianie niczym motyl uwięziony w słoiku.
- Co ci jet...? - Mruknął zaskoczony przyglądając się nietypowemu zachowaniu przyjaciela. - Nie poznajesz mnie?
- Znam cię. Ale nawet najbardziej niewinna osoba może być potworem.
- Sugerujesz mi... że jestem..... potworem? - Łzy zatrzymały się w oczach starszego.
- Ludzie... To straszne istoty.
- Czy ktoś ci coś zrobił? Jak zamierzasz napisać piosenkę? Jak?!! - Wrzasnął. Key jeszcze mocniej przytulił się do ściany z różnymi obawami. - Powiedz mi co ci jest. Powiedz!! Dlaczego cierpisz sam, wiedząc że masz mnie?!! - Był już zły.
- Powiedz hyong.. - Wydukał ledwo przytomny. - Czy chciałbyś ze mną współżyć?
- Oczywiście. Przecież cię kocham. - Chciał zrobić krok w przód.
- Nie podchodź. - Zatrzymał go Key. - Widzisz? Wszyscy ludzie są tacy sami. Chcesz tylko jednego. Widzisz we mnie tylko urokliwego chłopczyka z ładną twarzą. Nic poza tym.
- Widzę w tobie drobną postać która nie dała się zgnieść. Która walczyła aż do końca nie dając za wygraną. Która pomimo tęsknoty zrezygnowała z własnego postanowienia, żeby dąć szansę komuś, kto mimo swoich lat nie zaznał jeszcze smaku prawdziwego życia.
- Tak ci się tylko wydaje. Rzeczywistość.. Bywa okrutna. Wcale tak nie myślisz. Mam pecha. Ponieważ spotykają mnie same przykre rzeczy.
- Czy to, że cię kocham też jest dla ciebie przykrą rzeczą? - Odwrócił się, aby wyjść.
- To jedyne, co było w tym wszystkim dobre. Może jeszcze nie zrobiłeś mi nic złego, ale w każdym z nas drzemie potwór.
- Ja... - Zawahał się i oparł dłoń o futrynę. - Nigdy nie zrobiłbym ci nic złego.
- Pytaniem pozostaje, czy mogę ci zaufać?
- Hyong? Co teraz robisz? - Zapytał stojąc przed bramą wielkiego domu.
- Miałem zamiar zaraz iść spać. Dlaczego pytasz?
- Czy możesz na chwilę wyjść przed dom? Muszę ci coś powiedzieć.
- Jesteś tutaj?! Dlaczego nie powiedziałeś od razu! Zamarzniesz! - Wybiegł do młodszego w kapciach i wprowadził go do salonu. Szybko przygotował gorącą herbatę i postawił ją pod nosem Taemina.
- Wiesz hyong... Byłem dzisiaj u lekarza.
- Jesteś chory? Nie powinieneś wychodzić w takie zimno, skoro musiałeś iść do lekarza.
- To nie tak. - Pokręcił głową. - Ja dostałem skierowanie. Byłem tam dzisiaj i lekarz mi powiedział...
- Co ci powiedział? - Zapytał widząc, że Minnie się waha.
- Powiedział, że ja... Jestem chory na zakrzepicę.
- Zakrzepicę? W której części?
- Obok serca.
- To niedobrze.. Ta choroba jest bardzo niebezpieczna.
- Dlatego ci mówię hyong. - Podniósł świecące oczy znad parującego kubka.
- A planujesz powiedzieć to jeszcze komuś?
- Ja... Raczej nie.. Nie chcę nikogo martwić. Będę miał przy sobie lekarstwa! - Pokazał inhalator i zastrzyki.
- A co jeśli zemdlejesz? Oni nic nie będą wiedzieć, a ja będę tu. Pomyślałeś o tym? - Taemin poczuł się jak dzieciak. - Powiedz komuś, kto z pewnością nie powie nic nikomu. Jeśli nie chcesz, żeby Daesung się dowiedział, lepiej żeby był to ktoś z SHINee.
- Tak myślisz hyong? - GD pokiwał głową. - Więc... chyba masz rację... Powiem komuś. Lepiej już pójdę. Jest późno, a Seungri hyong chce mi jeszcze pokazać podkład. Do zobaczenia hyong! - Podniósł się i wybiegł do samochodu.
- Ciekawe, jak poważna jest ta choroba... Minnie może umrzeć. - Oczy smoka się zaszkliły. - Pewnie... Wszyscy spanikują gdy go zabraknie. Powinien przygotować na to Dae. Ale w sumie... chyba też nie odważyłbym się na przekazanie tego typu wiadomości Onew.. - Odstawił kubek do zlewu i wyszedł.
wtorek, 15 stycznia 2013
20. Słowo za słowem.
Dwaj liderzy przekroczyli próg ogromnego domu. Obydwoje odnieśli wrażenie, jakby zwiedzali prawe skrzydło Hogwatu. Uwagę GD przykuł ogród rozprzestrzeniający się przed budynkiem. Podszedł bliżej, żeby móc dokładniej przyjrzeć się zaśnieżonym drzewom i trawnikom.
- Tu jest przepięknie.. - Smokowi zabrakło tchu. - Musiał być długo przygotowywany, zanim ci go oddano.
- Jeszcze nie widzieliśmy wnętrza. Obawiam się, że tam będzie jeszcze lepiej.
- Obawiasz się? Doprawdy Jinki, zadziwiasz mnie. Ciesz się tym, że twój ojciec ci zaufał!
- Jestem bardzo zadowolony, ale mimo wszystko... Niepokoi mnie to.
- Nie myśl o tym. - Chwycił młodszego za zlodowaciałą dłoń. - Chodźmy. - Udali się do środka.
Dom był wykonany w typowym europejskim stylu. Jak na jedną osobę był bardzo duży. Smok ucieszył się, że może zamieszkać w nim razem ze swoim przyjacielem, bo był prawie pewien, że każdemu w końcu zaczęłaby doskwierać samotność.
Przeszli przez większość wąskich korytarzy zachwycając się pięknem i precyzją wykonania każdego milimetra kwadratowego. Doszli do ogromnego okna, które ukazywało widok na cały, kolosalny ogród. Dwójka dopiero teraz zorientowała się, jak wiele miejsca zajmuje cała posiadłość.
- Niesamowite.. - Onew przykleił się do szyby, zostawiając na niej białe ślady oddechu.
- Wspaniałe miejsce. Powinieneś podziękować ojcu. I to jak najszybciej.
- Jestem mu wdzięczny. Teraz mogę swobodnie żyć z hyongiem. - Przytulił się do starszego. Pomieszczenie oblał blask popołudniowego słońca.
- Jinki... Życzę nam dużo szczęścia w nowym domu.
- Powinniśmy zabrać się za pisanie. - Wymruczał niezadowolony T.O.P, wkraczając bez pytania do pokoju Jonghyun'a.
- Znasz już nasz temat?
- Mniej-więcej. - Udali się do wytwórni. Ponieważ Onew i GD mogli swobodnie pracować nad utworem w domu, resztę zespołów przydzielono do dwóch wytwórni. Dwie starsze pary udały się do SM, a młodsze do YG.
Tabi i Bling ... można powiedzieć, że nie do końca się ze sobą zgadzali jeśli chodzi o nuty. Jeden drugiego wyganiał sprzed pianina, aby móc wprowadzić swoje poprawki i pokazać że jest lepszym kompozytorem. Jednak odnośnie tekstu poszło im bardzo gładko. T.O.P był zszokowany zgodą panującą między nim i JJongiem. Ale to może dlatego, że szef przypadkiem zauważył ich sprzeczkę i kazał ochroniarzom pilnować niesfornych chłopców.
Jeśli chodzi o Taeyang'a i Key, świetnie się dogadywali. Słowo za słowem doskonale wpasowywały się do rytmu piosenki.
- Dobrze ci idzie. Jesteś świetny! To niesamowite. - Dong co chwila budował młodszego na duchu. Kibum zaczął czuć się nieswojo. Nikt nigdy aż tak bardzo go nie chwalił. Zaczął ufać słowom T.O.P, że Taeyang, to naprawdę dobra osoba.
- Hyong, jesteś naprawdę wspaniały.. - Chciał nieśmiało mu się odwdzięczyć.
- Dziękuję. - Zaśmiał się. - Wiesz.. Zawsze chciałem mieć w rodzinie kogoś takiego jak ty.
- Co masz na myśli?
- Mogę z tobą pisać piosenkę, mogę z tobą o wszystkim porozmawiać.. Możemy razem mówić o osobach, z którymi mieszkamy. Czy to nie jest wspaniałe?
- Może i masz rację hyong-nim.
- Nim? - Zaśmiał się. - Nie musisz być aż tak uprzejmy! Nie uważaj mnie za tak poważnego...
- Przepraszam.. - Zarumienił się.
- Kibum.. Jesteś nadzwyczaj uroczy. - Zbliżył się do młodszego.
- Co robisz hyong? - Lekko się odsunął.
- Stój spokojnie. Przecież nic się nie dzieje. - Położył dłoń na jego ramieniu. Key chciał uciec od niego jeszcze bardziej, ale poczuł, że opiera się już o ścianę. Został do niej mocno przyparty. Zacisnął oczy i schował twarz za małymi piąstkami.
- Hyong... - Jęknął błagając o to, żeby zostawić go w spokoju.
- Dlaczego się boisz? Przecież nic ci nie robię.
- Ale... Do czego dążysz hyong?
- Mówił ci już ktoś, że jesteś uroczy?
- Już o tym wspomniałeś..
- Racja. - Zaśmiał się. - Widzisz Kibummie... Nie zawsze jestem w stanie panować nad swoimi emocjami. I to jest jeden z tych momentów, w których nie potrafię się powstrzymać. I to wszystko twoja wina.
- Przepraszam. Bardzo przepraszam! Ale hyong proszę, przestań już!
- Spokojnie.. - Chwycił młodszego za nadgarstek i oparł się o niego nad głową Key, przyciskając go mocno do ściany. Podszedł najbliżej jak to było możliwe. Złożył pocałunek na obojczyku rapera. Wyznaczył linię prowadzącą aż do ust. Kim starał się z całych sił odeprzeć starszego, ale był od niego słabszy. Taeyang wepchnął dłoń pod koszulkę Kibuma. Dokładnie zbadał jego tors, po czym zdecydował się na pozbycie górnej części garderoby.
- Hyong nie rób tego.
- Dlaczego? - Przytulił się do niego. Poczuł ciepło bijące od Key, które sprawiło, że zupełnie ześwirował.
- Przestań! Nie podoba mi się to! - Szarpał się z całych sił. Tae z uśmiechem na ustach pogłaskał młodszego po policzku i zdecydował się na kolejny pocałunek. Otarł się kroczem o Kibuma, zamruczał, a jego ciało całe zaczęło drżeć. Kim był przerażony. Czuł jak mocno bije jego serce. Bał się Taeyanga, a myśl o tym, że zdradza Tabiego sprawiała, że chciał umrzeć, mimo że to nie była jego wina.
- Bummie... - Wytarł łzy z policzków przyjaciela.
- Przestań. - Skulony dygotał jak nigdy dotąd.
- Jak już zacząłem, powinienem też skończyć.
- Przecież możesz skończyć na tym! To niedorzeczne! Dlaczego mi to robisz?!
- Jeszcze do ciebie nie dotarło? Gdy przyjrzałem ci się dokładnie... - Zrobił gwałtowny ruch zgniatając młodszego miednicą. - Po prostu nie mogę się powstrzymać. Nie chcę tego. Rozumiesz?
- Jesteś nienormalny hyong.
- Nazywaj to jak chcesz. - Kucnął przed nim i jednym ruchem pozbył się spodni. - Dla mnie to po prostu kolejna okazja.
- Krzywdzisz mnie tym hyong. - Był sparaliżowany. Sam już nie wiedział co mówi, ani co dzieje się z jego ciałem.
- Nie mam tego na celu, więc nie miej mi tego za złe. Wiesz, że zbrodnia niezaplanowana jest od razu złagodzona? - Key zrozumiał, że w żaden sposób nie zdoła powstrzymać starszego, więc po prostu czekał z cieniem nadziei w sercu, że ktoś go uratuje. Niestety mylił się. W tym wypadku nadzieja nie wystarczała. Potrzebna mu była osoba. Osoba, która była tak blisko, a jednak tak daleko...
Nagle do jego głowy wpadł pomysł. Miał w kieszeni telefon. Ale... Taeyang zdążył już rzucić spodnie w kąt.
- Nie wierć się. - Ustawił się i przejechał dłonią wzdłuż linii kręgosłupa. Ścisnął w garści kilka kosmyków włosów Kibuma i zgiął go w pół. Pozbył się bielizny ich obydwu. Key płakał jak nigdy. Łzy wręcz wylewały się z jego oczu jak z małych wodospadów. Nie wierzył w to, co się dzieje. Sen. To dla niego był tylko zły sen. Poczuł jak Dong wkłada palec. Gdy go wyciągnął, przyszedł czas na coś większego. Key zrobiło się niedobrze. Wygiął grzbiet na wzór kota. Taeyang szarpnął za jego włosy. Jego ruchy z czasem stawały się coraz intensywniejsze i brutalniejsze. Ciało młodszego przestało go słuchać. Był sparaliżowany. W końcu przyszedł moment, gdy tempo znikło. Teraz Tae pchał się jak najgłębiej. To sprawiało trochę mniej bólu Kibumowi. Poczuł, jak ciepła ciecz rozpływa się po jego środku. Taeyang wyciągnął prącie i odwrócił Key w swoją stronę. Zmusił go, żeby ukląkł. Młodszy zasłaniał się resztkami sił, ale w rezultacie Tae i tak włożył penisa do jego ust. Kim czuł, że zaraz zwymiotuje. Upadł na podłogę, nie mogąc się ruszyć. Zaczął się trząść. Pomyślał, że właśnie przed tym uchronił go wcześniej Jonghyun. Że to, co zrobił jego najlepszy przyjaciel było praktycznie niczym, w porównaniu do tego, co czuł w tej chwili.
Tak jak poleciła jedna miła osoba więcej opisów ;> Sama nie wiem co myśleć o tym rozdziale... wiec piszcie, czy Wam się podoba :)
- Tu jest przepięknie.. - Smokowi zabrakło tchu. - Musiał być długo przygotowywany, zanim ci go oddano.
- Jeszcze nie widzieliśmy wnętrza. Obawiam się, że tam będzie jeszcze lepiej.
- Obawiasz się? Doprawdy Jinki, zadziwiasz mnie. Ciesz się tym, że twój ojciec ci zaufał!
- Jestem bardzo zadowolony, ale mimo wszystko... Niepokoi mnie to.
- Nie myśl o tym. - Chwycił młodszego za zlodowaciałą dłoń. - Chodźmy. - Udali się do środka.
Dom był wykonany w typowym europejskim stylu. Jak na jedną osobę był bardzo duży. Smok ucieszył się, że może zamieszkać w nim razem ze swoim przyjacielem, bo był prawie pewien, że każdemu w końcu zaczęłaby doskwierać samotność.
Przeszli przez większość wąskich korytarzy zachwycając się pięknem i precyzją wykonania każdego milimetra kwadratowego. Doszli do ogromnego okna, które ukazywało widok na cały, kolosalny ogród. Dwójka dopiero teraz zorientowała się, jak wiele miejsca zajmuje cała posiadłość.
- Niesamowite.. - Onew przykleił się do szyby, zostawiając na niej białe ślady oddechu.
- Wspaniałe miejsce. Powinieneś podziękować ojcu. I to jak najszybciej.
- Jestem mu wdzięczny. Teraz mogę swobodnie żyć z hyongiem. - Przytulił się do starszego. Pomieszczenie oblał blask popołudniowego słońca.
- Jinki... Życzę nam dużo szczęścia w nowym domu.
- Powinniśmy zabrać się za pisanie. - Wymruczał niezadowolony T.O.P, wkraczając bez pytania do pokoju Jonghyun'a.
- Znasz już nasz temat?
- Mniej-więcej. - Udali się do wytwórni. Ponieważ Onew i GD mogli swobodnie pracować nad utworem w domu, resztę zespołów przydzielono do dwóch wytwórni. Dwie starsze pary udały się do SM, a młodsze do YG.
Tabi i Bling ... można powiedzieć, że nie do końca się ze sobą zgadzali jeśli chodzi o nuty. Jeden drugiego wyganiał sprzed pianina, aby móc wprowadzić swoje poprawki i pokazać że jest lepszym kompozytorem. Jednak odnośnie tekstu poszło im bardzo gładko. T.O.P był zszokowany zgodą panującą między nim i JJongiem. Ale to może dlatego, że szef przypadkiem zauważył ich sprzeczkę i kazał ochroniarzom pilnować niesfornych chłopców.
Jeśli chodzi o Taeyang'a i Key, świetnie się dogadywali. Słowo za słowem doskonale wpasowywały się do rytmu piosenki.
- Dobrze ci idzie. Jesteś świetny! To niesamowite. - Dong co chwila budował młodszego na duchu. Kibum zaczął czuć się nieswojo. Nikt nigdy aż tak bardzo go nie chwalił. Zaczął ufać słowom T.O.P, że Taeyang, to naprawdę dobra osoba.
- Hyong, jesteś naprawdę wspaniały.. - Chciał nieśmiało mu się odwdzięczyć.
- Dziękuję. - Zaśmiał się. - Wiesz.. Zawsze chciałem mieć w rodzinie kogoś takiego jak ty.
- Co masz na myśli?
- Mogę z tobą pisać piosenkę, mogę z tobą o wszystkim porozmawiać.. Możemy razem mówić o osobach, z którymi mieszkamy. Czy to nie jest wspaniałe?
- Może i masz rację hyong-nim.
- Nim? - Zaśmiał się. - Nie musisz być aż tak uprzejmy! Nie uważaj mnie za tak poważnego...
- Przepraszam.. - Zarumienił się.
- Kibum.. Jesteś nadzwyczaj uroczy. - Zbliżył się do młodszego.
- Co robisz hyong? - Lekko się odsunął.
- Stój spokojnie. Przecież nic się nie dzieje. - Położył dłoń na jego ramieniu. Key chciał uciec od niego jeszcze bardziej, ale poczuł, że opiera się już o ścianę. Został do niej mocno przyparty. Zacisnął oczy i schował twarz za małymi piąstkami.
- Hyong... - Jęknął błagając o to, żeby zostawić go w spokoju.
- Dlaczego się boisz? Przecież nic ci nie robię.
- Ale... Do czego dążysz hyong?
- Mówił ci już ktoś, że jesteś uroczy?
- Już o tym wspomniałeś..
- Racja. - Zaśmiał się. - Widzisz Kibummie... Nie zawsze jestem w stanie panować nad swoimi emocjami. I to jest jeden z tych momentów, w których nie potrafię się powstrzymać. I to wszystko twoja wina.
- Przepraszam. Bardzo przepraszam! Ale hyong proszę, przestań już!
- Spokojnie.. - Chwycił młodszego za nadgarstek i oparł się o niego nad głową Key, przyciskając go mocno do ściany. Podszedł najbliżej jak to było możliwe. Złożył pocałunek na obojczyku rapera. Wyznaczył linię prowadzącą aż do ust. Kim starał się z całych sił odeprzeć starszego, ale był od niego słabszy. Taeyang wepchnął dłoń pod koszulkę Kibuma. Dokładnie zbadał jego tors, po czym zdecydował się na pozbycie górnej części garderoby.
- Hyong nie rób tego.
- Dlaczego? - Przytulił się do niego. Poczuł ciepło bijące od Key, które sprawiło, że zupełnie ześwirował.
- Przestań! Nie podoba mi się to! - Szarpał się z całych sił. Tae z uśmiechem na ustach pogłaskał młodszego po policzku i zdecydował się na kolejny pocałunek. Otarł się kroczem o Kibuma, zamruczał, a jego ciało całe zaczęło drżeć. Kim był przerażony. Czuł jak mocno bije jego serce. Bał się Taeyanga, a myśl o tym, że zdradza Tabiego sprawiała, że chciał umrzeć, mimo że to nie była jego wina.
- Bummie... - Wytarł łzy z policzków przyjaciela.
- Przestań. - Skulony dygotał jak nigdy dotąd.
- Jak już zacząłem, powinienem też skończyć.
- Przecież możesz skończyć na tym! To niedorzeczne! Dlaczego mi to robisz?!
- Jeszcze do ciebie nie dotarło? Gdy przyjrzałem ci się dokładnie... - Zrobił gwałtowny ruch zgniatając młodszego miednicą. - Po prostu nie mogę się powstrzymać. Nie chcę tego. Rozumiesz?
- Jesteś nienormalny hyong.
- Nazywaj to jak chcesz. - Kucnął przed nim i jednym ruchem pozbył się spodni. - Dla mnie to po prostu kolejna okazja.
- Krzywdzisz mnie tym hyong. - Był sparaliżowany. Sam już nie wiedział co mówi, ani co dzieje się z jego ciałem.
- Nie mam tego na celu, więc nie miej mi tego za złe. Wiesz, że zbrodnia niezaplanowana jest od razu złagodzona? - Key zrozumiał, że w żaden sposób nie zdoła powstrzymać starszego, więc po prostu czekał z cieniem nadziei w sercu, że ktoś go uratuje. Niestety mylił się. W tym wypadku nadzieja nie wystarczała. Potrzebna mu była osoba. Osoba, która była tak blisko, a jednak tak daleko...
Nagle do jego głowy wpadł pomysł. Miał w kieszeni telefon. Ale... Taeyang zdążył już rzucić spodnie w kąt.
- Nie wierć się. - Ustawił się i przejechał dłonią wzdłuż linii kręgosłupa. Ścisnął w garści kilka kosmyków włosów Kibuma i zgiął go w pół. Pozbył się bielizny ich obydwu. Key płakał jak nigdy. Łzy wręcz wylewały się z jego oczu jak z małych wodospadów. Nie wierzył w to, co się dzieje. Sen. To dla niego był tylko zły sen. Poczuł jak Dong wkłada palec. Gdy go wyciągnął, przyszedł czas na coś większego. Key zrobiło się niedobrze. Wygiął grzbiet na wzór kota. Taeyang szarpnął za jego włosy. Jego ruchy z czasem stawały się coraz intensywniejsze i brutalniejsze. Ciało młodszego przestało go słuchać. Był sparaliżowany. W końcu przyszedł moment, gdy tempo znikło. Teraz Tae pchał się jak najgłębiej. To sprawiało trochę mniej bólu Kibumowi. Poczuł, jak ciepła ciecz rozpływa się po jego środku. Taeyang wyciągnął prącie i odwrócił Key w swoją stronę. Zmusił go, żeby ukląkł. Młodszy zasłaniał się resztkami sił, ale w rezultacie Tae i tak włożył penisa do jego ust. Kim czuł, że zaraz zwymiotuje. Upadł na podłogę, nie mogąc się ruszyć. Zaczął się trząść. Pomyślał, że właśnie przed tym uchronił go wcześniej Jonghyun. Że to, co zrobił jego najlepszy przyjaciel było praktycznie niczym, w porównaniu do tego, co czuł w tej chwili.
Tak jak poleciła jedna miła osoba więcej opisów ;> Sama nie wiem co myśleć o tym rozdziale... wiec piszcie, czy Wam się podoba :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)